Rozdział 35

793 48 2
                                    

Clarke POV:

Wracając ze sklepu natrafiłam się w kuchni na Raven dłubiącą w misce z płatkami. Spojrzała się na mnie i uśmiechnęła niechętnie. Odłożyłam ciążące mi siatki z zakupami na blat.

- I jak spacer?- zapytała, wyjmując łyżkę z miski i wkładając ją do ust.

- Nie było ich tam, ale się trochę uspokoiłam - skłamałam. Naprawdę to cholernie bałam się o tą dwójkę. Są bardzo ważnymi osobami w moim życiu i strata ich byłaby dla mnie wielkim ciosem.

- To dobrze, jestem pewna, że wkrótce wrócą - odparła, wstając z miejsca i odkładając miskę do zlewu - Może odpocznij. Zdrzemnij się, poczytaj książkę lub cokolwiek. Kipi od ciebie złością.

- Może powinnam- odpowiedziałam, siadając na krześle.

- Może w tym czasie spróbuję coś upichcić - przeciągała, szperając w reklamówkach.

- Przecież przed chwilą jadłaś - brunetka się głupio uśmiechnęła, a ja już wiedziałam o co jej chodzi - No tak, jesteś przecież Raven. Ty nigdy nie jesteś najedzona.

- Jeden punkt dla Griffindoru - rzuciła, pstrykając.

Nic nie mówiłam, tylko poszłam do swojego pokoju. Korzystając z pomysłu Rav, postanowiłam urządzić sobie drzemkę. Ubierając na siebie spodenki dresowe.

****

Obudził mnie zapach spalenizny, który przybył do mojego pokoju z kuchni. Spojrzałam na zegar i zauważyłam, że to już 21:00. Dość długa drzemka.

Zerwałam się z łóżka i pognałam boso do kuchni. Gdy już się w niej znalazłam, to zauważyłam w niej trzy zmęczone twarze i kilka przypalonych patelni w zlewie.

- Lexa, Octavia- zwróciłam się do przyjaciółek- Gdzie wy do cholery byłyście?!

- Zaczyna się- mruknęła pod nosem Rav- Jak już chcesz krzyczeć to na mnie-zaciekle broniła dziewczyn brunetka- To ja dałam im kluczyki i to ja przypaliłam te cztery patelnie, nie mając zielonego pojęcia jak ja doszorować- zaczęła szybko mówić, ale jej przerwałam.

- Raven, uspokój się. Nie będę na was krzyczeć. Chcę tylko powiedzieć wam Lexo i Octavio, że bardzo nieodpowiedzialnie się zachowałyście - odparłam, patrząc na tą dwójkę.

- Jechałam do Josha, mojego przyjaciela. Nie wiem czy go pamiętasz, ale mniejsza. Nie widział mnie kilka tygodni, dzwonił do mnie i nie wiedział co się ze mną działo. Musiałam do niego pojechać i mu wszystko wyjaśnić - wytłumaczyła się dziewczyna z wyjątkowym opanowaniem.

- Mniejsza- odparłam, kręcąc głową.

- Raczej nie zjemy dzisiaj wybornej kolacji, ale mamy sporo słodyczy w szafce i możemy zrobić sobie jakiś odjazdowy wieczór gier, seriali, czy cokolwiek- zaproponowała Raven.

- Bez alkoholu?- zaczęła marudzić Octavia.

- Zdaje mi się, że bez alkoholu też damy radę się dobrze bawić - odpowiedziałam.

- Nie ma mowy, pobiegnę szybko po kilka butelek wina, a wy przygotujcie te zabawy - stwierdziła Lexa, wstając z miejsca.

- Pójdę z nią - powiedziała Rav, również wstając.

- W porządku, to lecimy - rzuciła Lexa, chwytając Raven za nadgarstek i szybko znikając z nią z mieszkania.

- Nie wiem jakie zabawy chce Raven, ale ja osobiście planuje butelkę, albo obejrzymy jakiś film - stwierdziła O - A z racji tego, że jestem kaleką, to ty to przygotujesz.

It's complicated || ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz