30

17.1K 687 221
                                    

Miałam nadzieję, że się przesłyszałam. Co prawda, zbliżyliśmy się do siebie o wiele bardziej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać, jednakże wyznanie miłości, a co dopiero jego oczekiwanie było dla mnie kłopotliwe, a przynajmniej o wiele za wcześnie ujawnione. 

Udawałam, że nie usłyszałam jego słów i w głowie wymyślałam dobry sposób, by wyjść z kabiny prysznicowej jak najszybciej. Westchnęłam i oparłam dłoń o ścianę wyłożoną kafelkami. 

- Coś się stało? - szepnął, ujmując moją twarz w swoje dłonie. Przymknęłam powieki i na nowo je otworzyłam. Był zaniepokojony, wręcz przerażony. Jakby bał się, że mnie uraził lub zranił. Nic podobnego. Po prostu nie byłam gotowa na wyznanie miłości z mojej strony, nawet na jego dowód tych ważnych uczuć nie byłam przygotowana. 

- Zakręciło mi się w głowie. - odpowiedziałam. Pocałowałam go w policzek i wyszłam spod prysznica. Owinęłam się białym, puchatym ręcznikiem i postanowiłam nie przebierać się na ten moment.

Usiadłam na materacu, oddychając głęboko. Przez pewien czas czułam strach. Rozmyślanie w moim umyśle na temat miłości do Harry'ego było o wiele łatwiejsze niż przedstawienie to w formie rzeczywistej. To mnie paraliżowało. Zdecydowanie było za wcześnie na takie sprawy. 

Zwróciłam wzrok ku wodzie i pierwszy raz nie miałam zamiaru tam iść. Nie miałam ochoty, byłam wręcz pozbawiona jakichkolwiek sił, chęci, energii. Byłam wypruta ze wszystkiego tak jak Styles na samym początku dnia. 

- Kochanie...

- Przepraszam, ja... chyba nie jestem w stanie dać ci tego, czego ode mnie oczekujesz. Nie dzisiaj i na pewno nie jutro. - mruknęłam zmęczona. Z obawą obserwowałam jego mimikę. Bałam się, że to go jeszcze bardziej załamie, albo zdenerwuje. Był osobą, która zawsze musiała mieć wszystko pod kontrolą, a ja i moje uczucia zdecydowanie nie były.

- Rozumiem. - rozszerzyłam oczy ze zdziwienia. - Byłaś sama, nie utrzymywałaś z nikim kontaktu, a ja wprowadziłem cię na głęboką wodę. Nic nie szkodzi. - wzruszył ramionami, susząc swoje włosy białym materiałem. Uśmiechnęłam się, by ukazać, że odczułam ulgę. 


Resztę dnia spędziliśmy osobno. Oboje jakby straciliśmy chęć do siedzenia w swoim towarzystwie. Zwiedzałam wyspę, a on nawet nie poinformował mnie, gdzie wychodził. Zwyczajnie zamilkliśmy i oddaliśmy się swoim wewnętrznym przemyśleniom. 

Spacerowałam, podziwiając okoliczną przyrodę. Chodziłam po plaży, mocząc nogi po kostkę. Wyszukiwałam wzrokiem ryb, żółwi i innych morskich stworzeń. Z tyłu głowy miałam ciągle bruneta i to co nas łączyło. Sama nie miałam pojęcia i starałam się tego nie analizować. 

Wspominałam szczęśliwe momenty z moją mamą i bratem. Nawet dla mojego ojca poświęciłam minutę. Nie zawsze był draniem, potworem. Chciałam pamiętać tylko te dobre chwile, jednakże nie dało się. Nie umiałam mu wybaczyć i obiecałam sobie, że nigdy tego nie zrobię. Im starsza byłam tym mniej wyrozumiałości dla niego miałam, a powinno być wręcz odwrotnie. 

Po trzygodzinnym spacerze poczułam głód. Do jadalni wybrałam się sama i miałam nadzieję, że spotkam go w środku. Zrezygnowana czekaniem, zjadłam sama. 

Czułam potrzebę zobaczenia go, dlatego też szukałam po wszystkich miejscach hotelu z myślą, że mógł się tam gdzieś zapodziać. O dziwo, w hotelowym barze go nie było, w jadalni również, na basenie także. Zostało mi spa i siłownia, lecz w tym pierwszym miejscu ponownie nic. Dopiero w siłowni mogłam go ujrzeć. 

Stał do mnie tyłem. Bez koszulki, w samych, krótkich spodenkach dresowych. Włosy miał związane, a na dłoniach posiadał dwie rękawice. Uderzał z całej siły w worek treningowy. Mimo, że nie było mi dane zobaczyć jego twarz, to zdawałam sobie sprawę, że był zdenerwowany. Wściekłość dało się wyczuć od niego z daleka. 

- Cześć, Harry. - przywitałam się, podchodząc bliżej. Stałam z boku, więc miałam teraz idealny podgląd na jego osobę. Nie zwrócił na mnie choć odrobiny uwagi. - Harry? - walił w worek coraz bardziej, kompletnie mnie zlewając. W niespodziewanym momencie przerwał i spojrzał na mnie.

- Po co przyszłaś?

- Chciałam...

- Niepotrzebnie. Zajmij się sobą. - zdziwiona nie miałam pojęcia jak się zachować. Nic w końcu złego nie zrobiłam, więc dlaczego jego podejście do mnie zmieniło się całkowicie?

- Nie rozumiem.

- Nie potrzebuję cię tutaj. Nie chcę... po prostu odejdź. - poczułam się zażenowana, skompromitowana, ponieważ mówił głośno i ludzie od razu zaczęli nam się przyglądać oraz przysłuchiwać. Jedna łza spłynęła mi po policzku, jednakże nie dałam mu satysfakcji i zanim spłynęła, odwróciłam się. 

Nie odwracałam się. Po prostu wyszłam. Postanowiłam nie wracać do domu. Poszłam tylko po strój kąpielowy i torebkę. Najpierw wybrałam się do jakiejś taniej, uroczej knajpki, a później wybrałam samotną plażę. Tak samotną jak ja. 

Rozłożyłam swoje rzeczy i nie myśląc o niczym innym, poszłam oddać się oceanowi. Pływałam jakiś czas. Pozwoliło mi się to odprężyć, zapomnieć. Zapomnieć o zielonookim, który sprawiał mi wiele problemów. Był dla mnie zagadką. Był nieprzewidywalny, niezrozumiały. 

Opuściłam wodę, czując jak wiatr chłodzi moje ciało. Prędko otoczyłam się plażowym ręcznikiem i usiadłam na kocu. Zamknęłam powieki, co prawie wywołało sen. 

- Co za piękna dziewczyna. - podskoczyłam, gdy obok ucha zabrzmiał mi męski głos. 

Nie był to głos Harry'ego. Był to o wiele starszy, brzydszy, niższy głos. Przerażona otworzyłam oczy i ujrzałam tuż przed sobą mężczyznę w wieku około czterdziestu, pięćdziesięciu lat. Nie wyglądał przyjaźnie, wręcz odrażająco, odstraszająco. Niebezpiecznie. 

- Nie bój się mnie. Nie jestem groźny. - to zapewnienie nie było szczere. Jego ręka powędrowała na moje ramiączko od stroju, lecz natychmiast je strzepnęłam. - Kochana...

- Proszę tak do mnie nie mówić. - warknęłam, odpychając go. Podniosłam się i z prędkością światła zbierałam swoje rzeczy. Niestety, przerwał mi.

- Nie tak szybko. - zakrył mi usta dłonią, a drugą pięścią uderzył mnie w centralną część brzucha. Nie płakałam, ale mój organizm nie potrafił normalnie reagować. Szamotałam się na wszystkie strony, aczkolwiek nic to nie dało. Był o wiele większy, silniejszy ode mnie. Byłam nikim w porównaniu z nim. Starałam się swoimi wrzaskami przebić przez jego skórę, ale nie uzyskałam pozytywnych rezultatów. Ciągnął mnie po piachu w głąb krzaków. Zahaczałam o każdy wystający korzeń, jednakże wszystko było przeciwko mnie. - Pobawimy się, skarbie. - wtedy zaczęłam płakać. To nie były łzy, to był czysty ryk, który doświadczyłam tylko raz w swoim życiu. Jedynie gdy znalazłam swoich najbliższych martwych, a teraz miałam zostać zgwałcona. Taki miał być mój los. Tak miało wyglądać moje życie. Miałam zostać córką mordercy, sierotą, zgwałconą dwudziestolatką i pozbawioną kogoś bliskiego irytującą kobietą, która nie miała nic do zaoferowania. Byłam nikim.

*

Prawdopodobnie ostatni, ale nie jestem pewna.

PROSZĘ O PRAWDZIWE, SZCZERE OPINIE.

Kocham xx

You Are Jealous || h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz