Rozdział 47

745 46 8
                                    

Lexa POV:

Gdy się obudziłam to czułam, że leże na czymś zimnym i twardym. Otworzyłam oczy i obejrzałam się dookoła. Jestem w areszcie? Po chwili zauważyłam sylwetkę policjanta, który przechadzał się za moją kratą. Wstałam i podbiegłam do metalowych rur, napierając na nie moim ciałem, przez co wydały dźwięk skrzypnięcia. 

- Gdzie ja jestem?- zapytałam mężczyzny, ale ten nic nie odpowiedział. Cofnęłam się i jeszcze raz walnęłam w kraty, ale z barku. Znowu delikatne skrzypnięcie, nic więcej- Jestem niewinna!- wykrzyczałam.

- Powie to panienka w sądzie- odezwał się policjant, nie patrząc się w moim kierunku.

- Sądzie?- zapytałam, zaciskając palce na kratach- Nie mam prawnika.

- Wkrótce będzie mogła pani wykonać telefon.

Odwróciłam się i obejrzałam się po miernym zaopatrzeniu aresztu. Nie było tu okienka ani niczego na czym można by było się położyć. Jestem niewinna do cholery. Co to w ogóle za warunki? A jak zachce mi się wyjść do toalety? Oparłam się o ścianę i zjechałam po niej na ziemię. Usiadłam na niewygodnym podłożu i czekałam aż ktoś przyjdzie i powie, że to pomyłka.

Po kilkudziesięciu minutach przyszedł inny policjant z kajdankami w ręku. Podszedł do kraty i wyjął pęk kluczy. Łatwo byłoby mi go powalić na łopatki po czym zwiać z pomieszczenia. Ale w korytarzach jest więcej policjantów, więc i tak by mnie złapali. Wolałam być grzeczna. 

- Proszę się odwrócić, stanąć w rozkroku i położyć ręce na głowie- powiedział dość głośno mężczyzna. Zrobiłam wszystko to, co mi rozkazał, po czym usłyszałam brzęk kluczy. Następnie krata skrzypnęła i czułam, że mężczyzna dotyka moich dłoni. Cofnął je do tyłu i zapiął mi na nie dość mocno kajdanki. Przeszłam przez kraty na zewnątrz, czując, że mężczyzna trzyma moje ramię. Byłam ciekawa dokąd mnie prowadzi. Przeszłam przez kilka pomieszczeń i korytarzy, mijając w większości wściekłe miny policjantów. W końcu weszłam do pomieszczenia, w którym ściany były szare i jedynymi meblami stojącym w pomieszczeniu był stolik i dwa krzesła. Na stole zauważyłam telefon z przyciskami, jak w starych filmach. Poczułam ciepłe dłonie mężczyzny na mojej dłoni. Odpiął on zapięcie od lewej dłoni i zaprowadził do krzesła. Usiadłam, po czym moja prawa dłoń została przypięta do metalowego pręta, wystającego z boku stolika- Masz dwie minuty- powiedział, podsuwając bliżej mnie telefon. 

Nie myśląc długo chwyciłam słuchawkę i wbiłam w nim numer do Clarke. Usłyszałam sygnał, ale po chwili mnie rozłączyło. Wybrałam ten sam numer ponownie, ale po raz kolejny włączyła się sekretarka. Wiedząc, że kolejne połączenie też by było odrzucone, wybrałam numer do mojego przyjaciela. Po kilku sygnałach usłyszałam jego niewyraźny głos.

- Halo, kto mówi?

- Słuchaj Josh, to ja- zaczęłam- tu Alycia- szepnęłam do słuchawki, patrząc się na mężczyznę obok. 

- Alycia?- jego głos się zmienił na znacznie żywszy- Czemu dzwonisz z innego numeru?

- Jestem w areszcie. Ktoś mnie wrobił w gwałt- powiedziałam szybko.

- Gwałt?- pisnął- Kogo zgwałciłaś?

- Nikogo, idioto- mruknęłam- Wiedziałbyś o tym pierwszy.

- No nie wiem- fuknął cicho- Czego potrzebujesz, prawnika?

- Tak

- Nie ma sprawy, załatwię to, nie martw się.

- Dzięki wielkie. Mam jeszcze jedną prośbę- stwierdziłam- Musisz się dowiedzieć, gdzie jest Clarke. Proszę, znajdź ją, zadbaj o nią, cokolwiek, ale ma być bezpieczna.

It's complicated || ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz