XLII. Kryzysu ciąg dalszy

548 19 4
                                    

-No, to czekajcie. Ja wygrałem.- zauważył Suarez, gdy siedzieliśmy w moim domu. Za sześć godzin mieliśmy jechać na lotnisko, a ja nawet nie zaczęłam się pakować. Leo robił mi listę pomocniczą, a ja miałam totalny luz.

-No, chwila moment. Nie powiedział gdzie ją zabiera, więc może to być Brazylia i jego rodzina.- Messi pstryknął palcami- I co wtedy? Dzielimy się?- pokiwałam głową, jedząc czekoladę, którą przywiózł ze sobą Alves

-A może być też tak, że Ci się oświadczy na tych wakacjach.- mruknął Dani, a Argentyńczyk parsknął śmiechem, kręcąc głową. Reszta wywróciła oczami- Ej, no! To przecież możliwe.

-Jesteśmy razem dopiero dwa miesiące.- jęknęłam, bo inaczej nie umiałam mu tego wytłumaczyć. Z jednej strony bardzo bym tego chciała, a z drugiej nie wiedziałam, czy byliśmy gotowi na taki krok. Jasne, że chciałam spędzić z nim całe życie, ale... To już?

-Wiecie o swoich uczuciach dużo dłużej.- oznajmił z dumą wypisaną na twarz. Fakt, wiedziałam od stycznia. Oświadczyny? Małżeństwo? Rodzina? Przerażała mnie ta wizja, ale nie z nim. Nie z Neymarem.

-Stary, ale myślisz, że Ney, by się już odważył?- spytał nie do końca przekonany Luis. Mi też wydawało się to praktycznie niemożliwe. Położyłam nogi na stoliku i przymknęłam oczy, słuchając ich dyskusji.

-Neymar jest bardzo ekspresywny i najpierw robi, później myśli.- mruknął Alves i szturchnął mnie łokciem. Uśmiechnęłam się jedynie- Bardzo do siebie pasujecie i nawet jeśli tak zrobi to nie będzie miał czego żałować. I tak każdy z nas wie, że założycie rodzinę.

-Tylko robimy zakłady, jak szybko.- Pique puścił mi oczko, a ja aż się wyprostowałam. Zamrugałam kilkukrotnie, chcąc sobie uświadomić,  co on powiedział. Zrobiło mi się cieplej w środku, czując takie wsparcie ze strony najbliższych mi osób.

-Hej, kochanie.- Jr. wpadł do domu i od razu zatrzymał się w przejściu- Ni. Kochani.- poprawił się i dał mi buziaka. Po upłynięciu zaledwie kilku chwil udał się na górę, a Gerard upił łyk drinka. Moja komórka zaczęła wibrować, a gdy tylko zauważyłam SMSa od Pablo, podniosłam się.

-Leo, błagam, spakuj mnie. Thomas ma jakiś problem. Pomóżcie mi.- spojrzałam na nich z prośbą, a oni od razu się podnieśli gotowi do działania. Niemo im podziękowałam i po założeniu butów, wybiegłam szybko z domu. Po niecałych piętnastu minutach byłam pod restauracją. Serce biło mi szalenie szybko i nie wiedziałam czy to przez bieg, czy raczej strach. Johansson od jakiegoś czasu był strasznie niestabilny emocjonalnie, a do tego się na mnie zamknął. Nie miałam pojęcia, jak mu pomóc. Odetchnęłam dwa razy i weszłam do środka- Hej, dostałam wiadomość. Co się dzieje?- zapytałam, podchodząc do lady.

-Harry, weź kasę.- poprosił mężczyzna i zaprosił mnie na zaplecze- Nie jest dobrze.- zaczęłam wykręcać sobie palce, stresując się jeszcze bardziej- Thoma nie było, ale Kevin u niego sprzątał, a na biurku leżały papiery i...

-Pablo, nie musisz mi się tłumaczyć.- zapewniłam go, otwierając drzwi. Przy oknie siedział właściciel restauracji, między wargami miał jointa, na parapecie stało pół flaszki i pełny kieliszek. Nogi założył na siebie na komodzie, a ja aż się zdziwiłam, widząc go w takim wydaniu- Zostaw nas.- zwróciłam się do pracownika, a gdy usłyszałam zamknięcie, podeszłam do biurka. Wzięłam do ręki papiery i zobaczyłam jego obliczenia- Thomas, co to jest? O co chodzi?- spytałam, podnosząc wzrok, a on jedynie wzruszył ramionami. Wróciłam wzrokiem do tych ogromnych liczb- Czy to jest dług? Przecież to straszne pieniądze. Restauracja jest zadłużona? Myślałam, że nieźle prosperuje...

-Bo tak jest.- oznajmił, pijąc z butelki. Wywróciłam oczami i starałam się zachować spokój- Ale nie ma pieniędzy.- zmarszczyłam brwi, słuchając jego dziwnego splotu słów- Przegrałem te pieniądze w kasynie. Trochę wydałem na dragi, a trochę przepierdoliłem na wyścigach.

Tu entiendes | Neymar JrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz