Christmas Time

452 15 5
                                    


Minęło sporo czasu od momentu ostatniego spotkania z panem Hoodem, czyli od śmierci Beniamina. Wzięłam się w garść, chodziłam do szkoły i na treningi. Kilka razy spotkałam się z Nicholasem na korepetycje, ale nie mogłam się skupić od momentu gdy dowiedziałam się, że jest synem Caluma i że crashuje go. Poza tym zamartwiało mnie to, że jego przyjaciele o tym wiedzą. Obiecali, że nie pisną słówka, ale czy na pewno mogę im ufać? Wierzę Scottiemu, że zrobi wszystko by się nie dowiedział, ale przecież nie chodzi z nimi 24/7. Kilka razy minęłam się z Joe na korytarzu. Nie spojrzał nawet na mnie. Z jednej strony się nie dziwię, skrzywdziłam go i ma prawo być zły, ale z drugiej strony... Kilka dni temu w mojej szafce pojawił się liścik, wiadomość, że mam uważać. Poinformowałam o tym tylko Alana, bo domyśliłam się, że może to być wiadomość od Daviesa. Alan powiedział, że mam się tym nie przejmować i on się tym zajmie, najwyżej poinformuje pana Hooda lub chłopaków, że jestem w jakimś niebezpieczeństwie. Tak, jemu tez powiedziałam o wszystkim. Przyjął to dosyć łagodnie, ale był zły, że zdecydowałam się na coś takiego. Znowu ratowałam także Iana z jego narkotykowego stanu. Martwię się o niego, z dnia na dzień staje się bardziej niewidzialny.

Obecnie chodzę po galerii. Jest 22 grudnia, za dwa dni Wigilia, a jutro mamy wigilię „przyjacielską".

*Retrospekcja*

- Dobra panienki, ostatnie dwa kółka i możecie iść do domu – krzyknął nasz trener. Pokiwałyśmy głową na znak, że zrozumiałyśmy i zaczęłyśmy biegać. Po skończonym treningu szłam z Jane do szatni śmiejąc się z czegoś, gdy przed twarzą pojawiła mi się znajoma sylwetka.

- Nick, hej, co tutaj robisz, wasz trening skończył się już dawno – przywitałam się z chłopakiem – co tutaj robicie – dodałam widząc jak za chłopakiem biegnie zdyszany Scotty.

- Kurwa Hood, trampki ci się palą, mógłbyś zwolnić – odparł zmęczony chłopak. Zaśmiałyśmy się z niego.

- Co się stało chłopcy? – zapytałam znowu

- No bo Blake, jest taka propozycja, w sensie ja mam dla ciebie propozycję, w sensie chłopacy też, ale ja zgodziłem się ci ją powiedzieć, w sensie oni chcieli ale nie mogli, w sensie mogli ale nie chcieli, to znaczy, wiedzieli, że masz trening

- Chcemy żebyś wpadła razem z Jane na naszą wigilię. Tylko nasza paczka, osoby, które znamy – dokończył Scott za Nicholasa – stary, wiem, że czekałeś tu ponad półtorej godziny, żeby to powiedzieć ale twoja wypowiedź nie miała ani ładu ani składu.

- Nie prawda – rzekł speszony Nick

- Kurwa stary, biegłem tu od przystanku do ciebie bo powiedziałeś, że – i tu Clifford urwał, bo Nicholas brutalnie zatknął mu usta

- Pojawicie się?

Spojrzałyśmy się na siebie z Jane umownie i odpowiedziałyśmy w tym samym czasie

- Będziemy.

- Świetnie, Clifford wyśle wam adres, do zobaczenia! A ty chodź paplo – powiedział i wziął go pod pachę i wyszedł z nim ze szkoły.

* Koniec retrospekcji*

Tak więc jutro mamy naszą przyjacielską wigilię. Poszłam dzisiaj na zakupy z myślą kupna jakiś drobiazgów dla chłopców i Jane. Z tego co wiem, to będziemy jedynymi dziewczynami na przyjęciu. Na szczęście o jedzenie i jakiś alkohol nie musimy się martwić. Irwinowie zarządzili składkę i obiecali, że zajmą się wszystkim. Tak więc rozpoczynam poszukiwania.

Zaczęłam od Jane i jej kupiłam paletkę do oczu, balsam do ust i czarny, koronkowy stanik.

Alanowi kupiłam perfumy, zapach do samochodu i nasze zdjęcie z ostatniej imprezy zapakowałam w ramkę.

Lovely Sponsoring // Calum HoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz