XIX. Nowy dom

619 22 3
                                    

●○●Neymar●○●

Gdy Messi zatrzymał się na parkingu, wysiadłem i z prędkością światła pobiegłem do szpitala. W momencie, w którym Suarez do mnie zadzwonił, zajmowałem się Davim i musiałem zadzwonić do Alvesa, który się nim zaopiekował (nic nie mogłem mu powiedzieć, no wiecie). Niestety, sam nie byłem w stanie prowadzić, więc czekałem na kolegę, który już miał trzech pasażerów. Jadąc, złamaliśmy chyba wszystkie możliwe zasady ruchu drogowego i raz prawie wjechaliśmy w tył ciężarówki, ale na szczęście Leo w porę zahamował.

Nie mogłem uwierzyć w to, co Suarez mówił przez telefon. Czekałem ponad trzy pieprzone miesiące, by dała jakiś znak, że żyje. Cokolwiek, nawet ruch palcem. Tymczasem w miarę upływu dni chyba każdy zaczął tracić nadzieję na jej wybudzenie. Tylko ja wciąż w nią wierzyłem, była silna i nie mogła się od tak poddać. Nie ona.

-Gdzie jest?- zapytałem przez zaciśnięte zęby, gdyż Urugwajczyk nie chciał mnie puścić dalej- Gdzie?

W głowie miałem same czarne scenariusze, bo jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, a jeśli już to prędzej smutek niż szczęście czy radość.

-Musimy pogadać z lekarzem.- oznajmił- Już.

Weszliśmy do gabinetu. Starszy, siwy mężczyzna siedział za biurkiem i czytał papiery w swoich okularach-połówkach. Był jednym z najlepszych doktorów w całej Hiszpanii i dlatego to jemu zleciliśmy leczenie Pauli.

-Żyje, ale jest kilka kwestii do omówienia.- oznajmił, gdy usiedliśmy na krzesłach- Jest silna, bo taka ilość narkotyków nie stawiała jej dużych szans, a jednak jest. Z tym, że w jej organiźmie jest trucizna i jeśli przestanie brać leki to się rozprzestrzeni. Jednak nie o tym... Potrzebuje opieki przez całą dobę, aby mieć pewność, że nic nie bierze. Podejrzewamy nieudaną próbę samobójczą.- serce mi stanęło, gdy ostatnie zdanie opuściło jego usta, to niemożliwe- Zdecydowaliśmy się przenieść ją do ośrodka leczenia uzależnień u osób z problemami psychicznymi...

-Nie zgadzam się.- fuknąłem, przerywając, a wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni.

Słabo mi się robiło na myśl, że nie mógłbym jej zobaczyć w najlepszej sytuacji przez kilka miesięcy. Nie mieściło mi się to w głowie. To chore.

-Ney, tak będzie dla niej lepiej. Jesteś piłkarzem, nie możesz skakać nad nią przez cały dzień. Wiesz o tym.- powiedział cicho Leo.

-Zgodziła się.- mruknął Luis ze wzrokiem wbitym w podłogę i tym razem to na niego spojrzeliśmy oniemieli- Na wszystko.

Tego było zdecydowanie za dużo. Prędzej by się w kimś zakochała niż poszła do takiego ośrodka. Dla niej to jak więzienie. Nie wierzyłem w to.

-Zajmę się nią. Ja przez większość czasu, a w pracy może to być jej manager.- stwierdziłem twardo- Będę jej dawał leki w wyznaczonych godzinach, pilnował, karmił, woził na terapię. Obiecuję, proszę.

Spojrzałem błagalnie na chłopaków, którzy byli tam ze mną oraz na lekarza. Ten natomiast zerknął na nich, jakby szukając zgody. Thomas niepewnie skinął głową w odpowiedzi za wszystkich, a ja w myślach odetchnąłem z ulgą.

-W porządku. Poproszę pana, aby został, a wy możecie iść do Pauliny.- oświadczył i znów założył okulary.

Miałem ochotę z jednej strony dać sobie w mordę, że najbliższe pół godziny spędzę w jego gabinecie, a nie u Liwickiej, a z drugiej cieszyłem się jak małe dziecko, bo będę mógł się nią opiekować, co daje mi prawo i wymówkę do spędzania z nią większej ilości czasu.

Nie miałem pojęcia, czemu tak bardzo mi na tym zależało i chyba nawet nie chciałem wnikać w swoje myśli, bo były jak otchłań. Nie teraz i nie tutaj.

Tu entiendes | Neymar JrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz