XII. Nie łatwo je wyleczyć

978 28 1
                                    

Luca👆
~ ~ ~ ~ ~

-Paula, proszę. To tylko dwa tygodnie.- weszłam do restauracji Thomasa, a Nathan za mną.

Usiadłam zmęczona na hokerze i oparłam łokcie o ladę. Johanson spojrzał na nas lekko rozbawiony.

-Ile razy mam powtarzać, że nic z tego?- zapytałam zdenerwowana.

-Ale i tak siedzisz w domu, nic by Ci się nie stało, jakbyś raz komuś pomogła.- prychnął.

-Zrób mi kawę, Harry.- jęknęłam załamana- A ty go zabierz.

-Paula, właśnie. Mogłabyś mi pomóc?- wywróciłam oczami, kolejny- Muszę napisać kilka umów o pracę, a nie wiem jak to zrobić.

Oni wszyscy są jacyś ułomni czy zbyt leniwi? Bez przesady. Jestem w stanie wiele zrozumieć, ale żeby dorosły facet, szef nie umiał zrobić tak banalnej rzeczy? Dobrze, że pracownicy jeszcze go nie wychujali.

-Nie powinieneś.- parsknął blondyn- Ma zły humor.

-Bo wy jesteście jacyś niedorozwinięci.- powiedziałam głośniej, a kilka klientów spojrzało w moją stronę- Mam was dosyć.

-Hej. Paula, to jest Luca.- Dani usiadł obok mnie.

Koło niego zajął miejsce wysoki, postawny mężczyzna. Miał brązowe włosy postawione na żel, przenikliwe, błękitne oczy, lekki zarost i pełne, malinowe usta.

Uśmiechnęłam się do niego z czystej życzliwości i spojrzałam pytająco na Alvesa. Nie za bardzo wiedziałam, czego dzisiaj chciał on.

-Fajnie.- kiwnęłam głową- I...?

-Jest świetnym managerem.- oznajmił dumnie- Sama sprawdź.

Jęknęłam zrezygnowana. Dzisiaj każdy czegoś chciał, a ja nie miałam siły. Byłam zbyt niewyspana i zmęczona. Alice, Nathaniel, Thomas, a teraz oni.

-Moglibyśmy się umówić na jutro?- zapytałam mężczyzny.

Uśmiechnął się delikatnie i zapisał mi swój numer. Podziękowałam z uśmiechem i odwróciłam się do lady.

Pan Kevin niósł mi kawę, ale potknął się o coś i wszystko rozlał. Był to facet po pięćdziesiątce, który był niezwykle sympatyczny i chętny do bezsensownych rozmów. Jego największą wadą było to, że niestety był perekcjonistą i przez to na prawdę ciężko było z nim coś uzgodnić.

-Dobra, już nie trzeba.- zrezygnowałam- Dajcie mi energetyk jakiś. Dużo kofeiny.

-Paula, dobrze, że jesteś.- odwróciłam się w stronę kolejnych ludzi- Mówiłem Ci o tym balu maskowym i słuchaj, bo było kilka propozycji.

Studio, z którym miałam umowę, co roku robiło bal charytatywny dla domów dziecka lub szpitali. W tym roku przypadł mi zaszczyt bycia główną organizatorką. Jupi!

-Zostaw mi papiery, zrobię to na poniedziałek.- mruknęłam, przecierając oczy.

-Super, jesteś wielka. To wszystko dla... Ciebie.- właśnie trzymałam na rękach cztery ogromne teczki- Do zobaczenia w poniedziałek!

Miałam wrażenie, że ludzie lubili się mną wysługiwać. Byłam dobrym człowiekiem, ale ostatni raz się na to zgadzałam. Cholera, chciałabym posiedzieć czasami spokojnie na dupie i nie martwić się, że czegoś nie zrobiłam. Miałam dopiero dwadzieścia dwa lata!

-Ty.- wskazałam na Thomasa- Robisz w tej chwili listę osób na umowę. Ty.- zwróciłam się do Nathana- Masz mi wysłać SMSa z adresem i tak dalej. Aha, i przekaż Alice żeby mi przypomniała o czym mają być piosenki. Nie będę przez najbliższy czas wychodzić z domu.

Tu entiendes | Neymar JrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz