#9

716 37 1
                                    

      ~Dzień przed wyjazdem~

Jak to zawsze bywa (a bywa przeważnie) w naszym królestwie panował chaos. Co było normalne ,gdy mieliśmy gdzieś wyjechać.

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Podeszłam do nich i je otworzyłam. Moim oczom ukazał się mój ojciec. Stal uśmiechnięty.

-Kochanie chyba powinnaś już wstać?-spytał

Spojrzałam na niego pytająca.

-Dlaczego tak wcześnie - po czym spojrzałam na zegarek. Była godzina 6:30-i znów spojrzałam na tatę.

-Jest to bardzo ważny wyjazd dla nas jaki i dla ciebie. -powiedział

Znów spojrzałam się na niego pytająca po czym powiedziałam:

-Dlaczego dla mnie też? Przecież to jest zwykły bal. Czyż nie ?

-Kochanie. Jedziesz z nami pierwszy raz i chcielibyśmy ci powiedziec też parę ważnych rzeczy- pojrzał się na mnie czy go słucham. I mówił dalej- będzie też dużo innych królów i książąt , moglibyśmy zawrzeć z nimi sojusz i takie tam. Więc ubierz się zejdź do nas na śniadanie , a wszystko ci powiemy. -skończył i tak wyszedł.

Zrobiłam to co kazał i po 10 minutach byłam już na dole.
Całe śniadanie rodzice mi wszystko tłumaczyli.

Skończywszy wyszłam i poszłam do krawcowej przymierzyć suknie, w której będę wyglądać jak "księżniczka" którą byłam.

Suknia leżała idealnie. Podeszłam do lustra i przejrzałam się. Wyglądałam naprawdę przepięknie.

Długa miętowa suknia do tego piękny diadem i naszyjnik. Krawcowa spisała się idealnie i nie kłamała, że będę wyglądać bajecznie. Byłam bardzo szczęśliwa. Zdjęłam ją ostrożnie i odłożyłam , po czym Avalon (tak nazywała się krawcowa) schowała ją ostrożnie do wielkiego pudełka.

Przebrałam się i oczywiście poszłam poćwiczyć.

Usłyszałam za sobą jakiś szelest. Podeszłam bez namysłu , odsunęłam zarośla ,a z nich wyskoczyła grupka orków. Bez zastanowienia sięgnęłam po miecz gotowa uderzyć. Z krzaków wypadał jeden po drugim , było ich może z piętnastu z tego co naliczyłam. Oddając ostatni cios , jego ostrze przejechało mi po poliku. Upadłam. A ork stał nade mną , chcąc mnie zabić. Ja jednak zrobiłam unik , wstałam i wbiłam mu ostrze prosto w serce i padł na trawę.

Cała roztrzęsiona udałam się do pałacu , starając się zatamować krwawienie. Idąc i przyciskając kawałek szaty ,który oderwalam od mojego stroju , wpadła na mnie mama. Starając się by nie zauważyła co mi się stało , próbowałam ja szybko ominąć . Jednak moje starania poszły na marne.

Mama wystraszona spytała:

-Matko kochana ! Co ci się stało?

Ja opowiadając a przynajmniej próbując opowiedzieć co się stało nie zostałam wysłuchana. Przez jej przerywanie.

Złapała mnie za rękę i szybko poprowadziła do pielęgniarki.

Zostawiła mnie samą, a gdzieś się udała.
Siedząc prawie godzinę , w końcu wyszłam. Straciłam dość dużo krwi , czułam się bardzo źle. Gdy miałam już wychodzić do pomieszczenia weszli rodzice. Gdy ojciec mnie zobaczył bardzo się przestraszył. Nic nie mówiąc wziął mnie na ręce i zaniósł do mnie go pokoju.

Położył mnie na łóżku i pogłaskał po głowie po czym powiedział:

-Wszystko będzie dobrze , zaraz przyjdzie do ciebie lekarz i cię dokładnie zbada. - po czym wstał a do mojego pokoju wszedł lekarz.

Zbadał mnie . Prócz rany na policzku nic mi nie jest. Uśmiechnęłam się do niego , a on odwzajemnił to i wyszedł.

Chyba musiałam usunąć , bo gdy się obudziłam obok mnie siedzieli rodzice.

Pojrzeli się na mnie i radośnie uśmiechnęli.

-Jak się czujesz - spytała mama.

-Bardzo dobrze. Nic mi nie jest.-odpowiedziałam.

-Razem z ojcem zdecydowaliśmy - przerwała - ,że lepiej będzie jak nie pojedziemy na ten bal.

Po czym wymienili spojrzenia.

-Ale na prawdę nic mi nie jest. Jutro będzie już dobrze i będziemy mogli jechać- uśmiechając się i czekając na ich odpowiedź.

Po długich namowach w końcu się zgodzili , po czym kazali mi odpoczywać. Dostałam również potem kolacje i leki. Po czym zasnęłam , szczęśliwa.

Życie Cassandry [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz