DECYZJA

12.5K 121 2
                                    

Nastała sobota. Dzień wolny dla wszystkich uczniów i studentów, za który dziękują Bogu. Jednak dla mnie ten dzień był wszystkim, gdyż od niego zależała moja najbliższa przyszłość. Od myślenia, aż bolała mnie głowa. Czemu nie mogę mieć problemów typu czy Veronica powie Archiemu, że go kocha*, czy "boże, w co ja mam się ubrać na imprezę do Alana ?!" Tak, a propo właśnie Alan - przystojny brunet, rok starszy ode mnie, którego znam przez Vicky - robi dzisiaj domówkę, na którą zapewne nie pójdę przez mój humor. Dzisiaj był dzień, gdzie miałam ochotę zamknąć na chwilę oczy i poleżeć pod wodą. Tak, całkowicie pod wodą. Aby było widać tylko nos, który chcąc nie chcąc wciąga powietrze do płuc. Płuc, które są czarne jak smoła przez dym, który wciągam za każdym razem paląc papierosa. Papierosa, który potrafi mnie uspokoić i przynieść mi ukojenie. Ukojenie, które tak bardzo było mi potrzebne dzisiaj. Bo dzisiaj jest dzień podjęcia przeze mnie ważnej sprawy. I tak właśnie przedstawiam wam część teorii ewolucji, że coś powstaje z czegoś.
Od około godziny słucham swojej ulubionej playlisty analizując wszystkie za i przeciw. Z jednej strony byłby to łatwy pieniądz, a z drugiej... zaraz, nie wytłumaczyłam wam tak mniej więcej o co mi chodzi. Więc zacznę od wczoraj:

Leżałam przykryta kołdrą i przeglądałam wiele ofert tych z chatu oraz tych z internetu. Żadna nie była tą odpowiednią; albo nie to miasto, a to nie podali numeru telefonu, zdarzało się, że był to zwykły fake i żart. Dzieciaki uwielbiają przecież żartować z takich rzeczy. Po godzinie byłam tak zmęczona i czułam natłok zbyt wielu informacji naraz. Nie pomagało mi to. Odwróciłam lekko wzrok od komputera i wiedziałam, że przy każdym zamknięciu oczu będą mnie one boleć. Wypiłam szklankę wody z sokiem wiśniowym i wróciłam do pokoju wzdychając. Nie no nie da rady, za nic - pomyślałam oglądając kilka otwartych kart z ofertami sponsoringu i aplikację. Lecz jak na złość właśnie przyszło mi z niej powiadomienie. Zaskoczona, a tym samym lekko zestresowana spojrzałam na dzwoneczek mówiący o nowym ogłoszeniu i kliknęłam na niego. Skutkiem tego było otwarcie małego okienka z danymi osobowymi mężczyzny znajdującego się na monitorze. Z tego co zdążyłam zrozumieć oblatując wszystko wzrokiem to był to Calum Hood, miał 43 lata, po rozwodzie, właściciel firmy ochroniarskiej, a w dodatku mieszkający w tym samym mieście, w bogatej dzielnicy. W jego opisie oczekiwań można było doczytać, iż szuka młodej dziewczyny w wieku od 16 do 20 roku życia jako jego służącej m.in gotowanie, robienie prania oraz sprzątanie ale także jako jego partnerka seksualna czy hostessa. Stawka godzinna 120 zł, w święta - 150 zł.

Tamtego wieczoru rozważałam okazję, jaką zobaczyłam. Z jednej strony są to łatwe pieniądze, a z drugiej ryzyko zagrożenia ze strony pracodawcy. Pamiętajmy, że jest on ponad dwa razy starszy! Lecz w każdej chwili mogłabym zadzwonić po odpowiednie służby, prawda? Ale jak mi zabierze telefon? No nie wiem!  Jestem osobą, która stara się trzeźwo myśleć, ale no dzisiaj kompletnie mi to nie wychodziło. Ale w sumie jak nie spróbuję to się nie dowiem czyż nie? Czytałam też dużo o sponsoringu i wiele dziewczyn go poleca, mówiąc, że jakby co mogę się wypisać z tego. Niektóre też przestrzegają przed tym i ostrzegają, że wywinąć się z tego to nie jest prosta rzecz. Tego dnia musiałam wiedzieć czy napisać do pana Caluma czy nie. Tak wiele myśli, a tak mało czasu. To w sumie świadczy o tym, że powinnam właśnie podjąć decyzję. Nie zastanawiając się ani chwili zaciągnęłam się ostatnim buchem papierosa i napisałam do mężczyzny:
Witam! Ja w sprawie ogłoszenia...

I kto by pomyślał, że to będzie początek zupełnie innego życia...
***********************************************************
Klamka zapadła. Co będzie dalej? Dowiecie się czytając kolejne części. Do następnego!

Lovely Sponsoring // Calum HoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz