40

16.1K 574 128
                                    

Obudziłam się z niewiarygodnym chłodem obok siebie. Odwróciłam się na drugą stronę z uśmiechem, myśląc, że spotkam tam zaspaną twarz Harry'ego, jednak nic takiego się nie stało. Zawiedziona wstałam i natychmiast poszłam do kuchni, aby nalać sobie szklankę wody. Wtedy zauważyłam małą białą karteczkę. 

"Przepraszam, że nie zostałem, ale musiałem załatwić sprawy związane z pogrzebem i nie chciałem cię budzić. Przyjadę po piętnastej."

Uśmiechnęłam się pod nosem, opierając łokcie o zimny blat. Byłam naprawdę szczęśliwa z takiego obrotu spraw. Nic nie zwiastowało jakiegokolwiek potknięcia z naszej strony i to mnie cieszyło. 

Po ogarnięciu się i zjedzeniu śniadania, postanowiłam posprzątać. Zostawiłam jednak pudła w spokoju, ponieważ nie miałam pojęcia, co planował Styles. Skoro tak bardzo mu zależało na sprowadzeniu mnie z powrotem na Manhattan, to bezsensowne było wypakowywanie tego wszystkiego. 

- Halo? - odebrałam telefon, nie patrząc na wyświetlacz. Byłam przekonana, że pewnie Harry coś chciał, aczkolwiek nie trafiłam.

- Indie, mam dla ciebie dobre wiadomości.

- Hej, Louis. Jakie? - przerwałam wycieranie stolika w jadalni, żeby kompletnie skupić się na Tomlinson'ie. 

- Poprosiłem odpowiednich ludzi i od stycznie zaczniesz wraz z nowym semestrem studia. - rozszerzyłam oczy z szoku spowodowanego jego słowami. Nie sądziłam, że tak szybko uda mu się to załatwić. Byłam zachwycona wizją studiowania, ale jednak obawa przed porażką mocno siedziała w mojej głowie. 

- Mówisz poważnie?

- Jasne! W poniedziałek wszystko ci pokażę. - rozłączył się krótkim "do zobaczenia". Byłam mu wdzięczna za to, że w ogóle o tym pomyślał, a co dopiero, że to zrealizował. 

Dalsze sprzątanie poszło mi szybko i z przyjemnością, ponieważ wciąż myślałam o moich przyszłych studiach. W maju kończyłam swoje dwudzieste pierwsze urodziny i nigdy nie uważałam, że będzie mi dane chociaż rozpocząć kolejny etap edukacji. 




- Ubieraj się, wychodzimy. - do mieszkania wpadł jak burza Harry, który nawet nie zamierzał ściągać butów. Jego włosy były roztrzepane, płaszcz niedopięty, a koszula pod spodem do połowy odpięta. Wyglądał zupełnie inaczej niż wczorajszego wieczora.

- Gdzie?

- Musisz zawsze o wszystko pytać? - przewrócił oczami, na co zareagowałam cichym śmiechem. Podniosłam się z kanapy i wyłączywszy telewizor, wyszłam z pomieszczenia. Na całe szczęście byłam ubrana, wystarczyło jedynie zmienić bluzę na coś bardziej klasycznego. - Jadłaś coś?

- Nie...

- To później pójdziemy na kolację. - brzmiał na takiego podekscytowanego i radosnego, że miało się ochotę go przytulić z całej siły. W tym momencie był najcudowniejszym człowiekiem jaki mi się trafił i byłam pod wrażeniem, że coś takiego w niego wstąpiło.

Zabrałam klucze ze stolika i oboje opuściliśmy dom. Zamknęłam drzwi i udaliśmy się do windy, aby zjechać na sam dół. W budynku nie było parkingu, dlatego Harry musiał szukać miejsca na zaparkowanie przed blokiem. Na całe szczęście nie było to aż takie trudne. 

- Harry?

- Hm? - oderwał wzrok od jezdni tylko na chwilę, aby na mnie spojrzeć i posłać mi delikatny uśmiech. 

- Dlaczego zwolniłeś Jack'a? - zadałam pytanie, przypominając sobie, że w poniedziałek w pracy nie spotkam już Kerry'ego, którego naprawdę polubiłam.

You Are Jealous || h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz