Minęły jakieś 24 godziny od wypadku Hooda. Stałam właśnie przed lustrem gładząc niewidzialne zagięcia golfu. Spotykam się dzisiaj z Joe. Zastanawiałam się nad przełożeniem spotkania by móc jeszcze dzisiaj odwiedzić Caluma, a z tego co wiem czuje się już o wiele lepiej i Scotty powiedział, że nie ma potrzeby żebym tam szła. Wiem, że powiedział tak, żeby przypadkiem nic się nie wydało, ale chyba bez przesady. Mam na myśli to, że jak za pierwszym razem udało się wszystko ukryć, to czemu za drugim miałoby się nie udać. Z kolei Nicholas za wszelką cenę chciałby żebym została, a po chwili szczerze przyznał, że po prostu nie widzi mu się moje spotkanie z Daviesem. Ale wiecie co? Mam to w dupie. Ale głównie dlatego, że jestem sfrustrowana, że każdy mnie przed nim ostrzega, ale żaden tak naprawdę nie wyjaśni mi czemu. A po drugie jestem osobą, która nie odpuści dopóki nie przekona się na własnej skórze. Joe Davies stał się dla mnie przez nich zakazanym owocem, którego za wszelką cenę chcę posmakować. Z myśli wyrwał mnie dźwięk telefonu.
- Halo? – powiedziałam odbierając
- Hej blondi – odezwał się Ian
- Ian. Co tam?
- Masz ochotę może się spotkać? Albo coś?
- Wiesz, właśnie za pół godziny widzę się z Joe, więc tak nie bardzo
- A jakbym powiedział ci, że stoję pod domem? – powiedział, a ja wyjrzałam przez okno. Rzeczywiście chłopak stał i machał do mnie – to jak, zejdziesz?
- Ehh, no dobra. Zaraz będę – odpowiedziałam rozłączając się. Ubrałam kozaki i płaszczyk i zeszłam. Gdy tylko wyszłam przed bramę, zza rogu wyłonił się Alan.
- Ian – odezwałam się niepewnie do chłopaka – o co chodzi?
- Szczerze blondi sam nie wiem – odpowiedział – Alan prosił mnie o pomoc, a wiesz, ziomków nie zostawia się w potrzebie
- Racja – odparłam – ziomków nigdy, ale przyjaciółkę można?! – wykrzyknęłam
- Nie denerwuj się na niego – rzekł Alan. Niechętnie odwróciłam się w jego stronę – słuchaj Crisis. Znam się już jakiś czas, wiem jaka jesteś. Możesz być uparta, buntownicza, ale nie bądź naiwna.
- Alan, jeżeli znowu chcesz mnie namówić do odwołania spotkania z Joe, to marnujesz tylko czas
- Cholera Crystal! – wydarł się, że wraz z Ianem podskoczyliśmy w miejscu – Joe jest złym człowiekiem, a pójście z nim gdziekolwiek gdzie nie ma ludzi skutkuje ogromnymi szkodami
- Zapewniam cię kochany, że potrafię o siebie zadbać
- Dobra kurwa wiesz co. W dupie mam. Tak. Wyjebane totalnie. Tylko jeżeli cos się stanie to nie dzwoń do mnie z prośbą o pomoc. Jasne? Super! – krzyknął i odszedł. To se pogadaliśmy. Ian stał wraz ze mną obok i wpatrywał się w oddalającą sylwetkę chłopaka. Po chwili się odezwał:
- Wybacz mu, chce cię chronić – przewróciłam oczami na jego wypowiedź.
- A ty następny. Słuchaj, a wiesz w ogóle o co chodzi?
- Nie. Chłopacy mi nie powiedzieli.
- No i nie męczy cię to?
- Wiesz, może na początku. Ale później stwierdziłem, że nie mieliby powodu by mnie okłamywać i że czasami warto zaufać osobom, które sprawiają, że czujesz się dobrze i nieobco – byłam pod wrażeniem słów Iana. Chłopak był naprawdę mądry. Pokiwałam tylko głową i odwróciłam głowę – słuchaj Tenie, naprawdę wolę, żebyś została w domu niż jak coś miałoby się stać. Ale jakby co, to zadzwoń. Idę, po widzę, że twój amant jedzie – odparł kiwając głową w stronę samochodu Daviesa. Uśmiechnęłam się tylko do chłopaka i czekałam jak Joe podjedzie. Po chwili znalazłam się już u niego w aucie.
CZYTASZ
Lovely Sponsoring // Calum Hood
Fanfiction- Podpisujemy ? - zapytał mężczyzna - Tak, podpisujemy - odpowiedziałam i wzięłam długopis od mężczyzny. Jednak nie dawało mi spokoju przenikliwe spojrzenie jego... >>Opowiadanie zawiera dużo scen erotycznych i brutalnych, więc czytasz na włas...