VIII. Dziewica Maryja

1.1K 37 5
                                    

-Na pewno mnie nie uderzysz?- zapytał i mimo tego, że zaprzeczyłam, to odsunął się na koniec kanapy- Bo... Na pewno nie chodzi o samego Neymara?

Zamarłam...

Zamrugałam kilkukrotnie, chcąc powoli zrozumieć, co zaproponował chłopak. Wiedziałam, że to kolejny z jego głupich wymysłów, ale nie umiałam tak po prostu tego ominąć.

-Nie, Dani. Chodzi o to, żeby nie zmarnował sobie życia. Ja nie wierzę w miłość i chciałabym, aby w końcu wszyscy to zrozumieli.- otrząsnęłam się po chwili.

-Jesteś pewna? Wiem, że nie wierzysz w miłość, ale dla kogoś, kto nie znaczy dla Ciebie dużo, byś tego nie zrobiła.- zauważył- Przemyśl to.

Mierzyłam się z Danim spojrzeniem, co przerodziło się w wojnę na wzrok. Niezręczną ciszę przerwał dźwięk silnika. Podziękowałam w myślach mojemu wybawcy.

Alves nie mógł mieć przecież racji. Poznałam i polubiłam Jr., ale miłość? Zakochanie? Nie, ja w takie rzeczy nie wierzę i może to były moje chore przekonania, ale nie było siły, która mogłaby zmienić moje zdanie. Ney był moim dobrym kolegą, może prawie kumplem, ale to tyle. W końcu mnie i Thomas połączyło coś zupełnie innego niż fakt, że nie chciałam się z nim przespać.

-Przestań wymyślać takie farmazony.- fuknęłam chamsko i zabrawszy torebkę, ruszyłam do wyjścia.

Wsiadłam do samochodu trochę niespokojna, ale jak na kulturalną osobę przystało, przywitałam się z moim towarzyszem i ruszyliśmy, rozmawiając na wiele, różnorodnych tematów, jak zawsze. Po prostu mieliśmy wspólny język i w swoim towarzystwie gęby nam się nie zamykały.

W końcu po godzinnej jeździe chłopak zatrzymał się na zapełnionym przez różnorakie samochody parkingu. Przez chwilę zaczęłam wątpić w jego "tylko ty i ja". Jednak, ku mojemu zdziwieniu zaczął prowadzić mnie w kierunku lasu. Wyszliśmy na jakąś prywatną, a raczej opuszczoną plażę. Była trochę zarośnięta, ale miała ładny, czysty piasek i to samo było z wodą.

Rozbiliśmy obozowisko pod drzewem. Jr. praktycznie od razu pobiegł, aby się schłodzić. Zaśmiałam się z jego lekko dziecinnego zachowania, a później natomiast ściągnęłam sukienkę i położyłam się na ręczniku.

Wiecie co? Chyba zasnęłam. Tak mi się wydawało, a zerkając na telefon tylko się w tym upewniłam.

Przetarłam oczy ręką i leniwie podniosłam się do siadu. Rozejrzałam się w obie strony. Powtórzyłam tę czynność jeszcze dwa razy. Wstałam na równe nogi, gdy nigdzie nie dostrzegłam mojego towarzysza.

-Neymar!- krzyknęłam, idąc w stronę wody- Neymar! Gdzie jesteś?! To nie jest zabawne!

Szłam przez to jezioro, będąc coraz głębiej. Nigdzie nie widziałam żywej duszy, co tylko dodatkowo mnie nie pokoiło. Gdy miałam wody ponad piersi, zaczęłam panikować. Cholera, przecież ja nie umiałam pływać. Bezpiecznie czułam się tylko pod prysznicem lub przy brzegu.

-Neymar!- w moich oczach zaczęły zbierać się łzy.

Twardo szłam przed siebie, ledwo utrzymując się ponad taflą.

-Paula!- usłyszałam go gdzieś przy brzegu- Umiesz pływać?!

Żył, on na prawdę żył! Przez chwilę się cieszyłam, ale to nie mogło trwać wiecznie. Na pewno widział, że nie potrafię, bo... Cóż, to nie wyglądało dobrze.

Zrzucił koszulkę, którą miał na sobie i sprintem ruszył w moją stronę. Ja natomiast skupiałam się tylko na tym, by całkiem się nie zanurzyć. W końcu poczułam silne ramiona na mojej talii.

Tu entiendes | Neymar JrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz