XLIV. Witaj Hiszpanio!

259 14 1
                                    

Starałam się zebrać myśli do kupy, ale było to cholernie ciężkie, gdy para oczu lustrowała każdy mój ruch. Odetchnęłam głęboko, licząc do dziesięciu. Spojrzałam na grawerowany, złoty pierścionek z oczkiem i zaniemówiłam. Kilka lat temu mówiłam mu o nim. Marzył mi się taki, a on to zapamiętał. Te oświadczyny były idealne.

-Ja...- mój głos zadrżał. Cholera, to było, jak sen. Najpiękniejszy sen- Oczywiście, że tak. Neymar, tak, zostanę Twoją żoną.- rozpłakałam się na dobre, a on, po wsunięciu pierścionka na mój palec, przytulił mnie do siebie mocno. Pocałowałam go, a później wyciągnęłam przed siebie lewą rękę- Jestem najszczęśliwsza na świecie. Kocham Cię.

-Też Cię kocham, mała.- uśmiechnął się, ścierając łzy z moich policzków- Co z tą kolacją?- zaśmiałam się wzruszona i ruszyłam w kierunku stolika.

Cały wieczór i pół nocy spędziliśmy na rozmowach. Ja się zaaferowałam ślubem, wybierając w myślach sukienkę, a on kwitował to śmiechem. Wspominaliśmy przeróżne chwile naszej znajomości. Od jego prezentacji, przez sylwester, aż do wspólnych wakacji. Dowiedziałam się, że data na pierścionku to dzień, w którym pierwszy raz powiedział, że mnie kocha.

Dwa następne dni zleciały nad wyraz szybko. Cieszyliśmy się sobą, jak tylko mogliśmy. W niedzielę wieczorem spakowaliśmy wszystkie rzeczy wraz ze wspomnieniami, a w poniedziałek rano pojechaliśmy na samolot.

Mimo, że znałam rodziców Neymara od dawna i jego siostra była cudowną osobą, to stres w chwili wysiadania z samolotu był ogromny. Mój narzeczony musiał mnie uspokajać, jednak wcale to nie pomagało. Pięć razy musiałam mu powiedzieć, żeby się tak nie spieszyl, gdy chciał zapukać. Wyszło, więc tak, że staliśmy pod drzwiami przez jakieś dwadzieścia minut. W końcu zabrałam się w sobie i weszliśmy do środka. Już przy wejściu można było wyczuć zapach obiadu.

-Hej, mamo.- przywitał się chłopak ze swoją rodzicielką. Kobieta miała na sobie fartuch, który kiedyś jej sprezentowaliśmy, bo mimo dużej ilości pieniędzy, uwielbiała gotować.

-Synku, Paula, dobrze, że już jesteście.- powiedziała z uśmiechem i przytuliła mnie. Następnie zaprowadziła nas wprost do jadalni, gdzie już siedział jej mąż. Przywitaliśmy się z nim i zasiedliśmy do stołu. Mężczyzna zawołał jeszcze swoją drugą pociechę wraz z wybrankiem. Poznałam chłopaka, który przedstawił się jako Gabriel. Był piłkarzem i stąd dobrze znał się z Jr..

Kiedy skończyliśmy obiad i przenieśliśmy się do salonu z kawą i ciastem, Rafaella zaczęła wypytywać o nasz związek.

-Właściwie to chcielibyśmy Wam coś powiedzieć.- oznajmił chłopak, przerywając lawinę pytań swojej siostrze. Blondynka zmierzyła go zirytowanym spojrzeniem, ale postanowiła zachować większą kulturę niż straszy brat- Zaręczyliśmy się.- podniósł moją rękę ku górze, a ja się uśmiechnęłam. Wszyscy od razu rzucili się do nas, oglądając pierścionek i gratulując nam.

Cały tydzień spędziliśmy na zwiedzaniu, gdzie dołączyli do nas Gustavo i Elisabeth. Dziewczynie już odznaczał się brzuszek. Okazało się, że wzięli cichy ślub i towarzyszyli im tylko rodzice.

-To bliźniaki.- powiedziała, kiedy siedziałyśmy na ławce przy plaży. Jadłyśmy lody i obserwowałyśmy naszych chłopców, którzy się kąpali.

-Gratulacje, kochanie.- opatuliłam ją jeszcze raz w miarę możliwości- Zostajecie w Brazylii?- zapytałam, wyrzucając serwetkę do śmietnika. Chciałabym, aby mieszkali obok. Brakowało mi ich w Hiszpanii od sylwestra.

-Myśleliśmy o Barcelonie.- mruknęła, jakby czytała mi w myślach. Uśmiechnęłyśmy się do siebie w jednej chwili, ale ona zaraz odwróciła wzrok- Ale najwcześniej za jakiś rok, dwa. Wiesz, dzieci muszą trochę urosnąć do tego.

Tu entiendes | Neymar JrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz