Rozdział 37

885 48 5
                                    

Clarke POV:

Ledwo co uchyliłam powieki rano. Szczypało mnie całe ciało od ud w górę. Miałam katar, przez wczorajszy płacz. W dolnych częściach ciała czułam ból, straszny ból.

Marzenia się nie spełniają, więc ta wczorajsza sytuacja to nie był sen. To był koszmar w prawdziwym życiu. Wstałam z łóżka i spojrzałam na zawinięte w kocu ciało brunetki. Spała jak zabita.

Gdy tak na nią patrzałam, to znowu zachciało mi się płakać. Podeszłam cicho do szafki, wyjęłam z niej sweter i dresy, a następnie wzięłam kosmetyczkę z biurka. Potem wolnym krokiem poszłam w stronę toalety.

Jak już się znalazłam w łazience, to zakluczyłan się i rozebrałam do naga. Nie patrzałam nawet w lustro, bo wiedziałam, że wyglądam okropnie. Weszłam pod prysznic i zaczęła spływać po moim ciele ciepła woda. Chwyciłam gąbkę, nalałam na nią mydło i zaczęłam się nią starannie myć. Chciałam zmyć z siebie wszystko, rany, malinki, zadrapania, ale przede wszystkim nieprzyjemny dotyk brunetki, który wciąż czułam. Lexa nie odebrała mi tylko dziewictwa, ale też chęci do życia i odrazy do samej siebie.

Wyszłam z kabiny i skierowałam się do umywalki. Spojrzałam się w lustro, co było moim największym błędem. Moje oczy były poczerwienione, wręcz było widać niektóre żyłki. Moje usta były sino-czerwone, z drobnymi zadrapaniami. Na szczęce, szyi, obojczykach, piersiach, brzuchu i ramionach było mnóstwo fioletowo-bordowych plamek, które strasznie piekły. Następnie spojrzałam na dwa czerwone paski, po zerwanej bieliźnie. Woods nie zniszczyła mnie tylko fizycznie, ale również psychicznie.

Chwyciłam za kosmetyczkę i zaczęłam próbować ukryć malinki pudrem i innymi kosmetykami. Po dłuższym czasie udało mi się uzyskać oczekiwany efekt. Założyłam sweter, który zakrył mi spory odcinek szyi i nadgarstki. Ubrałam dresy i wyszłam z łazienki, wkładając resztę ubrań do kosza do prania.

Poszłam do pokoju, by wyrzucić do kosza rozdarta koszulkę i bieliznę, oczywiście nie budząc przy tym Lexy. Wzięłam jeszcze woreczek z tajemniczymi kapsułami i schowałam go głęboko w szafie pod ubraniami.

Zajrzałam jeszcze do salonu, by sprawdzić co u dziewczyn. Spały, wtulone w siebie na niezbyt wygodnej kanapie. Wzięłam kołdrę z mojego pokoju i przykryłam je szczelnie, by nie zmarzły.

Skierowałam się do kuchni, bo czułam pustkę w żołądku. Podeszłam do szafki z lekarstwami i wzięłam dwie przeciwbólówki. Włożyłam je do ust i popiłam sokiem jabłkowym, który leżał na wierzchu. Nie miałam ochoty bawić się dzisiaj w szefa kuchni, tak więc wyciągnęłam majonez, szynkę i ser, by zrobić sobie kanapki. Zaczęłam je sobie robić, do momentu aż poczułam dotyk na moim ramieniu.

- Zrobisz mi też jedną?- usłyszałam znienawidzony od wczoraj głos posiadaczki zielonych tęczówek.

Obróciłam się i przypominając sobie wszystkie rzeczy, które się wczoraj przydarzyły, zgromiłam Lexę wzrokiem. Cała złość przeniosła się w moją otwartą dłoń, która wylądowała na policzku brunetki w szybkim tempie. Nie miałam wiele siły, ale gdy Woods ponownie się na mnie spojrzała, to zobaczyłam czerwony odcisk moich palców na jej twarzy.

- Dobra, zrobię sobie sama kanapkę- odparła, łapiąc się za wcześniej uderzone przeze mnie miejsce- Wystarczyło powiedzieć- mruknęła, wymijając mnie i zaglądając do wnętrza lodówki. Wyjęła jedynie jedno piwo i poszła do stołu, by je wypić- Czemu jesteś wymalowana i masz na sobie sweter? Jest przecież ciepło w domu- zapytała, po czym wzięła łyka alkoholu.

- Siebie zapytaj- odpowiedziałam z pogardą, wracając do przygotowania kanapek.

- Ohoho, ktoś tu chyba nie w humorze- zaśmiała się, szybko zerując całą zawartość butelki- Miałam dzisiaj dziwny sen.

It's complicated || ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz