Rozdział 24

926 57 4
                                    

Octavia POV:

Tydzień minął jak w oka mgnieniu. Dzisiaj zostaję wypisana ze szpitala. Czy tylko ja się tak cieszę? Nienawidzę szpitali. Wszystko tutaj dziwnie pachnie, aż kręci mi się od tych zapachów w głowie. Od zeszłego tygodnia, codziennie odwiedza mnie Raven z siatką słodyczy. Taka przyjaciółka to dar z nieba. Dzięki niej z twarzy nie schodzi mi uśmiech.

Do pokoju weszła Pani Griffin z uśmiechem na twarzy. Cudowna kobieta. Troszczy się o pacjentów, jak o swoje własne dzieci.

- Witam, jak się czujesz?- zapytała mnie podchodząc do łóżka Lexy. Nie budzi się i nic nie zapowiada, że się obudzi. Mówiłam wcześniej, że chodzę z uśmiechem od ucha do ucha, ale jednak czasami płacze, gdy przypominam sobie o Woods. Chciała ze mną porozmawiać o swoim tajemnym życiu jeszcze przed jej.. wypadkiem..? Nie wiem jak to nazwać. Wygląda jakby ktoś ją bił przez dość długi czas. Kto jest w ogóle takim potworem, by ją tak skrzywdzić? Z zamysłeń wyrwała mnie ręka Doktor na moim ramieniu- W porządku?

- Tak, tak. Zamyśliłam się- powiedziałam szybko, kiwając głową.

Nic nie jest kurwa w porządku. Twoja przyjaciółka umiera. Nie możesz jej pomóc. Tylko siedziss bezczynnie i patrzysz- podpowiada mi moja podświadomość.

- Dzisiaj wychodzisz, cieszysz się?- pyta z uśmiechem.

- Oczywiście- odpowiadam bez zastanowienia- Za dwie godziny będę znowu wolna.

- Octavia, szpital to nie więzienie- tłumaczy starsza, a ja przewracam teatralnie oczami- Musimy jeszcze raz Ciebie zbadać i będziesz "wolna".

Kolejne badania, które mam nadzieje będą ostatnimi w tym tygodniu, przebiegły dość szybko. Dostałam nawet własny wózek inwalidzki w gratisie, na drogę. Tylko musiałam za niego zapłacić. 

Jeśli za coś płacisz, to nie jest już gratis, idiotko- karci mnie moja podświadomość.

- Zamiast wózka nie mogłam mieć kul?- pytam starszej Griffin, na co cicho się zaśmiała.

- Boję się, że byłoby Tobie ciężej, a tak, to przyjaciółki będą Cię wozić- puszcza mi oczko i znika, wychodząc z sali, z papierami w rękach. Zapewne poszła mnie wypisać. W końcu.

Chwytam w dłoń telefon i zaczynam przeglądać jeden z portalów społecznościowych. 

- Zwijaj swoje Kanadyjskie dupsko- spojrzałam w stronę, z której wydobywał się dźwięk- Jedziemy do domu!- wykrzyczała z radością Raven, wręcz skacząc ze szczęścia. Chciałabym teraz z nią tak poskakać.

- Jak pomożesz mi się przenieść na wózek, to będę już gotowa do wyjścia- powiedziałam, gdy brunetka podeszła bliżej.

- Dostanę naklejkę na auto? Taką z ostrzeżeniem "Niepełnosprawny w aucie"- zaśmiała się, a ja tylko marzyłam, by jej teraz przyłożyć- Życie by było piękniejsze. Nie miałabym trudności z parkowaniem- odparła, a ja czekałam, aż się przybliży ma tyle, bym mogła ją dopaść i udusić. Choć byłoby to ciężkie, mając do dyspozycji tylko jedną rękę. Zawsze można spróbować. 

- Jeszcze jedna uwaga, a cię wypatroszę- wysyczałam przez zęby, a Reyes najwyraźniej była ucieszona, że mnie wkurzyła, bo na jej twarzy pojawił się banan.

- Teraz brzmi to mało groźnie- stwierdziła, wskazując palcem wskazującym na moją osobę.

- Po prostu mi pomóż- powiedziałam podnosząc się na łokciu. Brunetka chwyciła mnie za ramię i pomogła się podnieś tak, by moje nogi wisiały zza łóżka. Przywiozła mi bliżej transport, chwyciła w talii i zwinnym ruchem przeniosła mnie na wózek inwalidzki- Dzięki.

It's complicated || ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz