XIV. Dzień, jak codzień

833 30 1
                                    

Mieszałam właśnie kawę z mlekiem, którą Pablo postawił przede mną chwilę temu.

Miałam głowę podpartą na ręce i czytałam głupie papiery Alice.

-Słuchajcie!- do blatu podbiegła uradowana Shakira- Jadę na wakacje z Gerardem i Messimi.

Zaczęła robić jakiś taniec radości, więc obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem. To wyglądało na prawdę zabawnie. Odłożyłam teczkę.

-Kawy?- zapytał mężczyzna, przerywając szczęście blondynki.

-Nie. Śpieszy mi się, za trzy dni wyjeżdżamy, a ja się jeszcze nie spakowałam. Szłam do Tony, ale musiałam wam powiedzieć.- wyjaśniła, ale jednak nie poszła dalej- Albo na wynos.

Restauracja Thomasa była znana z najlepszej kawy w całej Barcelonie. Ten napój był tutaj bardzo magiczny. Ludzie, którzy nigdy nie przepadali za kawą, nie mogli bez niej żyć. Jednak mimo wszystko pili tylko tą zrobioną przez skład właśnie stąd.

Kolumbijka zajęła hokera obok mnie.

-Pilnuj chłopaków na tym wyjeździe, bo z nimi nic nie wiadomo.- parsknęłam.

-Wiem, wiem.- przytaknęła, a później chwyciła teczkę- Co to?

-Nuda. Papiery dla szefowej.- jęknęłam, a ona wyjęła akurat tekst piosenki- Nie skończona jeszcze.

-Nie chciałabyś mi jej odsprzedać?- zapytała, lecąc wzrokiem po tekście.

Oczy mi się zaświeciły, gdy o tym wspomniała. Raczej pisałam dla nowych, nieznanych gwiazd, a nie dla takich sław. Kim ja byłam, aby jej odmówić? Nie mogłam!

-Nie ma problemu, dokończę i Ci napiszę.- puściłam jej oczko, na co zachichotała.

Zaczęłam się zastanawiać czy ona nic nie brała. Ludzie zazwyczaj nie są tacy weseli o dziewiątej rano. Wiadomo, że cieszyła się na wakacje, ale aż tak? Dziwne.

Kiedy tylko dostała kawę, pożegnała się z nami i ruszyła do domu Leo. Wróciłam znów do czytania papierów.

-Dzień dobry!- do lokalu wszedł właściciel i stanął przy kasie, szukając czegoś- Jakaś nie w humorze jesteś. I Ty też, Pablo. Co z wami?

-My pracujemy od ósmej i wcześnie wstajemy, nie to co Ty.- prychnęłam.

-Księżniczki.- pokręcił głową z politowaniem, a ja posłałam mu zirytowane spojrzenie.

Postawił przede mną gorące naleśniki z owocami. Zmarszczyłam brwi, ale czując ten zapach chwyciłam widelec.

-Nie podlizuj się.- mruknęłam, biorąc kawałek posiłku do ust.

Niebo w gębie, mówię wam!

-Nigdy nie jadasz śniadań.- odwrócił się do szafek za sobą- Co z moją propozycją? Wprowadzasz się?

-Thom, szukasz czegoś?- wtrącił Pablo, widząc jak Johanson kuca.

-Tak, podziałem gdzieś szczęście.- zironizował, podnosząc się- Idę zobaczyć do biura, nie zniszczcie nic.

Machnęłam niedbale ręką na jego ostatnie zdanie. Był przewrażliwiony na punkcie tej restauracji. I jeszcze jak ktoś mu mówił, że jest przerważliwiony. Straszny człowiek.

Na krześle dwa miejsca ode mnie usiadła ładna, młoda kobieta. Nigdy wcześniej jej tu nie widziałam.

-Co podać?- zapytał Pablo z wyćwiczonym uśmiechem- Polecm dziś babeczkę brzoskwiniową z goździkami lub dyniową tartę. Do tego latte lub nową herbatę o smaku maliny z lawendą. Chyba, że pani jeszcze nie jadła śniadania to najlepszy kucharz zrobił swój specjał, czyli naleśniki z owocami. Paula, potwierdź, że wszystko jest pyszne.

Tu entiendes | Neymar JrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz