#27

462 28 1
                                    

Nastał świt. A ja nadal siedziała i wpatrywałam się w jeden punkt  na ścianjke.Mojey były podkrążone i ledwo cokolwiek przez nie widziałam. Byłam wycieńczona, próbowałam wstać, ale na marne. Moje ramię było całe od krwi. Musiałam zmienić opatrunek. Ostrożnie odwinęłam i zobaczyłam, że rana prawie się zagoiła. Było to nie możliwe, przebiegała przez pół ramienia i krwawiła jak diabli, a teraz już prawie jej nie było.

Usłyszałam czyiś głos był mi znany ale nie mogłam sobie go przypomnieć. Jedyne co w tej chwili mogłam zrobić to krzyczeć.

Ktoś wchodził po schodach. Otworzył je i zobaczyłam w nich Arona. Widząc mnie szybko podbiegł i nie zadając pytań wziął mnie na ręce i zeszliśmy z drzewa. Ruszył ze mną prawdopodobnie do królestwa. Oczy zaczęły mi się zamykać. Nie miałam już na nic siły. Zamknęłam je i już nic mnie nie obchodziło.

------------------------------------------------------

Obudziłam się. Znalazłam się w moim pokoju. Chciałam wstać, ale byłam za słaba żeby się podnieść. Wtem do pokoju wszedł Aron niosąc w ręce kubek. Popatrzył na mnie i się uśmiechnął. Podszedł do mnie, usiadł i chwycił mnie za rękę.

-Cześć-zaczął.

-Witaj-powiedziałam.

-Jak się czujesz?-zapytał.

-Dobrze tylko całe ciało mnie boli-rzekłam.-co ty tu robisz?

-Wiesz jutro są twoje urodziny, chciałem zrobić ci niespodziankę i przyjechać wcześniej.-mówił.

-Ciesze się, że jesteś.-powiedziałam.

-Co ty robiłaś w tym domku na drzewie?-zapytał.

I tak oto musiałam mu jak zawsze wszystko opowiedzieć.

Był strasznie zły po tym co mu powiedziałam, ledwo byłam w stanie go uspokoić, ale się udało.
Przybliżyła się do mnie bliżej i mnie przytulił.

Wtedy do komnaty weszli wszyscy, którzy przybyli na moje przyjęcie. Odsunęłam się od niego i poprosiłam go, aby pomógł mi się podnieś.

-Wszystko w porządku?-zapytał brat.

Kiwnęłam twierdząco głową.

-Miałaś wiele szczęścia, gdyby nie Aron prawdopodobnie nadal byś tam była.-odezwał się ojciec.

-Tak wiem-powiedziałam i spojrzałam się na niego posyłając mu ciepły uśmiech pełen wdzięczności.

-Potrzebujesz czegoś?-zabrzmiał głos mojej mamy.

-Nie niczego nie potrzebuje-uśmiechnęłam się.

-Kiedy będę mogła wstać?-zapytałam.

-Lekarz zalecił leżenie i nie pozwoli ci pod żadnym pozorem nie wstawać.-zabrzmiał inny głos, prawdopodobnie należał on do Króla Thranduila.

Wszyscy posiedzieli przy mnie, po czym dali mi odpocząć. Leżałam wpatrując się bez sensu w sufit. Do mojej komnaty wszedł brat.

-Nie przeszkadzam ci?-spytał.

-Oczywiście, że nie. Wchodź.-rzekłam.

-Powiesz mi dlaczego tam pojechałaś?-zapytał.

-Poprostu wydarzyło się coś i poprostu miałam tego wszystkiego dość.-odpowiedziałam.

Nie przyznałam mu się oczywiście, że zrobiłam im to  trochę na złość.

-A co się wydarzyło?-ciągnął.

-Nie chce o tym mówić.-powiedziałam.

-Dobrze, ale jak będziesz chciała pogadać to wystarczy, że mnie zawołasz.-rzekł kierując się w stronę drzwi.

-Dziekuje-odpowiedziałam.

Zaczęło mi się już patrzenie w sufit. Czułam się znacznie lepiej i postanowiłam wstać za wszelką cenę.  Było już późne popołudnie. Zeszłam ostrożnie na dół i wyszłam na dwór zaczerpnąć świeżego powietrza. Udałam się na taras. Usiadłam i siedziałam patrząc się przed siebie. Siedziałam dobrą godzinę. Poszłam na kolację. Wchodząc wszystkie oczy były zwrócone w moją stronę.

-Mówiłam ci żebyś nie wstawała z łóżka-powiedział ojciec.

-Nie mogłam już leżeć, a poza tym trochę ruchu mi nie zaszkodzi.-odpowiedziałam.

Podeszłam do stołu i usiadłam. Zjadłam mój pierwszy posiłek od wczoraj.

Rozglądałam się po sali, ale nigdzie nie ujrzałam Legolasa.
Zresztą po co ja o nim myślę, po tym jak mnie potraktował powinnam mieć go gdzieś, ale tak zwyczajnie w świece nie mogłam. Skończywszy jeść poszłam na mały spacer na polane, biorą ze sobą łuk ze strzałami i miecz. Chciałam oczywiście poćwiczyć.

Nie wyszłam z prawy. Nie trenowałam za długo. Zaczęło się robić ciemno i zimno. Poszłam więc do zamku.

Cały czas nie widziałam Legolasa, chciałam o niego zapytać brata, ale tajemniczo on też znikną, więc udałam się do Elizabeth.

Znajdowała się w swojej sali. Weszłam powoli. Spojrzała się na mnie i ochoczo zachęcała żebym weszła. Była uśmiechnięta i radosna.

-Witaj, wiesz może gdzie jest mój brat i Legolas?-zapytałam.

-Legolas gdzieś wyjechał, a twój brat wyjechał odrazu po kolacji. Do tej pory nie wrócili. Martwię się o nich-rzekła.-a jak się czujesz?

-Czuje się znacznie lepiej.-odpowiedziałam.

Zapanowała między nami cisza.

-Elizabeth, czy kiedyś ważna osoba w twoim życiu powiedziała ci, że nie chce cię znać?-zapytałam.

-Nie nikt mi jeszcze nie powiedział, dlaczego pytasz?-powiedziała.

Opowiedziałam jej również cała historię, przytuliła mnie i mówiła, że wszystko będzie dobrze.

Przesiedziałam z nią cały wieczór. Nie chciałam jej już męczyć. W swoim stanie w jakim się znajdowała powinna odpocząć. Wstałam więc i wyszłam dziękując jej za poświęcony czas.

Po drodze wpadłam na Arona. Zaprosiłam go do siebie i razem spędziliśmy dobre dwie godziny. Później poszedł prosząc mnie bym odpoczęła. Jedynka ja musiała się umyć. Wzięłam głęboką rozgrzewająca kąpiel.
Dopiero kiedy moja skóra zaczęła się marszczyć wyszłam z wanny i udałam się do łóżka. Tego wieczoru nie męczyły mnie koszmary i mogłam normalnie w świecie spać. Zaśnięcie nie zajęło mi długo i chwile potem zasnęłam.

Dziękuję, że wytrwałeś do końca, a nawet  i do tego rozdziału. Mam nadzieję, że ci się spodobał.

Życie Cassandry [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz