Rozdział 7. Czas kołtunów i czas nowych przygód.

495 35 7
                                    

Szłam korytarzem do swojego pokoju z zamiarem wyżycia się na poduszce. Byłam tak zamyślona sposobem, aby dotrzeć do pokoju, że nie zauważyłam  jak na kogoś wpadłam.
- przepraszam. Nie chciałam - powiedziałam zerkając na osobę, w którą wpadłam. Okazał się to być Valkyon.
-nic się nie stało. Tak w ogóle  cześć. - powiedział z uśmiechem.
~dziecko mu się urodziło, że taki radosny? ~pomyślałam analizując go wzrokiem.
-hej. Coś się stało, bo taki radosny jesteś. Nigdy jeszcze ciebie takiego nie widziałam. - powiedziałam patrząc  na niego z nadzieją, że coś mi powie.
- to już nie można być radosnym? - zapytał się, patrząc na mnie podejrzliwie.
-znaczy nie! Nie miałam tego na myśli! To super,że się tak czujesz! - powiedziałam gestykulując rękoma.
-ale ty zabawnie wyglądasz kiedy tak machasz rękoma. - odpowiedział
Ja jedynie przestałam gestykulować i spojrzałam na niego.
-dzięki... Teraz to już w ogóle mogę iść do tego pokoju i wyżyć się na tej poduszce - mruknęłam i przykryłam  ręką twarz.
-Co! Co się stało że chcesz uprzykrzyć życie tej biednej poduszce.. - powiedział chłopak.
-lepiej nie pytaj... Dobra to ja zmykam do pokoju. - odpowiedziałam i czmychnęłam słysząc przy tym abym zostawiła tą biedną poduszkę w spokoju.

Kiedy byłam naprzeciwko drzwi od pokoju i miałam zamiar je otwierać usłyszałam tuż przy moim uchu jakiś głos.
-zaprosisz mnie do środka? Czy może sam mam wejść. - usłyszałam Nevre.
-miło by było gdybyś zawrócił i  wprosił się do SWOJEGO pokoju. - odpowiedziałam z irytacją.
-ależ mój pokój jest tutaj razem z tobą - odpowiedział mi z uwodzicielskim głosem.
-Nevra... Liczę do trzech i masz się ode mnie odsunąć, chyba że chcesz dostać w nos. - odpowiedziałam lekko zła.
Chłopak nic sobie z tego nie zrobił.
-raz.... dwa.... - zaczęłam liczyć. Nevra zdając sobie sprawę, że nie żartuję czym prędzej się oddalił.
-grzeczny wampir - mruknęłam i otworzyłam drzwi. Już miałam je zamykać kiedy przeszkodziła mi w tym jego noga.
-no miałaś mnie wpuścić!- powiedział udając złego.
-Nevra... Nie mam siły już dzisiaj zostaw mnie samą. - powiedziałam z rezygnacją w głosie.
- no to chociaż buziak w policzek - powiedział ukazując głowę w drzwiach.
- Na święte klopsiki mojej matki... - dodałam robiąc facepalma.
I właśnie w tej chwili mnie olśniło. Pocałowałam swoją rękę i przyłożyłam do policzka chłopaka.
-proszę o to twój całus - powiedziałam ze zwycięskim tonem widząc zdziwiona minę wampira.
-ej! To się nie liczy! - krzyknął zły wchodząc do mojego pokoju.
-wiesz nie powiedziałeś jakiego chcesz tego buziaka. Tak to bywa jak czegoś nie precyzujesz - odpowiedziałam mu pokazując język. - no dostałeś buziaka to teraz możesz mnie zostawić w spokoju. - dodałam siadając na łóżku.
-pf... Następnym razem ci tego nie daruje - mruknął udając złego i wyszedł. - dobranoc śliczna - dodał w drzwiach.
-dobranoc - odpowiedziałam patrząc na drzwi. - o boże.... Kolejny dzień do kolekcji. - dodałam  wstając i zmierzając do szafy po piżamę.

Po umyciu się i przebraniu pokierowałam się w stronę łóżka. Nie zajęło mi długo zaśnięcie, ponieważ byłam zmęczona tyloma faktami.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam  przed sobą piękną łąkę. Było na niej mnóstwo kwiatów. Maki, chabry, mlecze zwane także mniszkami i wiele wiele innych rodzai kwiatów zdobiło to miejsce. To był piękny widok.
-iris! Iris! - krzyczał jakiś chłopczyk  wilczymi uszami. - gdzie jesteś siostrzyczko! Halo! Odezwij się! - krzyczał biegnąc po łące.
-o tutaj! - odezwałam się  jako ta dziewczynka. - tu! - dodałam i zaczęłam machać ręką.
- Na Oracle... Ale ty się tu kamuflujesz... - odpowiedział zdyszany chłopczyk stojąc naprzeciwko mnie. - do tego jesteś taka nisko że już w ogóle cie nie widać - dodał z uśmiechem i postarał mi włosy.
-ej! Nie jestem niska  i nie lubię jak  mi tak robisz!! - krzyknęłam oburzona. - Przez ciebie uciekła mi moja koleżanka mysz! Jak mogłeś! - dodałam poprawiając włosy.
-mysz? Znowu rozmawiasz że zwierzętami poza kwaterą... Wiesz, że rodzice ci zabronili - powiedział zrezygnowany chłopak siadając koło mnie.
-no co ja poradzę, że ona była taka słodka i miła... - powiedziałam
-oj Iris Iris... Co ja się z tobą mam... - odpowiedział chłopak śmiejąc się przy tym. Ja jedynie prychnęłam i popatrzyłam na jego ramię.
-Misia! Tutaj jesteś! - powiedziałam uradowana kierując rękę w jej stronę.
Wilkołak popatrzył w to miejsce i zmarł.
-w-weź t-to ze mnie! - zaczął się  jąkać że strachu widząc stworzenie na jego  ramieniu. - I-iris! siostrzyczko ! Błagam  weź to ze mnie !  - zaczął panikować.
-Luke! spokojnie nie rób gwałtownych ruchów !- krzyknęłam na brata z obawą o... Zwierzę. Chłopak się zatrzymał automatycznie i zamknął oczy zaciskając je przy tym.
-Misia no chodź bo widzisz jak on panikuje - powiedziałam spokojnie do myszki.
~aż taka straszna jestem? ~zapytała się mnie stojąc na dwóch łapkach.
-no... Na to wygląda, że aż tak - odpowiedziałam jej z śmiechem. - no chodź - dodałam wyciągając dłoń.
Zwierzę powoli weszło na moją rękę i usadowiło się na mojej głowie kładąc się przy tym.
-no już Luke otwórz oczy! Już jej nie ma twoim ramieniu - powiedziałam z uśmiechem patrząc jak brat otwiera oczy.
-n-nigdy w-więcej t-tak n-nie r-rób. - powiedział jąkając się przy tym ze strachu.
-przecież to nie ja jej kazałam! Tak w ogóle powinieneś ją przeprosić! Bo przez ciebie uważa, że jest straszna! - dodałam oburzona.
-okej... Przepraszam - powiedział i patrzył na mnie.
-ale nie mów tego do mnie tylko do niej - powiedziałam wskazując na moje zwierzę leżące na mojej głowie.
-okej! Przepraszam - tym razem powiedział do myszki leżącej na mojej głowie.
-no! Bolało? - zapytałam się z zadziornym uśmiechem.
-przestań! - powiedział oburzony.
-no okej okej! - odpowiedziałam chichocząc przy tym.

Potem obraz się urwał, a ja otworzyłam oczy i usiadłam na łóżku. Patrzyłam dookoła potwierdzając, że to już nie jest piękna łąka, na której siedziałam z tym chłopcem o imieniu Luke. Widziałam znowu ten sam ładny granatowo biały pokój, który dostałam od Miiko pierwszego dnia dostania się do tej krainy.

~hmm ten chłopczyk przypominał mi z wyglądu i zachowania mojego brata.... Ale może to moje wyobrażenie bo dawno nie widziałam swojego brata... ~pomyślałam.
-no cóż... Bywa, ale za to ten sen był realny... - powiedziałam już na głos do siebie. - zobaczmy która godzina-dodałam i zerknęłam na zegar.

Wskazywały on szóstą rano. Westchnęłam zrezygnowana i położyłam się znowu z zamiarem zaśnięcia. Jednak to nic nie dało, bo wierciłam się dobre 10 minut. Jęknęłam cicho i usiadłam na łóżku.
-sądzę, że chyba już nie usunę - powiedziałam do siebie.

Wstałam i podeszłam do szafy. Wybrałam strój na dzisiaj i poszłam się przygotować. Po wyjściu z łazienki ubrana, umyta zaczęłam czesać włosy, które puściłam luzem.

Odłożyłam szczotkę na miejsce oraz podeszłam do lustra umieszczonego koło biurka. Patrzyłam na swoje odbicie i zaczęłam się zastanawiać, dlaczego Haiko nie powiedziałam mi, że to było  ustalone z Oracle o pojawieniu się
-eh...To jest tak skomplikowane jak rozczesanie kołtunów we włosach, żeby cię nie bolało-powiedziałam i oparłam się o biurko obok mnie. - no cóż raz się żyje.... Mimo, że jest tyle niespodzianek typu kołtunów. Trzeba se jakoś radzić... - dodałam mówiąc do swojego odbicia w lustrze.
-czas zacząć nowy rozdział, nie patrząc na kołtuny ani to co było. Trzeba patrzeć na to co jest teraz i co będzie - powiedziałam pełna optymizmu i zaczęłam kierować się w stronę drzwi od pokoju.

  ¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤ 

Mam nadzieje, że rozdział się podoba ^^ 

zachęcam was do dawania gwiazdek🌟 i komentarzy💬 ( to naprawdę motywuje ^^ )  
no to miłego do następnego 😘😉

❌Powrót Do Wspomnień |Eldarya ❌Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz