Rozdział 41

919 50 10
                                    

Lexa POV:

Minął tydzień odkąd Clarke została u mnie na noc. Następnego dnia odwiozłam ją do niej i napotkałam w kuchni nasze nowe gołąbeczki, czyli Raven i Octavię. Nie ogłosiły, że oficjalnie są razem, ale słodziły sobie, aż chciało się zwymiotować czasami. Oczywiście bez urazy, dziewczyny.

Z powrotem zamieszkałam w mieszkaniu Clarke, ale nie spędzałam w nim aż tak dużo czasu. Zazwyczaj spędzałam w nim tylko wieczory, noce i porankiem zbierałam się do siebie. Przepracowywałam sporo godzin dziennie. Wraz z Joshem dopracowywaliśmy wszystkie najdrobniejsze szczegóły związane z przyszłym napadem na bank.

Zaczęły się wakacje dla wszystkich przyjaciółek, tak więc będę musiała zabierać Octavię ze sobą. Powiem reszcie, że znalazłam jej jakąś dobrą pracę na wakacje niedaleko mojego domu. Dzisiaj miały się zacząć przygotowania razem z resztą ekipy, która się zgodziła na udział, licząc na jakiś wielki procent. Z obliczeń wynika, że nie możemy każdemu dać więcej niż po 5%, z wielu powodów. Najważniejszym argumentem jest to, że organizowanie zajęło nam zbyt dużo czasu, by zaprzepaścić więcej niż 25% na załogę. Potrzebuję pieniądze i nie mam zamiaru ich rozdać byle komu.

Kilka godzin później byłam już z Octavią u mnie w domu. Coraz lepiej się z nią dogaduję, jakby zapomniała o wszystkim. Niestety o niektórych rzeczach nie idzie zapomnieć.

Usłyszałam warkot kilku silników. Poszłam do drzwi frontowych, by wpuścić resztę ekipy.

Wszyscy wkrótce siedzieliśmy w salonie, a dokładnie 9-osobowy zespół, w skład którego wchodziłam ja, Josh, Octavia, Nick, Camila, Lauren, jakiś chudy facet bez imienia i dwóch umięśnionych mężczyzn, którzy prawdopodobnie byli spokrewnieni, bo byli bardzo do siebie podobni. Siedziałam na przeciwko nich i przypatrywałam się ich rysom twarzy. I tak właśnie zaczęły się przygotowania do jednego z najbardziej legendarnych napadów w Los Angeles.

*tydzień później*

Dotknęłam palcami lufę od czarnego karabinu i uniosłam ją w górę.

- Celujesz za nisko- zwróciłam uwagę wysokiej kobiecie o kruczoczarnych włosach.

- Dobrze wiem, gdzie mam celować- prychnęła, zniżając celownik.

- Słuchaj, Lauren- zaczęłam, chwytając jej broń i odrzucając na ziemię- Jesteś o 7 lat młodsza i gówno wiesz o broniach.

- Słuchaj, Dziunia, nie jesteś moim szefem- powiedziała, chcąc się zgiąć, by podnieść broń. Na jej nieszczęście byłam szybsza i podniosłam karabin, zanim ona zdążyła go dotknąć. Wycelowałam w jej głowę i zaśmiałam się pod nosem.

- Lexa...- powiedziała z politowaniem Octavia, która też ćwiczyła w tym pomieszczeniu- Zostaw ją w spokoju i sama ćwicz.

- Miałam was uczyć- stwierdziłam, patrząc na nią krzywo.

- Uczyć, a nie celować w nas z karabinu- powiedziała cicho Camila.

- Ty się zamknij- rzuciłam, zmieniając celownik, by celował w Cabello. Broń w jej ręce także była skierowana na mnie.

- Ej!- krzyknął blondyn, który właśnie wszedł do pomieszczenia- Co tu się dzieje?!

- Lexa znowu się rządzi- wyjaśniła szybko Octavia.

- Alycia- blondyn podszedł do mnie i stanął przed moim celownikiem. Lufa od karabinu dotykała jego klatki piersiowej. Nie opuściłam broni. Blondyn złapał szybko rękoma za cylinder i spód lufy. Wyrwał mi broń z rąk i uderzył mnie ją w szczękę. Zgięłam się w pół, trzymając się za uderzone miejsce. Dotknęłam opuszkiem palca wskazującego mojej wargi, była rozcięta. Spojrzałam się zdziwiona na Josha, a ten wyglądał na wkurzonego- Wybacz, myślałam, że się obronisz. Chyba wyszłaś z formy- zaśmiał się kpiąco- Ćwicz, a nie. Nie ma teraz czasu na wygłupy. 

It's complicated || ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz