XXIII. Świąteczne przygotowania

615 24 2
                                    

-A Messiemu może kupię... Hm.- stanęłam na środku galerii, nie wiedząc, w którą stronę się udać.

-Zegarek?- zaproponował chłopak.

-Dostał w zeszłym roku... I dwa lata temu chyba też.- westchnęłam, rozglądając się po każdym sklepie.

Miałam już prezenty dla większości osób, ale dla tych najbliższych pustka w głowie. Nie miałam pojęcia, co mogłabym kupić.

Nagle mój wzrok zatrzymał się na jednym z wielu straganów. Niby niczym się nie wyróżniał, ale już wiedziałam, co dostanie mój przyjaciel. O, tak.

Po skończonych zakupach poszliśmy na kawę i lody do jednej z kawiarni. W okolicy centrum handlowego było ich na prawdę wiele, a i tak ludzie mieszkający bliżej tego, jeździli do Thomasa. Mimo kłótni byłam z niego cholernie dumna.

-Dwudziestego jest wigilia.- oznajmił, mieszając swój napój.

Co roku był organizowany wspólny wieczór graczy Barcelony wraz ze sztabem i rodzinami. To jedna z lepszych imprez, uwielbiałam to prawie tak samo jak święta. Są takie magiczne. Tym bardziej nie mogłam się doczekać wyjazdu do Austrii. W końcu prawdziwa zima. Śnieg, narty, gorąca czekolada. Tęskniłam za tym na prawdę bardzo.

Wróciliśmy do domu dopiero wczesnym wieczorem. Neymar zaniósł zakupy do salonu i poszedł po świąteczny papier, który trzymał gdzieś w garażu. Ja natomiast musiałam oddzwonić do Alice, która zapewne nie umiała sama ogarnąć balu. To zawsze jest do przewidzenia.

-Halo.- odezwałam się, gdy odebrała.

-Hej, Paula. Nie przeszkadzam?- spytała i byłam wręcz pewna, że powiedziała to tylko z grzeczności.

-Um, jasne, że nie. Właśnie tylko będziemy pakować prezenty.- zironizowałam.

Na prawdę nie uśmiechało mi się pomagać jej jeszcze przed świętami. Miałam dużo na głowie, niech sama sobie radzi, no.

-Dobra, to szybka sprawa i możesz wracać do tego kochasia.- wywróciłam oczami na ostatnie słowo. Tak, obstawiała, że w końcu będę z którymś z piłkarzy. Nah, ludzie. Dajcie sobie spokój- Noah się rozchorował. Mogłabyś przyjść w sobotę na bal? Błagam.

Powstrzymywałam się, aby jej nie zwyzywać. Wiedziała, że jeszcze w niedzielę muszę się pokazać w klubie, więc nie było opcji, że nie będzie mnie w kraju. Nienawidzę jej.

-Oczywiście. Będę o siedemnastej.- uśmiechnęłam się fałszywie, choć ona tego nie widziała.

Wracając do Neya, opowiedziałam mu całą historię, a on stwierdził, że "pomoże mi w tych ciężkich chwilach". Chociaż w sumie nie wiedział, dlaczego tak bardzo nie chciałam brać w tym udziału. I ja też tak właściwie nie wiedziałam. Ciężko mnie zrozumieć, wiem.

Resztę dnia spędziliśmy na pakowaniu prezentów, jedzeniu ciasta, które przywiózł nam Alves i piciu najlepszej herbaty jaką kiedykolwiek miałam okazję pić.

-A co mi kupiłaś?- zapytał ciekawsko, przeskakując po kanałach.

-Dowiesz się w niedzielę.- pokazałam mu język, a oni zaczęli się śmiać- Musimy też pojechać do Thomasa zanim wyjedziemy.

-Przecież się pokłóciliście.- zauważył inteligentnie Jr..

-I?- spojrzałam na niego jak na debila.

On tylko pokręcił głową i odstawił ostatni zapakowany przez niego prezent pod ścianę. Zajął miejsce obok obrońcy i zajęli się oglądaniem meczu siatkówki. Mnie zbytnio to nie interesowało, więc ulotniłam się do pokoju i włączyłam sobie serial.

Tu entiendes | Neymar JrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz