Rozdział 27

1K 52 6
                                    

Lexa POV:

Przed oczami pojawiło mi się zdjęcie, które wręczyła mi Costia. Na fotografii był mężczyzna o jasnej karnacji, niebieskich oczach i jasnobrązowych włosach. Wyglądał on jak normalny, przeciętny człowiek po czterdziestce. Obróciłam zdjęcie i ujrzałam pustą, białą kartkę. 

- Co mam zrobić z tym zdjęciem?- pytam się, szturchając ramię dziewczyny. 

- Zawieś na ścianie- śmieję się blondyn, prowadzący auto. 

- Naprawdę śmieszne, Josh- komentuje niebieskooka- Przyjrzyj się i zapamiętaj jego twarz.

- Po co? Gdzie my jedziemy?

- Dowiesz się na miejscu, mała- mówi chłopak.

- Mam się z nim przespać czy co?

- Coś w ten deseń- stwierdza Josh, po czym wybucha śmiechem.

- Ten typ na zdjęciu to zły gość, który handlował organami dzieci przez prawie 5 lat, pozbawiając ich życia. Zginęło przez niego 150 osób, więc zanim zginie więcej, to trzeba coś zrobić, by to on zginął- wypowiada się Costia, a ja zaczynałam się robić zła. Jak możliwe, że przez takiego potwora zginęło tyle niewinnych dzieci?

- I co ja mam z tym wspólnego?- pytam. Blondyn się odwraca w moją stronę, a następne patrzy na pasażerkę obok niego.

- Mówiłaś, że jest inteligentna- mówi cicho do Costii, ale i tak to usłyszałam- Powiem ci to prosto z mostu.. Musisz go zabić- mówi, odwracając się na moment w moją stronę.

- Czemu ja?

- Ja jestem genialnym strategiem, a ty i Costia jesteście od tej brudnej roboty.

- To czemu ty tego nie zrobisz Costia?

- Jeśli chcesz być w tym biznesie, to musisz też dawać coś od siebie- tłumaczy mi starsza.

- Samo pieprzenie się z szefową nic nie daje- mówi Josh, po czym obrywa ode mnie z pięści w ramie.

- Zamontowałam do twojej broni tłumik- zaczyna ponownie Costia, podając mi mój pistolet- Cel będzie wychodził z pewnego miejsca, gdzie nie ma prawie nikogo oprócz niego. Musisz go tylko zastrzelić, ale najpierw z nim porozmawiaj chwilę. Resztę dowiesz się wkrótce.

- Załatwione- mówię, kiwając głową.

***

Gdy w końcu stajemy, to mocno zaciągam się powietrzem i chowam broń w kieszeń, zasłaniając ją zbyt dużą bluzą. Wychodzę sama i widzę od razu mężczyznę ze zdjęcia. Idzie gdzieś pieszo, a ja do niego szybko podbiegam.

- Przepraszam- odzywam się, a mężczyzna odwraca się w moją stronę. Pomimo ciemności mogę dojrzeć, że jego oczy błyszczą, jakby niedawno płakał.

- Tak?- robi dziwną minę, po czym poprawia swoją kurtkę. Jak na zabójce dzieci ma dość dobry gust- Nie mam zbytnio teraz czasu na rozmowy. Moje 11 letnie dziecko jest chore i muszę jej zanieść szybko lekarstwa- tłumaczy się. Już ci uwierzę..

- Obok mojego samochodu leży martwe dzie.. yy.. kot, martwy kot, zadzwoniłby pan na pogotowie?- wypalam, a na twarzy mężczyzny maluje się zdziwienie.

- Nie mam czasu teraz na żarty, naprawdę- mamroczę po czym się odwraca, omijając mnie. Jebany zabójca dzieci.

Szybkim ruchem wyciągam nóż z kieszeni, otwieram go i wbijam w gardło ofiary, następnie szybko wyciągam. Nie bałam się tego, że ktoś mnie tu zobaczy, bo to miejsce jest strasznie puste o tej porze. Poza tym i tak nic tu nie widać. Mężczyzna upada na ziemie, po próbach zatamowania krwawienia. Czekam teraz tylko na Costię i Josha, którzy zjawili się na miejscu dość szybko. 

It's complicated || ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz