Uśmiechnęłam się, bo jedynie na to mnie w tej chwili było stać. Nie spodziewałam się takiej bezpośredniości, nawet po nim. Nie sądziłam, że akurat teraz pomyśli o seksie ze mną.
- Przepraszam, nie powinienem... - pogłaskałam go po policzku i złożyłam na jego ustach delikatny, krótki pocałunek. On natomiast go przedłużył, pociągając mnie ponownie do siebie. Trwało to dość długo, jego ręce najchętniej odnajdywały się na moich udach, łaskocząc je swoimi opuszkami palców. Badał każdy fragment odkrytej skóry, co wywoływały przyjemne dreszcze. Nasze wargi w tym czasie toczyły małą walkę, która była jedną z najlepszych rzeczy jakie doświadczyłam. Czułam się dobrze, mając go obok siebie. - Kim był ten człowiek, Indie? - zaskoczona odsunęłam się. Nie pamiętał? Nie rozpoznał go? Już kiedyś mu wyjawiłam, kto mnie prześladował, jednak nie sądziłam, że obraz tego potwora zostanie w jego głowie na tak małą ilość czasu. Dla mnie twarz mojego ojca była codziennym koszmarem, lecz Styles nie musiał mieć tego samego odczucia. Ulżyło mi w pewnym sensie, gdy okazało się, że Harry nie zapamiętał mordercy mojej rodziny.
- Czemu musimy o tym rozmawiać teraz? - westchnęłam, wstając z łóżka. Wspomnienia o tym znienawidzonym mężczyźnie odebrały mi jakiekolwiek chęci na uczucia.
- A kiedy chcesz mi to powiedzieć? Kiedy zaangażuję się wystarczająco? Kiedy ci się oświadczę, czy co? Jak mamy cokolwiek stworzyć razem jeśli.... chyba, chyba, że ty nie chcesz tego samego co ja. - zachłysnęłam się powietrzem, stając z nim twarzą w twarz. Nie miałam pojęcia, że do tego dojdzie. Postawił mnie pod ścianą i szczerze? Jakakolwiek moja odpowiedź by nie była, to to skończy się źle. - Odpowiedz, Indie.
- Mam dopiero dwadzieścia lat! Niczego nie planuje w swoim życiu, nie mam po co i nigdy nie miałam z kim go planować, więc czego ode mnie oczekujesz? - zacisnął usta, odwracając głowę w bok.
- A teraz nie masz nikogo z kim mogłabyś go planować?
- Harry...
- Nie, Indie. Mam zaraz dwadzieścia sześć lat i chciałbym w końcu coś zrobić ze swoim życiem. Nie mogę cały czas czekać. Jeśli nie zamierzasz ze mną stworzyć szczęśliwego związku, to to powiedz. Wtedy przestanę naciskać o twoją przeszłość, ale jeśli to coś dla ciebie znaczy, to musisz się liczyć z tym, że mam prawo wiedzieć. - dzisiejszy dzień był jednym z najbardziej szokujących dni. Nigdy nie podejrzewałabym takich słów od bruneta. Miał rację, ale jak miałam mu powiedzieć, że sama nie wiedziałam czego chciałam. Nie posiadałam przepisu na życie, moje same było zrujnowane i nigdy nie mogłam dawać sobie nadziei oraz stawiać celów, marzeń, bo byłam człowiekiem pozbawionym wszystkiego dobrego.
- Myślę, że nie gdybyś się dowiedział prawdy o mnie, nie stałbyś tutaj. - szepnęłam przez łzy, patrząc prosto w jego zielone tęczówki. - Poza tym nie jestem osobą, z którą ludzie zakładają rodzinę. - pociągnęłam nosem, czując, że wraz z tym zdaniem, jestem w stanie wybuchnąć okropnym płaczem.
- A może dałabyś mi to ocenić? - podniósł brew, zbliżając się do mnie. Wypuściłam swój wstrzymany oddech, kiedy jego buzia była na równi z moją. - Nie masz pojęcia, jak mi zawróciłaś w głowie. - ukazał swój dołeczek zanim musnął moje wargi. - Zrobię nam herbaty. - pokiwałam głową i razem udaliśmy się do salonu, który był tuż obok kuchni. Włączyłam telewizor i przeczesałam włosy palcami. Pragnęłam zacząć żyć normalnie, a nie jak wyalienowany dziwak z paskudną przeszłością. Ja też zasługiwałam na ziarnko szczęścia i zielonooki był gotowy mi to dać. Zadziwił mnie. Nie byłam przygotowana na jego wyznanie, ani na moment, w którym będę mu opowiadała o najgorszych wspomnieniach w moim rozumie.
Odwróciłam się w jego stronę, gdy usłyszałam, że pojawił się w pomieszczeniu. Indie, to twoja jedyna okazja do zrobienia tego.
- Nie każ mi patrzeć ci w oczy, gdy będę to mówiła. - zauważyłam w jego spojrzeniu niedowierzanie, że zaraz miałam mu wszystko wyjawić. Położyłam mu ręce na ramionach i usiadłam pomiędzy jego nogami. - Nie pochodzę jakoś z bogatej rodziny. Moja mama zarabiała dość przeciętnie, a mój ojciec był alkoholikiem i narkomanem. Brał codziennie. Oczywiście, za pieniądze mamy. Ledwo starczało nam na podstawowe produkty. W domu były awantury, bił nas za każdym razem, za cokolwiek... - jego dłoń znalazła moją i mocno ściskając, spowodował, że zabrakło mi tchu. - Z bratem się chowaliśmy. Był na tyle naćpany, że nie starał się nas szukać. Miałam dziesięć lat. Wróciłam do domu i natychmiast pobiegłam do pokoju, aby się ukryć. Zawsze tak robiłam. - przymknęłam oczy, wracając do mojego starego domu, gdzie wszystko się wydarzyło. - Zasnęłam. Byłam zmęczona całym dniem i na podłodze po prostu usnęłam. Obudziły mnie wrzaski mojej mamy, pomieszane z płaczem Cameron'a. Przesiedziałam ten czas. Bałam się zejść na dół. Jak tchórz... - łzy lały się z moich oczu, mocząc jego koszulkę. Nie przejmował się tym, a wyłącznie głaskał po włosach. - Znalazłam ich martwych. Mamę i brata. Całych we krwi, całych sinych... sąd stwierdził, że był niepoczytalny, że jest narkomanem, że jest chory. Stwierdzili, że nie potrzebuje więzienia tylko szpital psychiatryczny. Zabił dwójkę jedynych bliskich mi osób, a sam...
- Kochanie...
- Nadal chcesz spędzić życie z człowiekiem, który nie ma żadnej rodziny, który nie osiągnął nic, a na dodatek ma ojca mordercę? - moje czoło opierało się o jego klatkę piersiową. Powieki były zamknięte i pozwalały na swobodne spłynięcie słonej wody po moich policzkach. Ręce miałam zaciśnięte w pięści i ostatkami sił trzymałam w nich materiał jego ubrania.
- Nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo. - złapał moją twarz i niemal zmusił do spojrzenia na siebie. - I na pewno nie zostawię cię teraz samej. Jestem gotowy zrobić dla ciebie wszystko i pozwolisz, że podpiszę ten głupi papierek, żebyś wróciła tam gdzie twoje miejsce - do mnie. - przez ból spowodowany historią, którą wyjawiłam, próbowałam się uśmiechnąć. Doceniałam jego słowa, były tym czego potrzebowałam już od paru lat.
- Wiesz, jak bardzo musiałam to usłyszeć? - moje usta łapczywie prosiły o każdy kolejny pocałunek, to był moment, w którym moje hamulce puściły, a emocje wyszły na światło dzienne. Miałam dość ukrywania się przed nim i to miał być największy krok naprzód.
Po odpowiedniej dawce uczuć wstaliśmy i zamierzaliśmy już ostatecznie położyć się spać. Oboje byliśmy wyczerpani, ale też radośni z powodu tego wszystkiego, co wydarzyło się w dniu dzisiejszym.
- Indie? - zatrzymał się niespodziewanie, więc wywołało to potknięcie się o jego nogi. Podniosłam wzrok, pozwalając mu mówić. - Przepraszam, że mnie wtedy nie było z tobą...
- Jesteś teraz. - wzruszyłam ramionami z szczerym, dużym uśmiechem.
- I tak zawiodłem. Na Malediwach nie powinienem pozwolić ci wyjść, nie powinienem...
- Kocham cię, Harry.
*
Heej x
Zaczynamy maraton!
Pamiętajcie o zasadach:
Rozdział 39 - na rozgrzewkę 50 komentarzy aczkolwiek i tak dodam jak będzie mniej pewnie ❤️
Piszcie co sądzicie o rozdziale i do zobaczenia o 12!
Kocham xx
CZYTASZ
You Are Jealous || h.s
FanfictionKiedy mieszkasz w Nowym Jorku wśród tych wielkich wieżowców i znanych osób, można stracić głowę. Chyba, że jesteś ze średniej półki. Wtedy nie musisz się przejmować całym tym chaosem. Jesteś szarą jednostką, która nie liczy się w wielkim świecie. I...