21

19.9K 759 273
                                    

* Indie *

Po wczorajszej rozmowie z Harry'm czułam się o wiele lepiej. Nawet nie zorientowałam się, że w New Jersey spędziłam grubo ponad trzy godziny i przez ten cały czas miałam wyłączony telefon. I tak mnie zaskoczył, że tak się zamartwił. Wywołał u mnie naprawdę pozytywne emocje.

Dzisiaj miałam mniej więcej osiem godzin do przyjazdu Styles'a. Obiecałam, że przyjadę na lotnisko, jednak tym razem niestety metrem, a nowe autko już mi się spodobało.

Musiałam się wziąć za kupno pięknej choinki, by móc razem z zielonookim ją ubrać. Nie wiedziałam jak zareaguje na mój pomysł, ale mało mnie to obchodziło. Nareszcie nie byłam do końca sama i zamierzałam to wykorzystać.

Pojechałam czarnym cudeńkiem na najbliższe stoisko z choinkami na Manhattanie. Ludzie mi się przyglądali, gdy wychodziłam z pojazdu. Nie zwracałam na to uwagi, dopóki ktoś na mnie nie zagwizdał.

- A panienka, to musiała jakiegoś dobrą szychę wybrać. - zignorowałam jego bezczelny uśmieszek i kierowałam się do celu. - Gdzie, panienka mieszka, może też tam zamieszkam i kogoś znajdę?

- Widzisz ten wielki apartamentowiec? - zapytałam, ponieważ budynek znajdował się również na Manhattanie tylko trochę dalej, mimo wszystko był tak wysoki, że było go na spokojnie widać.

- To musiałaś, aż autem jechać. Popierdoleni ci bogacze. - nie, po prostu byłam leniwa. Wzruszyłam ramionami, kiedy odszedł i wreszcie dotarłam do stoiska.

- Dzień dobry! - przywitałam się z mężczyzną w średnim wieku i opisałam drzewko, które sobie wymarzyłam. Znalazł mi idealne. Piękną, nie za dużą, ale też nie małą, świeżą i pachnącą sosnę. Byłam w niej zauroczona. Zapłaciłam i poprosiłam o pomoc w wsadzeniu jej do samochodu. Chętnie się zgodził i chwilę potem wszystko miałam gotowe.


- Jackson, pomóż mi! - podbiegłam do jego stanowiska pracy, a ten natychmiast podniósł głowę i wstał.

- W czym?

- Mam choinkę w aucie i po pierwsze nie mam stojaczka, a po drugie nie dam rady jej wnieść. - skrzywiłam się, idąc z nim na parking.

- Poszukam w schowku, czy coś jest. - podziękowałam i obserwowałam, jak wyciągał drzewko. Miałam okazję przyglądać mu się i musiałam przyznać, że wcześniej nie zauważyłam jak przystojny był. Był w około moim wieku, umięśniony i naprawdę niebrzydki. Wydawał się też wystarczająco męski, bez obrazy Jack. Może właśnie Jackson był odpowiednim celem na moje pierwsze miłości. Jednak nie zamierzałam naciskać, czego sam nie robił i dobrze. Może był zajęty? - Wczoraj na długo zniknęłaś.

- Wiem, wszyscy mi to wypominacie. 

- Martwiłem się, serio długo nie wracałaś, a gdy ten facet przyszedł cały spanikowany, to aż dopuściłem do siebie złe myśli. Mogłaś zawsze zamarznąć czy stracić przytomność. - zaśmiałam się i wcisnęłam guzik, by przywołać windę. 

- Wszystko w porządku, dziękuję. -  potem się do siebie nie odzywaliśmy, aż do momentu wejścia do apartamentu. Wskazałam miejsce, gdzie miał odłożyć choinkę - Chciałbyś może iść na jakieś jedzenie? - zapytałam, po raz pierwszy czując się bardzo niezręcznie w kontakcie z drugim człowiekiem. Wcześniej latało mi to koło tyłka. Zobaczyłam jego przepiękny uśmiech i już miałam pozytywne myśli.

You Are Jealous || h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz