XXXIX. Zakład o Neymara

514 20 1
                                    

-Co konkretnie?- odsunęłam się kawałek i spojrzałam w jego roziskrzone tęczówki.

-Ja... No cóż, dojrzałem.- kiwnął głową, a ja zmrużyłam powieki. Przyznał się i wszystko wyjaśnił. Wiedziałam, że dojrzał, ale na pewno nie chodziło akurat oto- Wiem, wiem. Nie pytaj... Oświadczyłem się Anto.- wytrzeszczyłam oczy, próbując przyswoić sobie ten fakt. Odkąd sięgam pamięcią byli parą. W sensie no, tak jakby bez zobowiązań. Chłopak-dziewczyna, tyle. Małżeństwo?

-Co...? Leo, ja...- zamrugałam kilkukrotnie- Nie mam pojęcia, co powiedzieć. Jestem w totalnym szoku. Co się stało, że się odważyłeś?

-Cristiano mi przemówił do rozumu.- oznajmił, wzruszając ramionami. Czy ten dzień mógł być jeszcze dziwniejszy?- Dowiedział się, że nadal się jej nie oświadczyłem, więc zadzwonił i darł na mnie mordę przez ponad dwie godziny.- pokręcił rozbawiony głową, co i ja uczyniłam. To faktycznie było w stylu Ronaldo- Poskutkowało, bo z pomocą Thomasa ogarnąłem kolację, kupiłem kwiaty i wino, dzieciaki odesłałem do Gerarda i Shakiry. W skrócie: było idealnie.

-Niesamowite. Naprawdę dorosłeś. Gratulacje.- ponownie go przytuliłam i zaproponowałam otwarcie wina i zjedzenie wszystkiego, co udało mu się zgromadzić.

Rano obudziłam się, zawinięta w koc, przytulona do Lionela. To faktycznie była długa noc, patrząc na to, ile pustych butelek leżało wokół nas. Promienie mocnego słońca niemiłosiernie mnie denerwowały, a wnioskując z jego położenia mogło być już południe. Czułam jak ból rozsadza mi czaszkę, a powtarzali zawsze, aby nie przesadzać z procentami.

-No, proszę. Zostawić Was na jeden wieczór samych.- powiedziała Anotnella, wchodząc na balkon z rękami związanymi pod biustem- Całe zapasy wykorzystaliście.

-Świętowaliśmy wasze zaręczyny.- jęknęłam, mrużąc oczy. Wiedziałam, że niekulturalnie było rozmawiać i nie patrzeć na drugą osobę- Która godzina?

-Dochodzi czternasta. Spotkałam Neya u Thomasa. Mówił, że wpadnie po Ciebie koło szesnastej.- kiwnęłam głową i oznajmiłam, że zdrzemnę się jeszcze na godzinkę. Roccuzzo przystała na to i wyszła, mówiąc, że na pewno nas obudzi. Akurat w to uwierzyłam... Jednak nie chciało mi się z nią dyskutować, nie w tamtej chwili.

Gdy obudziłam się po raz drugi, nie ufałam swoim przeczuciom. Choć bateria pokazywała zero procent, to udało mi się sprawdzić godzinę, siedemnasta. Szturchnęłam Lionela.

-Przespaliśmy cały dzień, debilu.- fuknęłam, gdy zaczął się burzyć, że przerwałam jego piękny sen- Czas wstać.- podniosłam się ociężale. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa, a głowa nie przestała boleć. Lekko się zataczając, zeszłam do salonu. Na kanapie siedział Neymar, który zauważając mnie, wstał- Cześć, kochanie.

-Tylko tyle masz mi do powiedzenia?- zapytał rozbawiony, kładąc ręce w dole moich pleców. Wspięłam się na palce i dałam mu buziaka w usta, całkowicie zapominając, że obok siedziała Tony.

-I jeszcze to, że Cię kocham.- posłałam mu głupi uśmiech, a następnie go przytuliłam- Leo nie chciał wstać i jeszcze mi się oberwało, bo go obudziłam. Jest nienormalny.

-To chyba u Was rodzinne.- wywróciłam oczami, wiedząc, że taki żart miał być już na porządku dziennym.

Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, a gdy tylko Messi wrócił do żywych, zwinęliśmy się do siebie.

-Ej, wiesz co?- odwróciłam głowę w jego stronę, gdy staliśmy w korku- Myślałam, że jestem w ciąży. Przestraszyłam się, bo nie zrozum mnie źle, ale jesteśmy za młodzi. Nie jestem, więc spoko.- wzruszyłam ramionami, podgłaśniając radio. Zaczęłam śpiewać lub może drzeć mordę do jednej z fajniejszych piosenek, a on się perfidnie ze mnie śmiał- Zjedzmy coś u Thomasa, proszę. Kochanie, proszę.

Tu entiendes | Neymar JrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz