#40

311 24 3
                                    

Obudziłam się i podeszłam do okna. Otworzyłam je i idąc do łazienki zauważyłam, że na biurku leży list. Podeszła i otworzyłam go.

Cassandro!
Możemy się spotkać w twoje okolicy, a dokładnie to w pobliskiej wsi. Proszę spotkajmy się jutro o dziewiętnastej.
Ashe

Włożyłam do go  szuflady, a sama poszłam do łazienki.

Zeszłam na śniadanie. Pierwszy raz się nie spóźniłam. Zjedliśmy wszyscy spokojnie i w miłej atmosferze.

Poszłam poćwiczyć. Do treningu dołączył brat z księciem. Walczyłam sama przeciwko im. Ledwo dawałam radę, ale jakoś dawałam. Świetnie się razem bawiliśmy.

Później mnie opuścili, a ja miałam czas na to by poćwiczyć moje inne moce.

Przywołałam moją opiekunkę i zaczęliśmy ot tego co wcześniej, od ziemi.

Robiłam duże postępy, widziałam je. Prawie do perfekcji opanowałam ten żywioł.

Było bardzo gorąco, wzięłam kąpiel i zeszłam na dół do rodziny, która siedziałam w takie dni na tarasie.

Kiedy przyszłam wszyscy ucichli.
-Co jeszcze robiłaś, gdy cię zostawiliśmy?-spytał podejrzanie Elader.

-A co niby miałam robić?-zapytałam

-No tego nie wiemy. Pytamy się ciebie.-odpowiedział brat.

-Siedziałam i myślałam-powiedziałam.

-I czym myślałaś?-dopytywał.

-Czy to ważne ? To chyba moja sprawa o czym myślę.-mówiłam zła.

-Tak, ważne.-odezwał się ojciec.

-Nie wasza sprawa-rzekłam wściekła

-Przestańcie-wtrąciła się mama-dajcie już jej spokoju. Stale na nią coś mówicie.

Byłam wdzięczna mamie za to. Może to co mówiła coś zmieni, ale znając mojego ojca i brata to nie da żadnych efektów.

-Chciałam z wami posiedzieć spokojnie, a wy jak zawsze. Później przychodzicie i przepraszacie, a później od nowa. Mam was już serdecznie dość.-krzyczałam-niech któryś się tylko do mnie odezwie, albo przyjdzie do mnie.

Powiedziawszy to wyszłam. Miałam tego wszystkiego dość, a do tego jeszcze ta wiadomość od Ashe.

Położyłam się, chciałam czas spędzić sama.

Nie poszłam na obiad. Nie byłam jakoś specjalnie głodna. Zaczęłam czytać. Jedna z rzeczy, która mnie odprężała. I też to zrobiła.

Następie udałam się do stajni. Spotkałam w niej Austina. Dawno się z nim nie widziałam.

-Co tam u ciebie słychać?-spytałam

-W porządku, a u ciebie?-zapytał.

-Dobrze, dziękuję-powiedziałam.-dawno się nie widzieliśmy, gdzie byłeś?

-Byłem z wizytą u rodziny. Siostra miała urodziny i chciałem z nią być. Zostałem też na parę dni.-mówił.

-Rozumiem-rzekłam

Pożegnałam się z nim i wzięłam ze sobą konia ,i ruszyłam na trening.

Koń był w znakomitej formie. W nagrodę zabrałam go na przejażdżkę.

Zostawiłam go nieopodal rzeki, gdzie mógłby się napić. Byliśmy w tym samym miejscu, gdzie byłam wczoraj z Legolasem.
Znów spotkałam tego samego jelonka co wczoraj, zresztą tak mi się wydawało, że to ten sam jelonek. Podeszłam do niego. Nie wystraszył się. Więc podeszłam do niego jeszcze bliżej. Byłam z nim na wyciągnięcie ręki.

-Nie bój się. Dotknij mnie-powiedział.

Zrobiłam to.

-Co ty tu robisz?-spytałam normalnie.

Zrozumiał moje słowa, bo po chwili mi odpowiedział:

-Niw daleko jest moje stado, nie możemy iść dalej, bo moja mama jest ranna.

Pomyślałam chwilę.

Skoro umiem leczyć ludzi to zapewnie też zwierzęta.

- Mogę spróbować jej pomóc. Tylko zaprowadź mnie do niej.-rzekłam

Zrobił to też żadnej obawy, ufał  mi. Na prawdę nie daleko znajdowało się stado.

Powiedział do nich coś. Nie chciałam podsłuchiwać to też nie słuchałam. Czekałam.

-Cassandro, proszę rób swoje.-powiedział jelonek.

Podeszłam do niej. I powiedziałam moje zaklęcie.

Było to samo co z Elizabeth, bałam się, bo nigdy nie próbowałam na zwierzętach. Czekałam więc w napięciu, a gdy opadła na trawę, po chwili wstała. Podszedł do niej prawdopodobnie jej mąż, z tego co wnioskowałam. Przytulił ją. Tak to chyba robią jelenie.

Do mnie podszedł jelonek. Podziękował mi. Odprowadził mnie do miejsca gdzie z nim rozmawiałam. Pożegnałam się i ruszyłam do konia, który cały czas znajdował się na swoim miejscu. Kiedy obróciłam się żeby jeszcze go zobaczyć on zniknął.

Wzięłam konia i ruszyłam do zamku. Panował półmrok.

Akurat była wydawana kolacja. Przysiadłam się i zaczęłam jeść. Nikt nie odezwał się do nikogo słowem.

Poszłam do pokoju. Wzięłam kąpiel i usiadłam na parapecie wpatrując się w gwiazdy.  Powiedziałam chwilę i później weszłam do łóżka. Zmarzłam. Zaśnięcie nie zajęło mi długo.
Odpłynęłam do krainy Morfeusza.

Życie Cassandry [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz