Rozdział 14

1.2K 74 2
                                    

Clarke POV:

Obudziły mnie promienie słoneczne wchodzące do mojego pokoju przez okno. Próbowałam otworzyć oczy, ale szybko pożałowałam mojej decyzji. Postanowiłam po mału przyzwyczajać moje oczy do światła. Po kilku próbach udało mi się rozszerzyć solidnie powieki. Przechyliłam się na bok i spojrzałam na zegar. Wskazywał on godzinę 6 rano. Świetnie. Wstałam z łóżka i oparłam głowę o ręce, przypominając sobie o wczorajszym błędzie.

Raven jest dla mnie jak siostra, więc zaczynam się o nią z lekka martwić. Może mamy teraz trochę trudny okres, ale to nie jest powód, by przekreślać naszych siostrzanych relacji. Ciekawe jak wy byście się poczuli gdyby wasza siostra się w was zakochała, czy cokolwiek. Zgaduje, że nieciekawie.

Wstałam w łóżka i wyszłam z pokoju. Poszłam załatwić potrzeby fizjologiczne, nikogo po drodze nie spotykając. Umyłam przy okazji zęby, by z rana nikogo nie powalić moim oddechem.

Następnie skierowałam się do pokoju brunetki, w celu sprawdzenia jej samopoczucia. Gdy uchyliłam drzwi mój wzrok zatrzymał się na łóżku Reyes, w którym aktualnie nie dostrzegłam nic innego poza kilkoma sztukami pustych butelek po różnych alkocholach i niektórymi lekko roztrzaskanymi. Weszłam prędko do środka czując na skórze niemiły chłód. Spojrzałam w prawą stronę i zauważyłam otwarte okno. Pod moimi powiekami zaczęły zbierać się łzy. Miałam w myślach najgorsze scenariusze. Pobiegłam do okna i wychyliłam się z niego powodując, że kilka kropel słonawej cieczy poleciało razem z wiatrem. Myślałam, że zaraz nie wytrzymam psychicznie i sama tam skoczę.

- Czem.. płaczsz, księżniczk?- usłyszałam za plecami znajomy głos i lekko niezrozumiałe słowa, zakończone czknięciem.

Odwróciłam się i oparłam o parapet, widząc moją brązowooką przyjaciółkę. Nie wyglądała ona może najlepiej, ale cieszę się, że chociaż żyje. Uśmiechnęłam się do niej, wierzchem dłoni ścierając zmoczone policzki, na których niedawno gościły potoki łez.

Brunetka leżała na ziemi obok biurka pokryta kocem, z butelką wódki w ręce. Reyes nigdy nie preferowała takiego rodzaju alkoholu. Temu na mej twarzy pojawiło się lekkie zdziwienie. Zauważyłam, że butelka była już oprużniona, a pomimo tego dziewczyna od czasu do czasu przykładała naczynie do ust. Nie mogłam dłużej tak patrzeć na rozkładającą się Raven, bo ten widok łamał moje serce. Zamknęłam okno, bo w pokoju panowała dość niska temperatura.

- Coś ty ze sobą zrobiła..- powiedziałam do niezbyt już odbierającej różne bodźce współlokatorki. Więc właściwie te zdanie mówiłam sama do siebie.

Podeszłam do niej wolnym krokiem. Przykucnęłam obok niej i wyrwałam jej butelkę z rąk. Z powodu mocnego etapu upojenia alkoholowego, ta czynność nie była wielce skomplikowana. W odpowiedzi na zabranie przedmiotu, otrzymałam niewyraźnie buknięcia w formie złości na moją osobę.

- Musimy Cię przenieść na łóżko, bo tutaj możesz się przeziębić- Kolejny raz powiedziałam, jak do ściany. Zdaje mi się, że te zdania mówiące niby do niej uspokajały w znacznej mierze mnie.

Chwyciłam w ręce jej ozimbiałe ciało i przeniosłam ją do mojego własnego łóżka, z powodu wylanych alkocholi na jej posłaniu. Gdy tylko położyłam ją na mojej jasnej pościeli to zauważyłam dużo sinych miejsc na ciele brązowookiej. Siniakom towarzyszyły różne poważniejsze i trochę mniej zacięcia. Najbardziej poważne okazały się te, w okolicach nadgarstka. Nie wyglądo to na próbę samobójczą, tylko bardziej jako niemiłe spotkania szklanych naczyń z ziemią i przy tym podrażnienia swojego przedramienia. Lecz nie miałam pewności co do tych teorii, więc postanowiłam sprawować opiekę nad Rav, tak długo jak się da. Przykryłam ją starannie pościelą i poszłam do łazienki w poszukiwaniu materiałów do opatrzenia ran brunetki.

It's complicated || ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz