V. "Od kiedy jesteście jednością?"

1.2K 31 0
                                    

2 listopada 2012

Siedziałam właśnie z Thomem w kawiarence, w galerii handlowej i odpoczywaliśmy po ciężkiej przeprawie przez sto cztery sklepy. Poszłam odebrać nasze zamówienie, czyli dwa koktajle owocowe. Wróciłam do stolika.

-Nie sądzisz, że to wszystko jest trochę dziwne?- zapytał na wstępie.

-Nie bardzo wiem o czym mówisz.- uśmiechnęłam się.

-No, wiesz. To, że mieszkasz teraz u Daniego to nic, bo w końcu znacie się już te cztery lata.- wyjaśnił- No, a to, że Messi Cię do siebie przygarnął tak z dupy? Wiesz, myślałem o tym trochę i doszedłem do wniosku, że może to jakaś twoja daleka rodzina. Może nie jesteście do siebie podobni, ale to całkiem prawdopodobne. Co o tym myślisz?

-Thomas, bez niepotrzebnych spekulacji, proszę.- pokręciłam głową- To było dawno, a on powiedział, że to dużo bardziej skomplikowane i kiedyś mi wyjaśni. Daj spokój.

-No, ale co Ci szkodzi zapytać go o to. Przecież to żadna tajemnica.- stwierdził- Chyba, że się boisz.

-Nie boję się, niby czego?- oburzyłam się. Ten człowiek i ta rozmowa zdecydowanie zaczęła działać mi na nerwy.

-Bo gdyby Ci tego nie powiedział, to tak jakby Cię okłamał, a Ty tego nienawidzisz i musiałabyś go wtedy stracić.- wytłumaczył.

-Zapytam go i daj mi spokój.- wywróciłam oczami.

Zadowolony usiadł wygodniej na kanapie i zaczął zupełnie inny temat.

Po kilku godzinach zgodnie z obietnicą ruszyliśmy do domu Messiego. Nacisnęłam klamkę jednak nie ustąpiła. Usiedliśmy na schodkach przed wejściem i wyciągnęłam telefon.

Ja: gdzie jesteś? Mam sprawę

Na odpowiedź nie musiałam czekać bardzo długo, bo już po kilku chwilach mój telefon zawibrował.

Staruszek🐽: Anto rodzi, dawaj szybko!

Przeczytałam wiadomość na głos, a zaraz po tym następną z adresem szpitala, przez co i ja, i Johanson zaczęliśmy biec. Zadzwoniłam jeszcze do Alvesa, ale przypomniało mi się, że on i Pique byli na swoim męskim wyjeździe za miastem. No, czyli alkohol, zabawa, rozmowy do rana, łowienie ryb, cisza i spokój. Wystukałam, więc Bartre i powiedziałam mu żeby zabrał nas do szpitala. O nic nie pytał tylko oznajmił, że będzie za dziesięć minut.

Pół godziny później byliśmy pod ogromnym budynkiem. Wysiadłam najszybciej jak mogłam i pobiegłam do recepcji.

-Anotnella Roccuzzo.- rzuciłam.

-A pani to?- znudzona kobieta zerknęła w moją stronę.

-Siostra Lionela Messiego.- powiedziałam twardo.

-Trzecie piętro, sala czwarta.- oznajmiła.

Podziękowałam i szybkim krokiem ruszyłam we wskazanym kierunku.

-Leo!- przytuliłam go- Gdzie Anto? Czemu nie jesteś z nią?

-Nasze mamy są, ale dają radę.- wskazał głową na oszklone drzwi.

-Panie Messi?- właśnie z tej sali wyszedł uśmiechnięty lekarz- Moje gratulacje, ma pan synka.

-Synka?- jego twarz rozpromnieniała.

Ponagliłam go, aby poszedł, a sama usiadłam na jednym z tych niewygodnych, szpitalnych krzesełek.

Wiecie jak ja się cieszyłam? Lionel od kąd był z Tony wyglądał, jakby urodził się na nowo. Był taki szczęśliwy. Normalnie zwykłe rzeczy robione z nią były na miarę złota, z każdej się cieszył, jakby było to coś niesamowitego. Teraz za to był taki dumny. Chodził z wysoko podniesioną głową. I ja też się z nim cieszyłam. Anto była trochę jak taki anioł, a ich syn to taki malusi aniołek. Chyba, że będzie diabełkiem, ale dopóki Messi będzie się cieszył to oznacza, że ich pociecha jest super. Nieważne. Ważne, że świeżo upieczeni rodzice będą dumni i szczęśliwi.

Tu entiendes | Neymar JrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz