Rozdział 46

723 53 5
                                    

Clarke POV:

- To niemożliwe!- pisnęłan, wyrywając starszej ode mnie kobiecie kartkę.

- To są fakty- powiedziała, krzyżując ręce na piersi.

- Głupota- fuknęłam wkurzona. Zielone tęczówki wpatrywały się we mnie tak, jakby chciały wywiercić we mnie dziurę.

- Wywiązałam się z moich obowiązków, teraz twoja kolej...- spojrzała przelotnie na jakaś kartkę na stole i dodała- Panno Griffin.

- Nie wierzę w twoje słowa, Pani Morgan- wyznałam, patrząc na obojętną twarz brunetki.

- Gdzie skrywa się aktualnie Alycia?- zapytała, zapisując coś na kartce.

- Masz na myśli Lexę?- zapytałam, by się upewnić.

- To zmyślone imię, wspomniałam już o tym- sprostowała, przelotnie na mnie spoglądając.

- No tak- mruknęłam, czytając ponownie kartkę z zapisanym odręcznie pismem. Było zapisane na niej prawdopodobnie, że niejaka Alycia Debnam Carey zamordowała mojego ojca ponad 10 lat temu. Co ciekawe ta kobieta to ponoć Lexa, Lexa Woods, moja dziewczyna. Głupota- Co Pani wie o Lexie?- zapytałam, spoglądając na zamyśloną kobietę.

- To Alycia, a nie Lexa. Opowiem ci, ale pierw ty odpowiedź na moje pytanie, Clarke- stwierdziła, patrząc na mnie spod grubych rzęs.

- Jest w moim mieszkaniu. 1616 Serrano Ave, mieszkanie numer 42 na 8 piętrze- skłamałam, ale najwyraźniej wiarygodnie, bo kiebieta zaczęła zapisywać dany adres.

- Jesteś pewna, że aktualnie jest w tym miejscu?

- Albo jest tam albo mnie szuka gdzieś w okolicach Los Angeles- to drugie to akurat nie kłamstwo, bo rozładował mi się telefon przez wyszukiwanie w internet wielu treści. Nie odbierałam żadnego połączenia od niej, ponieważ wiedziałam, że będzie chciała wiedzieć, gdzie się podziewam, a ja miałam do załatwienia sprawę z kartką, którą znalazłam w wewnętrznej kieszeni kurtki Octavii. Znalazłam w internecie ogłoszenie o poszukiwanej Alyci i było wklejone tam zdjęcie Lexy. Na początku myślałam, że to jakiś głupi żart, ale nie byłam do tego pewna, więc zadzwoniłam na podany do kontaktu numer. W słuchawce usłyszałam wysoki głos jakiejś kobiety, która niechętnie mnie umówiła na spotkanie z Vanessą Morgan. Na początku kobieta mówiła, że jej Pani nie ma czasu w najbliższym miesiącu, ale kiedy powiedziałam, że chodzi o sprawę z Alycią i że wiem, gdzie teraz ona jest, to stwierdziła, że mogę przyjechać kiedy tylko chcę. Miałam szczęście, że znalazłam tą kartkę przed zapłaceniem za zakupy, dzięki temu miałam pieniądze na taksówkę.

- Dobrze, to co chcesz wiedzieć o Alycii?- zapytała kobieta.

- Dlaczego w ogóle ją Pani szuka?- zapytałam, po chwili

- Sprawy osobiste- odpowiedziała szybko.

- A tak dokładniej?- zapytałam dociekliwie.

- Zrobiła coś złego osobie, która była dla mnie najważniejsza- wyznała, spoglądając na mnie i zaciskając pięść na długopisie. Spojrzałam na nią ze współczuciem pomimo tego, że nie wierzyłam w jej słowa- A kim dla ciebie był Jake Griffin?- zapytała, spoglądając na zgniecioną kartkę, którą niedawno położyłam na jej biurko.

- Był moim ojcem- odparłam, czując, jak mi oczy pieką od wypowiedzenia słowa "Ojciec".

- Kiepska sprawa- powiedziała obojętnie, zapisując coś w notatniku. Chciałam zobaczyć, co tam pisze, ale pisała bardzo drobnymi literami, więc nie udało mi się nie przeczytać- Czy byłabyś w stanie powtórzyć twoje wcześniej podane miejsce zamieszkania?- zapytała, mierząc mnie morderczym wzrokiem.

It's complicated || ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz