#32

393 22 6
                                    

Był już prawie ranek, obudziłam się i usłyszałam znajomy mi głos. Wołał mnie. Myślałam, że to ktoś z  rodziny, coś ode mnie chce. Lecz nigdzie nikogo nie dostrzegłam. Chciałam wrócić do spania i kiedy miałam już zasypiać znów usłyszałam ten sam głosi znów mnie wołał. Wystraszyłam się. 

-Nie bój się-powiedział

-Kim jesteś?-zapytałam 

-Twoją opiekunką-odpowiedział

-Dlaczego się nie pokażesz-spytałam

-Nie chciałam cię wystraszyć-rzekła

-Rozumiem, nie boję się już-mówiłam

Nagle przede mną pojawił się strumień biało-złotego światła tak jak za pierwszym razem, gdy ją spotkałam. Musiałam zasłonić oczy, jej blask był oślepiający. Z każdą chwilą oślepiające mnie światło gasł, a ja coraz bardziej widziałam jej sylwetkę. 

Była ubrana w białą suknię, jej włosy były bardzo długie i ciemne dokładnie nie mogłam stwierdzić jaki był ich kolor, na jej głowie widniał diadem. Twarz jej natomiast była łagodna. Wyglądała na młodą. 

-Jestem tu, aby ci pomóc Cassandro-rzekła-modliłaś się i o to jestem. W czym mam ci pomóc?

-Elizabeth, narzeczona mojego brata jest w śpiączce i chciałabym jej pomóc, ale nie wiem jak używać moich mocy, dlatego poprosiłam ciebie.-powiedziałam 

-Więc pomogę ci i pokażę jak to się robi, a potem będziesz musiała ćwiczyć-rzekła

-Ale jak ja nie będę wiedziała co robić? Jak się uczyć, co robić, co myśleć, co mówić-ciągłam 

-Spokojnie moje dziecko, będę przy tobie-odrzekła 

-A skąd ja będę wiedzieć, że mam ćwiczyć i,że jesteś przy mnie?-paplałam 

-Będziesz ćwiczyć kiedy będziesz chciała, wystarczy, że pomyślisz o mnie, a usłyszysz mój głos w swojej podświadomości-głosiła-ale teraz nie traćmy czasu. 

I też tak zarobiłam, ubrałam się szybko i czym prędzej zeszłam na dół, byłam zestresowana. Przy Elizabeth siedzieli wszyscy. Nie zorientowałam się rano, że przy mnie nie ma mojego brata. Nawet nie wiedziałam kiedy wstał. Ale to nie teraz było ważne. Otrząsnęłam się i weszłam do nich. Wszyscy się na mnie spojrzeli, nie dałam rady posłać mi uśmiechów. 

Podeszłam do niej, złapałam ją za rękę. Brat z Legolasem i ojcami wiedzieli  co chcę zrobić, bo usłyszałam kogoś głos:

-Nie jesteś jeszcze gotowa i nie masz pojęcia co się wiąże z tym jak zrobisz coś źle-rzekł Legolas

-Nie powinnaś ryzykować, to może was zabić-odezwał się Elader. 

-Lekarze coś wymyślą-kolejny odezwał się mój ojciec.

Nie przejęłam się ich słowami i robiłam swoje. 

Skupiłam się i słuchałam wszystkiego dokładnie, to co mówi mi wróżka. Wypowiedziałam jakieś słowa, których zupełnie nie rozumiałam. Później pomyślałam o tym co chcę żeby się stało. 

Wokół niej pokazała się jakby jakaś tarcza. Była biała i cienka. Odsunęłam się od niej na bezpieczną odległość. Czekając co będzie się działo, nagle zobaczyłam jak jej ciało zaczęło się podnosić w powietrzu. Spanikowałam i myślałam o najgorszym, jednak dochodziła do mnie myśl, że nie mam się martwić i wszystko idzie z godnie z planem. Jednak nie byłam do końca przekonana ,że wszystko jest w porządku, lecz jedyne co mi zostało to czekanie. 

Lecz później jej ciało z powrotem znalazło się na łóżku. Wszyscy w nerwach czekali. Nagle poczułam przyszywający mnie ból głowy, a w tym samym czasie obudziła się Elizabeth. 

Złapałam się ściany, zrobiło mi się strasznie słabo. Jednak nikt tego nie zauważył, wszyscy byli skupieni na niej. Ledwo doczłapałam się do drzwi, a od nich poszłam do pokoju odpocząć. 

Zachodząc położyłam się i z chwili na chwilę się poprawiało. Podziękowałam mojej opiekunce i poszłam na przejażdżkę. 

Koń widząc mnie parskną, a ja się zaśmiałam. Wzięłam go i udałam się nad strumień, który znajdował się w lesie. 

Po dwudziestu minutach byłam na miejscu. Podstawiłam  konia blisko wody by się napił, a sama usiadłam na jednym z kamieni. Siedziałam, nie myśląc o niczym. Nie wiedziałam po co tu przyjechałam, po prostu, jakoś samo mnie tu przyciągnęło. 

Odpoczęłam psychicznie, od tego co się stało dzisiaj. 

Pewnie był to pomysł mojej opiekunki

Wróciłam z powrotem do zamku, było południe, a ja nie jadłam śniadania. Poszłam do kuchni i tam zjadłam obiad, nie miałam ochoty siedzieć tam z nimi. Nie wierzyli we mnie. Zrobiło mi się smutno. Własny brat z Legolasem, nie spodziewałam się tego po nich, ale cóż pomyliłam się. 

Zjadłam i poszłam do swojego pokoju. Po drodze wpadłam do ogrodu po świeże kwiaty by włożyć je do wazonu by przystroić  nimi pokój. 

Zebrałam piękny bukiet najróżniejszych kwiatów. Wzięłam wazon, nalałam do niego wody i postawiłam na jednej z półek. Otworzyłam okno i pościeliłam łóżko. 

Zaczęło mi się nudzić, ktoś zapukał do drzwi, nie chciało mi się wstawać. Krzykłam tylko proszę, a już po chwili drzwi się otworzyły i stał w nich mój brat.

-Nie przeszkadzam?-zapytał

-Jestem zajęta-odpowiedziałam poważnie

-A co robisz?-spytał

-Myślę. Możesz sobie iść?-nadal mówiłam poważnie 

-Aha-zaśmiał się

-Coś nie tak?-zapytałam śmiertelnie poważnie 

-Nie wszystko w porządku, o co się złościsz?-powiedział

-O nic, możesz już iść?-dopytywałam 

I poszedł bez słowa. Dochodziła szósta. Poczytałam książkę i poszłam się umyć. 

Podeszłam do okna. Na niebie widniało mnóstwo gwiazd. Uwielbiałam takie wieczory. Usiadłam na parapecie i wpatrywałam się w nie. Zaczęłam wspominać dawne czasy spędzone z moim bratem jak byliśmy mali i te niedawne spędzone z Aronem. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Ale po pewnym czasie także przypomniały mi się te złe chwile. Żałowałam, że się wydarzyły. Ale nic już nie mogłam na nie poradzić. Szybko "wygoniłam" je z moich myśli i zaczęłam marzyć. Nie wiem ile siedziałam, ale zaczęło robić się zimno. Zamknęłam okno i udałam się do łóżka i po paru minutach spałam. 



Kochani jeśli rozdział by się nie pojawił lub chcielibyście o coś zapytać piszcie w komentarzach  i różne takie pojawią się w "Książce Nominacje i ogólne informacje."

Rozdział się podobał?  Napisz komentarz zachęcasz i motywujesz mnie tym do dalszego pisania!

Życie Cassandry [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz