I. Perfekcja

1.8K 44 18
                                    

17 września 2008

Spałam spokojnie, śniąc o niestworzonych rzeczach, gdy mój spokój przerwał dzwonek. Powinnam w końcu wyciszyć ten telefon. Znalazłam go na ślepo i przyłożyłam do ucha.

-Hej, Pau. Leo się telefon rozładował, ale wróci trochę później.- oznajmił Dani na wstępie.

-Jasne, nie ma problemu. Miłego.- rozłączyłam się i odwróciłam na bok.

Mieszkałam u Messiego już dwa miesiące i zaczęłam czuć się swobodnie w jego towarzystwie. Zawsze starał się zapewnić mi dużo zabawy. Jest przekochany. Zabrał mnie kilka razy na trening, przez co poznałam resztę piłkarzy. Wszyscy byli cudowni.

W końcu wygramoliłam się z mojego kokonu i ruszyłam do łazienki. Tak, miałam swoją prywatną łazienkę. Luksus, co? Wzięłam zimny prysznic, aby choć trochę się orzeźwić. Niestety, zarwana nocka dawała o sobie znać. Siedziałam do późna, szukając sobie sensownej pracy, a jak już się poddałam to oglądałam film.
Wyszłam z kabiny i po wytarciu założyłam białą bieliznę, a na to dresowe szorty i granatową bluzę. Związałam włosy w kucyka i zeszłam do kuchni, aby zrobić sobie śniadanie. Smażyłam spokojnie naleśniki, gdy usłyszałam dzwonek telefonu. Jednak za bardzo się tym nie przejęłam, stwierdzając, że jedzenie jest ważniejsze.

Następnie postawiłam talerz na stole i otworzyłam laptopa. Przejrzałam wszystkie social media, po czym pomyślałam, aby wrócić do serialu.

Sprawdziłam jeszcze wiadomości. Nie wiem, chyba myślałam, że moja siostra się o mnie martwiła? Nie łudziłam się, że rodzice o mnie pamiętali. Na pewno się cieszyli, że już z nimi nie mieszkałam. Przecież mieli problem z głowy. Zawsze byłam dla nich ciężarem, nigdy nie poczułam rodzicielskiej miłości. Byłam tą gorszą, nie pasującą do reszty córką. Głupsza, brzydsza, po prostu beznadziejna. Nigdy nie słyszałam, że ktoś jest ze mnie dumny, że mnie kocha. Kiedyś było mi przykro, płakałam. Teraz? Miałam ich gdzieś. Mogli sobie żyć w tym swoim pieprzonym, idealnym świecie.

Usiadłam wygodniej na kanapie i włączyłam "Grę o tron".

-Dzień dobry!- usłyszałam- Co zrobiłaś przez cały dzień, małolat?

Ja i Leo wiedzieliśmy o sobie dosyć sporo. Kiedy kto ma urodziny lub co lubimy jeść czy robić. Z tego wszystkiego wyszło, że nadał mi już kilka ksywek i zmieniał je, co jakiś czas. Chyba to było zależne od jego kaprysu, ale nie wiem. Zresztą, co to za różnica?

-Oj, staruszku, dopiero 14.- zaśmiałam się dziwięcznie- Jemy pizzę?

Zazwyczaj wymyślałam mu przezwiska, które było po prostu przeciwnością moich. Czasami umiałam powiedzieć do niego tak głupio, że to było aż śmieszne.

-Jestem piłkarzem. Chyba nie powinienem...- droczył się. Kochał to robić. W tej kwestii byliśmy do siebie tacy podobni. Czasami myśleliśmy, że jesteśmy zaginionym rodzeństwem. Stąd u naszych znajomych wzięło się, że na pewno jestem jego siostrą i nawet Alves umiał się w to na maxa wkręcić- Hawajską?- zapytał, dobrze znając mój genialny gust.

No, bo kto z was nie lubi hawajskiej? Łapka w górę. Pewnie policzę was na palcach jednej ręki. Chyba, że akurat ci, co lubią są mniejszością. Nieważne.

Messi odebrał zamówienie i rozsiedliśmy się w salonie. Zdecydowałam się podjąć temat, który od jakiegoś czasu mnie dręczył.

-Leo, mam taką sprawę...- wstrzymałam oddech, patrząc jak przełyka kęs- Zastanawiało mnie dlaczego to robisz. Przygarnąłeś mnie, w ogóle nie wiedząc kim jestem. Zachowujemy się jak przyjaciele, a jesteśmy obcymi dla siebie ludźmi. Znaczy ja to jeszcze, bo jesteś moim idolem, poza tym nie mogłeś pozwolić sobie na zniszczenie wizerunku. Ty natomiast... Wziąłeś mnie do siebie, nie myśląc, że mogę Ci coś ukraść lub nie wiem, zabić Cię. Nie zrozum mnie źle, po prostu chciałam wiedzieć.

Tu entiendes | Neymar JrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz