Clarke POV:
Zaczynało się już robić ciemniej, a była dopiero 18. Nie wiedziałam o jaki "wieczór" chodziło Raven, ale wolałam wyjść szybciej. Ubrałam adidasy, cienką bluzę i wzięłam parę dolarów z domowych funduszy. Mam nadzieję, że Rav się za to nie obrazi. Wyszłam z mieszkania i kliknęłam przycisk koło windy, by ta wjechała na nasze piętro. Gdy już maszyna była na miejscu, to weszłam do niej i wcisnęłam guzik z numerem "0". Po drodze dosiadło się jeszcze trzech mężczyzn i jedna dziewczynka z deskorolką w ręce. Gdy winda się zatrzymała, to wszyscy wyszliśmy z bloku. Mężczyźni i dziewczynka rozeszli się, a ja stanęłam w miejscu i zaczęłam się zastanawiać, gdzie pójść. Zaczęłam się kierować w prawo, myśląc o różnych atrakcjach mojego miasta. Pierwsza myśl to było odwiedzenie muzeum, w którym roiło się od przeróżnych rzeźb i obrazów. Tak więc zaczęłam kroczyć w dobrze mi znanym kierunku.
Po niecałych 15 minutach byłam na miejscu. Strasznie się zawiodłam, gdy zauważyłam, że muzeum było dzisiaj otwarte tylko do godziny 18. Westchnęłam i obróciłam się, spoglądając na małą kawiarnię, z której aktualnie wychodziła starsza kobieta. Skoro i tak nie mam gdzie się podziać, to mogę tam chwilę posiedzieć. Tak jak pomyślałam, tak też zrobiłam.
Gdy znalazłam się już w środku, to usiadłam przy stoliku dla dwóch osób. Chwyciłam za menu i zaczęłam śledzić palcem napoje. Po niecałych dwóch minutach podszedł do mnie wysoki kelner z notatnikiem i długopisem w dłoni.
- Zdecydowała się pani na coś?- zapytał, miło się uśmiechając.
- Tak, poproszę gorącą czekoladę z bitą śmietaną- powiedziałam, odwzajemniając uśmiech.
- Dobrze- mruknął, zapisując zamówienie na kartce- Coś jeszcze?
- Narazie dziękuję- stwierdziłam, a brunet się oddalił.
Czekając, zaczęłam przyglądać się ludziom w kawiarni. Była tu starsza para, która zajadała się ciastem czekoladowym. Była tu grupka nastolatków, którzy robili zdjęcia swoich zamówień. Czułam się samotna, ponieważ tylko ja siedziałam przy stoliku sama. Podczas przeglądaniu się starszej kobiecie, dostrzegłam kątem oka, zbliżającrgo się kelnera z moją gorącą czekoladą. Położył ją przede mną, a ja poczułam piękny, czekoladowy zapach.
- Proszę bardzo, życzę smaczego- powiedział, uśmiechając się.
- Dziękuję.
Gdy kelner się oddalił, to dotknęłam opuszkami palców rozgrzanego szkła. Całość prezentowała się świetnie. Nie chciałam poparzyć sobie języka, tak więc chwilę poczekałam. Wyjęłam telefon i zaczęłam przyglądać portale społecznościowe, których dawno nie włączałam. Wzięłam łyka czekolady, która już była w idealnej temperaturze do spożycia.
Przypomniałam sobie, jak kiedy byłam mała, to zawsze robiłam sobie kakao do śniadania. Właściwie to zawsze robiła mi go mama lub tata. Gdy byłam juz nastolatką to moje życie wydawało się całkiem niezłe. Miałam sporo przyjaciół i moja mama kupowała mi wszystko co chciałam, ale przedtem było całkiem inaczej. Gdy moja matka mnie urodziła, to była na drugim roku studiów, rzecz oczywista, że nie pamiętam tamtego okresu, ale sporo słyszałam z opowiadań. Moja mama bardzo dobrze się uczyła, tak więc miała zapewnione studia prawie za darmo. Moja mama była wtedy w związku z moim ojcem. Studiowali w tym samym uniwersytecie, ale na innych kierunkach. Moja mama chciała zakończyć studia, by mnie wychować. Na szczęście mój ojciec się na to nie zgodził i sam zrezygnował z dalszej nauki, zatrudniając się w różnych firmach na weekend i na czas, gdy moja matka była już w domu. Gdy moja matka skończyła studia, to zaczęła spędzać sporo czasu na praktykach i kursach medycznych, nawet w weekendy. Medycyna to było jej marzenie od dziecka. Mój ojciec musiał zrezygnować z niektórych zakładów, by zostać ze mną w domu. Bieda panowała w moim domu i nie zawsze były pieniądze na nowe ubrania lub jakieś spore ilości jedzenia. Gdy poszłam do szkoły w wieku 5 lat, to mój ojciec zaczął pracować więcej, przez co żyło nam się coraz lepiej. W szkole poznałam Raven i Octavię, które dzieliły się ze mną batonikami i ciastkami, jak miały je w szkole. Nigdy nie zapomnę, jak kiedyś Raven wzięła dwa opakowania ciastek do szkoły i podzieliła się ze mną po równo. Octavia oczywiście wtedy się obraziła na Rav za to, że ta jej nie dała, tak więc się podzieliły częścią brunetki na pół. Gdy ukończyłam 7 lat, to moja mama w końcu skończyła kursy i trafiła do normalnej pracy w oddziale chirurgicznym. Kupiliśmy wtedy większe mieszkanie bliżej mamy pracy i mojej szkoły. W tygodniu rzadko spotkałam moją mamę, a w weekend zazwyczaj nie miała dla mnie czasu, bo robiła coś w papierach. Zazwyczaj wtedy tata zaprowadzał mnie do domu Octavi, która mieszkała niedaleko Rav. Zazwyczaj bawiliśmy się u niej na podwórku, a w tym czasie Bellamy starał się odganiać nas od jego "zioła". Starszy zawsze starał się wywyższać, tak więc wmówił nam, że choduje narkotyki. W rzeczywistości były to zwykłe chwasty, ale zawsze miałyśmy ubaw, kiedy starszy starał się nas złapać, gdy zerwaliśmy liść z jego chwasta. Kilka lat później zachorowałam. To nie była żadna poważna choroba, ale nie mogłam się ruszyć z łóżka. Nie mieliśmy jeszcze auta, więc nie mogliśmy jechać do szpitala. Moja mama zapisała na kartce jakieś leki i podała kartkę tacie. On miał po nie pójść, ale niestety tamtego dnia ostatni raz go zobaczyłyśmy.
CZYTASZ
It's complicated || Clexa
Fanfiction"- Czemu płaczesz?- zapytała szeptem. - P-przestań, proszę- wyjąkałam, cicho szlochając. - Nic ci przecież nie robię- zaśmiała mi się do ucha, a mi zrobiło się aż niedobrze od słuchania jej głupiego śmiechu. - Jesteś chora i naćpana- stwierdziłam, w...