~ Indie ~
Poprawiłam swoje włosy po raz czwarty, kiedy przeglądałam się w lustrze. Dzisiaj był dzień, w którym ostatni raz pojawiałam się w firmie Styles'ów. Nie miałam nadziei, że zastanę tam Harry'ego. Mimo, że moje serce po cichu o to błagało. Chciałabym po raz ostatni go zobaczyć i wyjaśnić, ale z drugiej strony to mogłoby być zbyt bolące, aby później go tak po prostu zostawić.
Przygotowana na prawie każdy scenariusz poprawiłam włosy i wyszłam z mieszkania. Umówiłam się z Frankiem, że zostawię u niego klucze, a on wszystko przekaże brunetowi, gdybym nie miała już okazji.
Wyjazd do Waszyngtonu planowałam na przyszły miesiąc. Wtedy mniej więcej zaczynały się zapisy na nowy semestr, dlatego bardzo mi na tym zależało. Miałam umówioną wizytę z władzami uczelni, więc czułam się zestresowana, jednocześnie podekscytowana. To był nowy początek.
Z niemożliwym do określenia uczuciem w sercu weszłam do metra. Ciągle chodziła mi po głowie myśl, że to był naprawdę koniec i właśnie po to jechałam. Było mi niedobrze i nie umiałam określić tego z jakiej to było przyczyny. Było ich sporo.
Stojąc przed wielkim budynkiem korporacji Stylesów, nie byłam pewna czy to był ten czas, w którym zamierzałam pożegnać się z całym tym chaosem, który stworzyłam z Harry'm. Pomijając negatywne aspekty, byłam szczęśliwa, że go spotkałam i istniała w tym jakaś magia.
Przez kilka minut w moim umyśle pojawiały się różne wizje tego co miało zaraz się wydarzyć. Zapomniałam, że marzłam w minusowych temperaturach i śniegu po kostki. Wzięłam wielki oddech i udawanym pewnym siebie krokiem weszłam do firmy. Nikt nie zwracał na mnie uwagi. Nie przyglądali się, nie posyłali niemiłych spojrzeń. Wiedzieli, że to był mój ostatni dzień, a raczej tylko formalność, więc nie przykładali wagi do mojej osoby.
Weszłam do pustej windy, co na to miejsce było rzadkością. Mimo to zorientowałam się, że atmosfera była napięta. Jakby każda osoba dookoła mnie o czymś miała pojęcie, tylko nie ja. Czy było coś o czym mnie nie poinformowano? Może tak naprawdę to była jedna wielka mafia, ogromny przekręt na skalę światową i wszystkich swoich byłych pracowników zabijali po cichu. Dlatego bali się zwolnienia lub dlatego o ludziach, którzy odeszli, nie mówiono często? Nie, Indie, panikujesz. To nie jest film.
Po wjechaniu na odpowiednie piętro zaczęłam powoli dostawać napadu paniki. Nie takiego jak przy spotkaniach ze swoim ojcem, aczkolwiek to był swego rodzaju lęk. Lęk opuszczenia tego co już zyskałam, lęk pozostania na własną rękę. Nie byłam przekonana czy byłam gotowa na takie kroki.
Indie, całe życie jesteś sama.
Fakt, ale nigdy nie otrzymałam tego, co od Harry'ego, a w tej chwili z dobrowolnie to oddawałam. Zostanie ponownie szarą, słabą jednostką stwarzało we mnie niesamowite uczucie strachu. Bałam się tego.
Po przetworzeniu za i przeciw chciałam zawrócić kilka razy. Najlepiej uciec jak tchórz. Nie byłam taka. Nie zostałam wychowana na tchórza. Musiałam przyjąć wszystkie konsekwencje swoich decyzji i to był właśnie ten moment, kiedy one miały na mnie spaść.
Nie trudziłam się z pukaniem. Zwyczajnie weszłam do środka gabinetu, który jeszcze jakiś czas temu należał do zielonookiego. W tym momencie miał go przejąć Frank. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy starszego z rodziny nie zastałam, a zamiast jego na fotelu prezesa siedział ten, któremu podarowałam kawałek siebie.
CZYTASZ
You Are Jealous || h.s
FanfictionKiedy mieszkasz w Nowym Jorku wśród tych wielkich wieżowców i znanych osób, można stracić głowę. Chyba, że jesteś ze średniej półki. Wtedy nie musisz się przejmować całym tym chaosem. Jesteś szarą jednostką, która nie liczy się w wielkim świecie. I...