XXXIII. Odwyk

500 20 3
                                    

-Na pewno chcesz zostać?- spytał Leo, patrząc bez przekonania na mój nowy pokój. Cały ośrodek był otoczony potężnymi murami, budynek ponury, w szarych barwach, a wnętrze nie różniło się praktycznie niczym- Jeszcze mogę Cię zabrać.

Otworzyłam usta, żeby coś odpowiedzieć, ale zamknęłam je, widząc jedną z moich współlokatorek.

-Powinieneś już iść.- oznajmiłam ostatecznie i go przytuliłam- Jestem Paula, a Ty to...?

-Miło mi, ja Susan.- przedstawiła się urocza blondynka z szarymi oczami- Jesteśmy we czwórkę w pokoju, ale spokojnie. One raczej nie są tu za często. Dużo ćpają.

Następne dwa tygodnie spędziłam na zapoznaniu się z nowym miejscem, poznaniem ludzi i na zajęciach. Okazało się, że nie wszyscy byli tacy straszni. Z niektórymi naprawdę super się dogadywałam.

~~~2,5 miesiąca później~~~

Weszłam na stołówkę razem z Sus i skierowałyśmy się do naszego stolika. Tam już czekał na nas Tommy z Justinem.

-Przynieśliście nam śniadanie? Jeju, jak super.- zajęłam jedno z wolnych miejsc i zabrałam z talerza tosta.

Od kąd poszłam na odwyk, nie miałam kontaktu z chłopakami. Nie chciałam, aby mnie odwiedzali, dzwonili, czy próbowali kontaktować w jakiś inny sposób. Jasne, że tęskniłam, ale potrzebowałam takiej przerwy od świata. Chyba doszczętnie zrozumiałam sprawę narkotyków i nie miałam ochoty nigdy więcej ich brać. Czyli terapia była na plus. Jeśli chodziło o dwie pozostałe osoby z mojego pokoju to czasem rozmawiałyśmy. Jak nie były zaćpane, to okazywały się wspaniałymi dziewczynami, którym dragi zniszczyły życie. Trzymałam za nie kciuki i obiecałam, że będę odwiedzać. Tommy i Justin to dwóch chłopaków, którzy przeszli naprawdę dużo. Pierwszy z nich widział, jak ojciec mordował matkę, a później sam się powiesił. Z racji, że nie miał bliższej rodziny, a sam był prawie dorosły, uciekł. Zaczął ćpać, pić i miał dwie próby samobójcze, ale był cholernym szczęściarzem, że przeżył. Natomiast nad drugim rodzina znęcała się od zawsze. Na jego oczach ojciec zgwałcił swoją córkę. Od tamtego wydarzenia wszystko się zaczęło. Na szczęście zaczęli wychodzić na prostą. I bardzo dobrze, bo byli wprost zajebiści.

-Kiedy wychodzisz?- zapytał Jus, popijając kawę. Ta, jego uzależnienie.

-Właściwie to za dwa tygodnie, a wy?- spytałam, zabierając drugiemu chłopakowi kubek z herbatą. Miał dobry gust, jeśli o to chodziło.

-Nie będziesz samotna, skoro Sus wychodzi w czwartek?- zaśmiała się Evita, nasza opiekunka, która akurat koło nas przechodziła. Uwielbiałam tą kobietę, była cudowna. Miała w sobie tyle ciepła i miłości, którą chciała się z nami dzielić- Szybciej, bo się na zajęcia spóźnicie.

Wstaliśmy i w wesołych nastrojach ruszyliśmy na najwyższe piętro. Chłopcy biegali i się wygłupiali, a my dyskutowałyśmy o pogodzie za oknem. Na trzecim piętrze dołączyło do nas jeszcze pięć różnych osób. I taką ekipą dzień w dzień chodziłam na terapię, a później na oglądanie filmu.

-Paulina, czemu tak daleko usiadłaś? Dołącz do nas.- parsknęła prowadząca, widząc jak bardzo przeszkadzają jej nasze śmiechy- A razem z Tobą pójdzie Tommy, bo mam wrażenie, że jesteście jak papużki nierozłączki.

-Oczywiście, że tak, psze pani.- oznajmił głośno chłopak, a ja miałam wrażenie, że zaraz rozpłaczę się ze śmiechu, czyli typowe zajęcia. A tak sceptycznie byłam nastawiona do tego pomysłu. Wszyscy tu zachowywali się jak uczniowie typowego liceum. To było coś innego niż ciągłe dorosłe podejście do życia.

Tu entiendes | Neymar JrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz