Po wyjściu z firmy, udaliśmy się do restauracji z włoskim jedzeniem. Może go nie lubiłam, ale gust do jedzenia miał. Najpierw mieliśmy jechać do sklepu, lecz gdy usłyszeliśmy mój brzuch, zawróciliśmy.
- Zdecydowali się państwo? - kelner był tak przystojny, że nie mogłam odwrócić od niego wzroku. Wkurzałam tym Styles'a, bo nie umiałam się nawet odezwać.
- Czerwone wino, spaghetti i rigatoni, dziękuję. - warknął, oddając mu karty. - Uspokój się.
- Jesteś zazdrosny?
- Raczej zniesmaczony. - mruknął, odwracając wzrok. Uśmiechnęłam się i czekałam, aż znowu zobaczę tego mężczyznę. - Dziękuję.
- Za co? - zaskoczona spojrzałam na niego i oczekiwałam odpowiedzi. Jeżeli dziękował za to, że zjem na jego koszt, to mogłam to robić częściej.
- Za to co powiedziałaś w firmie. Twój język jest niewyparzony, ale w tej sytuacji zupełnie mi to nie przeszkadzało. Jedyne o co cię proszę, to żebyś próbowała opanować go przy mnie w firmie. Kolejnym aspektem jest twój ubiór. Musimy jechać na zakupy, bo nie możesz prezentować się w taki sposób. Nie pasujesz do poziomu...
- Jesteś bezczelny.
- Bez tego nie byłoby zabawy. - uśmiechnął się, obserwując mnie tak dokładnie, że aż mnie speszył. Na całe szczęście kelner podał nam upragnione wino.
- Nie pijesz? - zapytałam, widząc, że dla niego blondyn przyniósł wodę.
- Prowadzę. - odparł jakby to było oczywiste. W sumie było. - Czemu nie chcesz powiedzieć, co ci się stało?
- To moja prywatna sprawa, w porządku?
- Nie, miałbym cię na sumieniu.
- Ty nie masz sumienia. - wzięłam łyka wina, oglądając jak kiwał głową na boki.
- Przestań traktować mnie jak potwora.
- Sam sobie zapracowałeś. Nie rozumiem czego się spodziewałeś.
- Więc co mam zrobić, żebyś tak nie myślała? - uniosłam brew do góry i wzięłam kolejnego łyka. Uśmiechnęłam się i byłam pod wrażeniem jego seksownej postawy. Mimo wszystko, to musiałam przyznać, że był przystojny. Niestety jego zachowanie sprawiało, że spędzenie z nim czasu graniczyło z cudem.
- Zaskocz mnie czymś, zmień się, bądź uprzejmy. - to było tylko kilka propozycji. Sama miałam wady, jednak one nie ciążyły na społeczności tak bardzo jak Harry'ego. Nie można było z nim rozmawiać przez jego humorki. Jeżeli chciał mnie do siebie przekonać, to musiał coś zrobić.
- Jak byłem mały to podpaliłem ojcu włosy. - wybuchłam śmiechem, gdy Styles zaczął kolejną opowieść ze swojego dzieciństwa. Może to było przez alkohol, który sprawił, że nie przejmowałam się niczym, ale naprawdę o to nie dbałam. Wiedział, że byłam lekko pijana, więc nieźle to wykorzystywał.
- W jaki sposób? - próbowałam powstrzymać śmiech i czekałam na jego dalszą część wypowiedzi. Był jakby rozluźniony i radosny. Musiałam to docenić, bo prawdopodobnie jak wytrzeźwieję, to znów zmieni się w oziębłego sztywniaka.
- Bawiłem się zapałkami i jak chciał mi je wyrwać, to mu podpaliłem włosy. - zerknął na mnie, by zobaczyć moją reakcję. Była taka sama jak wcześniej. Czysty śmiech. - Dobra, jesteśmy pod sklepem. Wysiadaj.
- Weź wózek. - mruknęłam, wskazując ręką na miejsce, gdzie znajdowały się sklepowe wózki. Stałam na środku parkingu, więc to nie był najlepszy pomysł. Zwłaszcza pod wpływem tego dobrego wina, co piłam.
CZYTASZ
You Are Jealous || h.s
FanfictionKiedy mieszkasz w Nowym Jorku wśród tych wielkich wieżowców i znanych osób, można stracić głowę. Chyba, że jesteś ze średniej półki. Wtedy nie musisz się przejmować całym tym chaosem. Jesteś szarą jednostką, która nie liczy się w wielkim świecie. I...