XLIII. Rajskie życie

271 16 3
                                    

We wtorek od rana do południa nurkowaliśmy, obserwując rafę koralową oraz różne morskie zwierzęta takie, jak żółwie, koniki morskie, płaszczki czy nawet rekiny. Następnie tą samą łodzią dopłynęliśmy do Kuby, gdzie chodziliśmy po nadmorskich miejscowościach. Do hotelu wróciliśmy późnym wieczorem, z chłopakiem wypiłam wino i udaliśmy się na spacer po plaży przy świetle księżyca.

W środę leżeliśmy, jak dwa wieloryby na plaży, a po kolacji udaliśmy się na przechadzkę po naszej miejscowości. Późnym wieczorem odpalili światełka, dzięki czemu Punta Cana wydawała mi się jeszcze bardziej uroczym miasteczkiem niż normalnie.

W czwartek spełniłam kolejne marzenie, a mianowicie pływanie i zdjęcia z delfinami. Widziałam również pokaz, który wywoływał u mnie dreszcze. Po południu spacerowaliśmy po naszym miasteczku, jedząc watę cukrową.

-Patrz, a tam jest park linowy.- chłopak pokazał palcem na duży znak. Podążyłam wzrokiem za jego ręką. Uśmiechnęłam się, zauważając za nim tablicę o kitesurfingu.

-Pójdziemy na to jutro?- zapytałam rozpromieniona. To było moim marzeniem od kiedy pamiętam, ale nigdy nie udało mi się tego zrealizować.

-Właściwie to ja się tego boję, więc wyślę Cię na to, a sam pójdę kupić pamiątki, bo wiem jak tego nie lubisz.- Ney podrapał się nerwowo po karku, a ja zlustrowałam go podejrzliwym spojrzeniem. Nie chciałam jednak ciągnąć tego tematu, bo było mi to na rękę. Nie zrezygnowałabym z tego w życiu.

Kiedy zaczęło się ściemniać, wróciliśmy do hotelu, aby skorzystać z basenów. Wieczorem były lekko oświetlone, co nadawało niesamowitego klimatu otoczeniu. No, a poza tym wieczorem jest zdecydowanie mniej ludzi i o wiele łatwiej znaleźć wolne leżaki.

Następnego dnia wstałam jeszcze przed wschodem słońca i po cichu wyszłam na plażę, nie chcąc budzić Brazylijczyka. Usiadłam na ciepłym piasku i w ciszy obserwowałam spokojną taflę wody. W oddali płynął statek, a co jakiś czas nad moją głową przelatywał jakiś ptak. Patrzyłam na ogromną, ognistą kulę, kiedy powolnie wschodziła ku górze, by poinformować o kolejnym dniu. Spaliłam jednego papierosa, a kiedy skończyłam, wstałam i wróciłam do sypialni. Niedopałek wyrzuciłam do śmietnika i spojrzałam na spokojną twarz mojego ukochanego. Uwielbiałam go obserwować, był cudowny.

Poszłam wziąć prysznic, a kiedy to robiłam, wyżej wspomniany do mnie dołączył.

-Dzień dobry.- wymruczał mi do ucha, oplatając mnie rękami w pasie- Jak się spało?- odwrócił mnie do siebie przodem i ochlapał wodą. Pisnęłam cicho, a później zaczęłam się śmiać.

-Rozpychałeś się.- skrzywiłam się, wywracając oczami. Sekundę po tym wyszłam, zostawiając go samego.

-Ja? To Ty się zawsze rozpychasz.- parsknął, myjąc włosy- I jeszcze mnie kopiesz, albo zabierasz kołdrę.- wyglądał, jak oburzona dziewczynka. Pokręciłam rozbawiona głową i chwyciłam zwiewną białą sukienkę.

-Kiedy zamieniliśmy się miejscami?- zapytałam z uśmiechem, spoglądawszy na niego przez lustro. Piłkarz w odpowiedzi pokazał mi język, co oznaczało, że tym razem ja wygrałam naszą bezsensowną rozmowę. Pospieszylam go, bo w takim tempie to zaraz zamknęliby nam restaurację.

Po śniadaniu Jr. testował maskę z rurką, którą kupił dzień wcześniej na jakimś straganie. Ja leżałam na kocu i obserwowałam jego poczynania. Był tak podjarany, jakby co najmniej wygrał jakiś ważny mecz. Te wakacje zdecydowanie go odmóżdżały. Czynność, którą wykonywałam, przerwał mi dzwonek telefonu.

-Hej, co tam?- zapytałam po przeciągnięciu zielonej słuchawki.

-Oświadczył się już?- zapytał Dani, a ja prychnęłam. Od kiedy tylko wylecieliśmy, codziennie dzwonił i o to pytał. Był zdecydowanie niemożliwy.

Tu entiendes | Neymar JrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz