Alice

355 14 0
                                    


- Joe, nie chcę – krzyczałam – Davies przestań – krzyczałam coraz głośniej, ale ten nie przestawał. Przycisnął mnie swoim ciałem i nie mogłam się ruszyć. Krzyczałam, błagałam żeby przestał – nie, nie, Joe, nie proszę! – zalana łzami wierciłam się pod jego naciskiem – zostaw mnie!

Obudziłam się zlana potem i we łzach. Gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej, aż zakręciło mi się w głowie. Oddychałam szybko i nierównomiernie, łapałam każdy wdech. Poczułam zimne ramiona na swoim rozgrzanym ciele.

- Hej, hej Crystal – mówił ktoś do mnie ale byłam w szoku i nie wyłapałam do kogo należy głos – nie ma go tutaj, to ja Nick.

Odwróciłam się w szoku twarzą do chłopaka. Jego zmęczone oczy wpatrywały się we mnie zaciekle szukając jakiegoś błędu na moim ciele. Uspokoiłam trochę oddech czując bezpieczeństwo.

- Nick? – zapytałam niewyraźnie – co ty tutaj robisz?

- Przyjechałem gdy dowiedziałem się o wszystkim – odpowiedział spokojnie. Spojrzałam na jego ręce na moim ciele, a on zobaczywszy to, automatycznie je wziął

- Spałeś tutaj?

- Tak – odpowiedział, a widząc moje zmieszanie dodał – ale na fotelu, pod kocem

- A, okej – odpowiedziałam łapiąc się za głowę i zagarniając włosy do tyłu – słuchaj, mógłbyś, czy mógłbyś zawołać Scotta? – poprosiłam go. Chłopak smutno odsunął się i pokiwał głową wychodząc z pokoju. Przed drzwiami stali chłopacy.

- Podsłuchiwaliście? – zapytał ich Hood

- Nieeee, po prosu chcieliśmy was obudzić, wiesz niedługo śniadanie, takie tam – plątał się Clifford

- Jest ósma rano – powiedział Nicholas spoglądając na budzik

- No właśnie! To już późna godzina, a my z Alanem już zjedliśmy, wypiliśmy kawkę...

- Tak, podsłuchiwaliśmy – oznajmił Alan kończąc plątaninę Scotta. Chłopak wzdechnął i spojrzał się na swoje kapcie – dobra Nick chodź. Faktycznie zrobimy śniadanie, a oni niech pogadają – zarządził chłopak ciągnąc Nicka za koszulkę. Scotty wszedł do pokoju zamykając drzwi

- Mogę? – zapytał wskazując na łóżko. Pokiwałam głową klepiąc miejsce obok siebie. Chłopak usiadł i przytulił mnie do siebie – miałaś koszmar prawda? Śnił ci się Joe?

- Oh, nie wypowiadaj tego imienia przy mnie – odparłam wychodząc spod objęć chłopaka i podchodząc do okna w celu zapalenia. Mam nadzieję, że Alan nie będzie zły

- Przepraszam rybko, nie chciałem ponownie o tym ci przypominać – orzekł z wyrzutami sumienia

- Wiesz co Scotty myślałam o tym wczoraj wieczorem – odparłam wpatrując się w krajobraz za oknem – i doszłam do wniosku, że najbardziej nie zabolało mnie to, co on próbował zrobić, ale to, że nie dałam sobie sama z nim rady – powiedziałam zgodnie z prawdą – zawsze czułam się silna, niezależna, taka powerful, ale wtedy... Zobaczyłam, że tak nie jest – powiedziałam rozgoryczona – gdyby nie wy, nie wiem jak by się to skończyło.

- Czikita, przyjaciele są od tego, żeby sobie pomagać – oznajmił spokojnie chłopak

- Tak, ale co jakby was nie było? Jakbyście nie przyjechali na czas? Chciałam, a nie mogłam obronić się sama – odparłam zła

- Skarbie, jesteś dziewczyną, o wiele drobniejszą od tego bydlaka – podsumował Scotty – i to nie ważne. Bo i tak jesteś silna i potrafisz skopać ludziom tyłki – zaśmiałam się z jego stwierdzenia – i nie musisz udowadniać tego będąc w zagrożeniu. Chodź tutaj – powiedział rozkładając ramiona. Podeszłam i się w niego wtuliłam.

Lovely Sponsoring // Calum HoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz