Rozdział 43

785 49 7
                                    

Lexa POV:

Jechaliśmy czarnym, ośmioosobowym, kuloodpornym pojazdem w stronę banku. Byliśmy w nim tylko w piątkę, tak jak zakładał plan. Nick prowadził auto, a cała reszta siedziała z tyłu. Obejrzałam się jeszcze raz po znanych twarzach, zauważając, że Octavia nerwowo bawi się palcami. Camila z Lauren próbowały udawać, że się ani trochę nie stresują, ale poznałam je w ten pełny miesiąc i wiem, że naprawdę są miękkie. Złapałam za lufę od mojego karabinu, gładząc chropowaty materiał. 

Usłyszałam pisk hamujących opon, który oznaczał, że przyszedł już czas na główną część zabawy. Nałożyłam na twarz maskę z wizerunkiem zwierzęcia i podniosłam się z miejsca, tak samo zrobiła reszta załogi siedząca z tyłu. 

- DObrA, wiDzę WAs- usłyszałam, w słuchawce zacinający się głos Josha.

- Zacina się- powiedziałam szybko, poprawiając elektroniczny sprzęt na uchu.

- Lepiej?- zapytał wyraźniej.

- Tak.

- Dobra, kamery wyłączone, możecie wchodzić- usłyszałam kolejny głos, należący do gościa od zabezpieczeń i innych ważniejszych rzeczy.

- Już idziemy- powiedziałam, wychodząc tylnym wyjściem z pojazdu, a za mną moja trzyosobowa ekipa.

Gdy wraz z dziewczynami przekroczyłyśmy wejście banku, to podniosłam karabin w górę i wystrzeliłam kilka strzałów skupiając na nas całą uwagę. Dziesiątki kobiet i mężczyzn zaczęło piszczeć i chować się pod własne biurka. 

- Wyłączyłem sygnał, jesteśmy w martwej strefie- kolejny głos w słuchawce, który ledwo co usłyszałam przez piski ludzi. 

- Cisza!- wykrzyczałam, ale ludzie cały czas krzyczeli. 

 Pomału zaczęły mnie wkurzać wrzaski ludzi, przecież nic im nie robimy. Weszłam na pobliskie biurko, strzelając w górę, ponownie zwracając na siebie uwagę.

- Uwaga, Ludzie!- zaczęłam dość głośno- Nic nie chcemy wam zrobić! Jesteśmy tu po pieniądze, a nie po was, więc nie macie, co się bać! Jeśli będziecie współpracować, to wszyscy wyjdą z tego cało! Dlatego wszyscy się przymknijcie, bo nie będę już taka miła!

Zapadła głucha cisza, dopóki jeden śmiałek nie odważył się wstać i zacząć biegnąć w stronę wyjścia. Wiedząc jakie, by były skutki jego ucieczki, wycelowałam w niego z karabinu i pociągnęłam za spust. Kolejne wrzaski i piski, gdy jego ciało zderzyło się z ziemią. Zeszłam z biurka i poszłam w stronę windy, zostawiając dziewczyny same. Dokładnie wiedziałam, jak się ustawią, bo póki co wszystko idzie zgodnie z wcześniej ustalonym planem.

- Słyszałem strzały- powiedział przez słuchawkę Josh.

- Ciekawie. Ja słyszałam jeszcze piski i wrzaski- powiedziałam do mikrofonu, przymocowanego do słuchawki. 

- Co się tam stało?- zapytał.

- Nic czego nie przewidziałeś- odpowiedziałam, wchodząc do windy i wciskając poziom "-10".

- Dokładniej.

- Ktoś próbował uciec, więc go postrzeliłam- odpowiedziałam szybko, patrząc na zamykającą się windę. 

- Dobrze, wszystko idzie zgodnie z planem.

Gdy zjechałam już, na sam dół, to winda się otworzyła, a ja ujrzałam znajome twarze dwóch bliźniaków, przebranych za ochroniarzy i typa od zabezpieczeń w koszuli.

- W samą porę- skomentował najniższy, wciskając przyciski na dziwnym urządzeniu przypominającego laptopa. Kilka kabli, było połączonych z otwartym bezpiecznikiem od głównego sejfu. Sekundę później światło w pomieszczeniu zgasło i zapaliło się ponownie. Następnie usłyszałam dziwny pisk, po czym ogromne, okrągłe drzwi od sejfu się otworzyły- Kurwa, jestem geniuszem!- krzyknął ze szczęścia mężczyzna, skacząc radośnie.

It's complicated || ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz