- Przystałabym na ten pomysł, gdyby nie to, że w poniedziałek jest pogrzeb twojej mamy, a dodatkowo masz chyba problemy w firmie. - mruknęłam w jego usta, wywołując u niego grymas. Wiedziałam, że poniekąd zniszczyłam jego szalone plany i płynącą w żyłach ekscytację, aczkolwiek ktoś musiał zachować choć część zdrowego rozsądku.
- Nawet nie wiesz, jak zrujnowałaś tę chwilę. - niewinnie wzruszyłam ramionami, posyłając mu uśmiech. Odwzajemnił go i przytulił mnie do swojej klatki piersiowej. - Jak wszystko załatwię, to pojedziemy gdzieś we dwoje. I tym razem będzie inaczej. - szepnął, składając małe pocałunki na mojej szyi.
- Mam jedno pytanie. - zamruczał, zahaczając o moje usta. Zaśmiałam się, starając odsunąć jego głowę pełną loków od swojej twarzy. - Masz swoje ubrania w samochodzie?
- Tak. - przyznał, wciąż bawiąc się moją skórą przy karku oraz co jakiś czas muskając moje wargi.
- Zaplanowałeś to sobie, tak? - pokiwał twierdząco, posyłając mi uroczy uśmiech. - Zamierzasz tutaj zostać na noc?
- Dokładnie tak. - odchyliłam się, nie mogą uwierzyć jakim niemożliwym człowiekiem był. Tego dnia zaskoczył mnie jak nigdy wcześniej i co najważniejsze, pozytywnie.
- To idź po rzeczy, a ja zrobię coś do jedzenia.
- Jesteś głodna?
- Trochę, ale...
- W takim razie jedźmy do restauracji. - oznajmił, podnosząc nas. Objęłam go mocno wokół karku, ściskając nogami jego biodra. - Ubieraj buty i płaszcz. - nałożyliśmy na siebie wszystkie ubrania i ponownie wyszliśmy z domu. - Co byś zrobił, gdybym ci zaproponował wspólne mieszkanie?
- Nie zgodziłabym się.
- Dlaczego?
- Musisz ponosić konsekwencje swoich działań. Potrzebowałeś przestrzeni, nie chciałeś mieć ze mną nic wspólnego... i tak ci pozwoliłam dzisiaj na bardzo dużo. - nie chciałam o tym rozmawiać, ale też nie zamierzałam go pozostawiać bez odpowiedzi.
- Zrobiłem to pod wpływem impulsu, nie planowałem tego.
- Trudno, nie możesz już nic z tym zrobić. Daj mi chociaż miesiąc pomieszkać w nowym domu.
- A gdybym go sprzedał? - przestałam obserwować drogę przed nami i spojrzałam na niego.
- Nie zrobisz tego.
- Teoretycznie już to zrobiłem. - posłał mi arogancki uśmieszek, który nie był denerwujący, lecz seksowny. Jednakże, nie to mnie teraz zainteresowało. Byłam ciekawa, co uczynił z miejscem, w którym teraz mieszkałam. - Otwórz skrytkę. - zrobiłam to i wyciągnęłam teczkę, w której były różne papiery.
- Co to jest?
- Dokument od biura nieruchomości. Wystarczy, że to podpiszę i im oddam, a apartament zostanie sprzedany.
- I gdzie ja będę mieszkać?
- U mnie.
- Nie.
- Indie...
- Harry, nie zrozum mnie źle. To nie jest tak, że nie chcę wrócić, bo chcę i to bardzo, ale podjęliśmy jakąś decyzję. Chociaż przez chwilę. - westchnął rozdrażniony i nic już nie powiedział.
Problem ze Styles'em był taki, że jeśli czegoś potrzebował, to musiał to natychmiast otrzymać. Bez żadnych rezultatów swojego działania. Nie na tym miało polegać odbudowanie naszej relacji.
- Zapraszam do stolika i poproszę państwa płaszcze. - podaliśmy nasze okrycia kelnerowi i ruszyliśmy do miejsca, który wskazał nam pracownik restauracji.
CZYTASZ
You Are Jealous || h.s
FanfictionKiedy mieszkasz w Nowym Jorku wśród tych wielkich wieżowców i znanych osób, można stracić głowę. Chyba, że jesteś ze średniej półki. Wtedy nie musisz się przejmować całym tym chaosem. Jesteś szarą jednostką, która nie liczy się w wielkim świecie. I...