#34

399 19 8
                                    

Był wczesny ranek, a ja musiałam wstać i to nie z własnego chcenia tylko z przymusu.
Wyjeżdżaliśmy już trzy dni przed do Mrocznej Puszczy. Dlatego, że tata, brat, książę oraz Król Thranduil musieli porozmawiać o czymś ważnym.
Zeszłam ospale na śniadanie. Rodzice przywitali mnie. Posłałam im tylko uśmiech, jedyne na co było mnie stać w moim stanie.

Zjadłam szybko i poszłam spakować się. Po dobrych dwudziestu minutach byłam gotowa.
Szłam po schodach wlokąc swoją torbę. Puściłam ją po schodach, a ona dalej już sama zjechała na dół.
Chwilę potem byliśmy już wszyscy w środku pojazdu i ruszyliśmy w drogę.
Brat z Elizabeth ruszyli tuż za nami.

Po dość długiej podróży w końcu dotarliśmy. To miejsce zawsze robi na mnie wrażenie i teraz też tak było.

Podjechaliśmy pod zamek. Czekali już na nas.
Czułam, że coś jest nie tak. Na twarzy Króla jak i Legolasa było widać, że są zdenerwowani i spięci.

Przywitałam się z królem poprzez ukłon, a z Legolasem poprzez pocałunek w polik.

Weszliśmy do środka wszyscy gdzieś  poszli, ja natomiast udałam się do swojej komnaty, by tam odpocząć i się odświeżyć.

Zeszłam na dół. Wszyscy znajdowali się przy stole. Weszłam i usiadłam obok księcia.

Po zjedzonym posiłku panowie nas opuścili, ponieważ mieli jeszcze dużo do omówienia.

Zaczęło mi się nudzić. Poszłam specjalnie do nich z nadzieją, że coś usłyszę.

Przystawiłam ucho do drzwi i czekałam.

-Ona nie może z wami jechać-mówił głos jakiś głos, nie mogłam stwierdzić do kogo należy.

-Ale ona jest nam potrzebna. Wykazała się już dwa razy.-powiedział inny głos.

-Ale ona była z wami-mówił któryś.

-Uratowała nas. Była sama.-odezwał się jakiś głos.

-Za bardzo się o nią boję-powiedział, pogubiłam się kompletnie, który głos należał do kogo.

-Ale będzie nas czterech z nią-odezwał się dotąd nowy nie znamy mi głos.

Nagle głosy ucichły i nie wiedziałam co się tam dzieje. Usłyszałam  jak ktoś zbliża się do drzwi. Szybko się odsunęłam i udawałam, że niby tam przechodzę.

W drzwiach ukazał się młody elf. Miał długie blond włosy, był dobrze zbudowany i do tego przystojny. Spojrzałam mu prosto w szare oczy. Były cudowne.

Ocknęłam się dopiero kiedy usłyszałam chrząknięcia.

Zrobiłam się czerwona jak buraczek. Wszyscy zaczęli się śmiać, oprócz Legolasa.

-Cassandro, skoro już tu jesteś to przedstawiam ci Eradora.-powiedział król Mrocznej Puszczy.

-A to jest...-nie zdążył dokończyć, bo mu przerwałam.

-Haldir.-dokończyłam.

-Skąd go znasz?-zapytał Legolas

-Wpadliśmy na siebie którego dnia, gdzie tu byłam.-powiedziałam.

-Więc w takim razie chodźmy-powiedział król.

Podeszłam bliżej Legolasa żeby się do niego przytulić i po to żeby się uspokoił. Spojrzał na mnie po czym odwrócił głowę.

-Co ci jest?-zapytałam.

-Co mi jest?-spytał.

-No, ale przecież tylko się zapatrzyłam w jego oczy. Są takie ładnie.-powiedziałam śmiejąc się.

-Pogarszasz swoją sytuację.-mówił.

-Znów chcesz się kłócić przez cały czas, który tu będę?-zapytałam.

Ten spojrzał na mnie i mnie pocałował.

-Takiej odpowiedzi się nie spodziewałam-powiedziałam i zaczęliśmy się śmiać.

Znów musiałam ich zostawić i zająć się sobą.
Było już południe. Chciałam udać się do Arona, ale chciałam z nim spędzić cały dzień, więc dzisiaj sobie darowałam.

Poszłam poćwiczyć. Zaszłam na polane. Wyciągnęłam łuk ze strzałami i po chwili widziałam jak pierwsza strzała ląduje w samym środku tarczy.

Wzięłam się za walkę na miecze. Tu już szło mi gorzej. Usiadłam zrezygnowana na trawie. Poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu. Odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam stojącego za mną Eradora.

-Może w czymś ci pomóc?-zapytał.

-Wiesz nie ma takiej potrzeby-odpowiedziałam.

-Widziałam jak walczysz i szczerze mówiąc nie idzie ci za dobrze.-rzekł.

-Wiem.-powiedziałam.

-Chciałabyś może poćwiczyć?-spytał

-Czemu nie-odpowiedziałam.

I zaczęliśmy ćwiczyć. Nauczył mnie paru nowych ruchów i sztuczek. Zaczęło iść mi całkiem dobrze. Zaczęliśmy pojedynek, który z nas wygra robi coś co ten drugi będzie chciał.

Nie miałam nic do stracenia więc bez większego myślenia zgodziłam się. Byłam pewna, że z nim wygram.

Ale moja nadzieja minęła kiedy wygrywał ze mną jeden do siedmiu.

Wygrał, a ja musiałam zrobić to co on chciał.

-Więc co mam zrobić?-zapytałam.

-Udasz się ze mną na przejażdżkę.-powiedział.

-Dobrze.-odpowiedziałam i ruszyliśmy w stronę zamku.
Poszliśmy prosto na kolację.

Wchodząc wszystkie głowy zwróciły się w naszą stronę.

Czułam na sobie wzrok Legolasa i wiedziałam już, że zacznie mnie o wszystko wypytywać.

Po kolacji idąc do swojego pokoju złapał mnie Legolas.

-Co z nim robiłaś?-zapytał.

-Ćwiczyłam, pokazał mi parę nowych rzeczy. A później zrobiliśmy pojedynek, który on wygrał i no teraz muszę zrobić to co on chce.-rzekłam.

-A co masz zrobić?-spytał spięty.

-Czy ty mi nie ufasz?-zapytałam.

-Odpowiedz mi na moje pytania-mówił zdenerwowany.

-Musze się z nim udać na przejażdżkę-odpowiedziałam.-teraz ty na moje.

-Ufam tobie, tylko nie jemu, ale obiecaj mi, że  ostatni raz się z nim spotkałaś i robiłaś cokolwiek.-mówił poważnie.

-Nie obiecuję ci, bo moje robić co chce i z kim chcę. I odrazu ci mówię, żebyś lepiej zaczął mi ufać.-mówiłam zła.

-Ale ja tobie nie pozwalam-mówił prawie krzycząc.

-I tak będę się z nim spotykać czy to ci się podoba czy nie.-powiedziałam zła.

-Jesteś moja własnością.-krzyczał

-Nie jestem żadną rzeczą czy czym kolwiek, a na pewno nie twoją własnością-powiedziałam, a po moich policzkach zaczęły lecieć łzy.

Pobiegłam do siebie i nie chciałam go widzieć. Poszłam się umyć i położyłam się spać. Nie chciałam o tym myśleć. Cały czas płakałam, nigdy nie przypuszczałam, że tak mi powie. Zawiodłam się na nim.

Obróciłam się na drugą stronę, ktoś zapukał do drzwi. Nie odpowiedziałam, udawałam, że śpię.

Nie widziałam kto to. Stał chwilę w drzwiach po czym je zamknął i odszedł.

A mi w końcu udało się zasnąć.

Życie Cassandry [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz