XXXVIII. Mecz

471 18 3
                                    

Na boisko weszłam cała zestresowana. Nie wiedziałam, której drużynie kibicowałam w myślach, bo wizualnie był to oczywiście Real. Właściwie... Chciałam, aby to Barcelona zwyciężyła, zawsze tego chciałam. Stanęłam obok Ronaldo, a ten posłał mi uspokajający uśmiech.

-Wszystko będzie okej, tak?- potarł moje ramię, a ja wymusiłam uśmiech i skinęłam głową. Musi być dobrze- Wiem, że to oni powinni wygrać.- spojrzałam w górę, a on w tym samym czasie zaczął się śmiać. Walnęłam go w bok, wywracając oczami. To nie było zabawne.

Odeszłam od niego ze słowami: "Idę życzyć im powodzenia, frajerze". Po prostu zniknęłam w szatni, w której dawniej bywałam częściej niż powinnam. Tym razem przed wejściem trzy razy westchnęłam i z wymalowanym szczęściem weszłam do środka. Chłopcy spojrzeli w kierunku drzwi.

-Hej, przyszłam wam życzyć powodzenia i skopcie im dupy w tym meczu.- powiedziałam, ponieważ zapanowała jakaś śmieszna cisza. Ney skanował mnie wzrokiem, ale nawet się nie uśmiechnął.

-Siemano, dziękujemy bardzo i cieszymy się, że mimo wszystko to nam kibicujesz.- zaśmiał się Messi i wstał, aby mnie przytulić. Tęskniłam za tym jak cholera- Zobaczymy się po meczu? Czy drużyna wzywa?

-Ney, będziemy mogli pogadać?- spytałam po chwili ciszy, ignorując troszeczkę Lionela. Chłopak popatrzył na mnie zdziwiony. Otworzył usta i już wiedziałam, że chce powiedzieć coś chamskiego. Na szczęście skończyło się tylko tym, że skinął grzecznie głową. Jest.

Pogadałam z nimi jeszcze parę minut i wróciłam na murawę. Usiadłam przy sztabie trenerskim. Pierwsza połowa była spokojna i wręcz nudna, więc przegadałam ją z lekarzem klubowym. Po czterdziestu pięciu minutach mężczyźni jednej, jak i drugiej drużyny z nietęgimi minami zeszli z boiska i zniknęli w szatniach wraz z trenerami. Po piętnastu minutach znów pojawili się na murawie z nowym zapałem do zwyciężenia w meczu. Już w siedemdziesiątej drugiej minucie prowadzącą bramkę zdobył dla stolicy Katalonii Neymar. Byłam z niego cholernie dumna, ale tego nie pokazywałam. Patrzyłam tylko ze szczerym uśmiechem jak się z tego cieszy z przyjaciółmi. Spojrzał w moją stronę i podniósł kciuka w górę. Ten gest sprawił, że aż się zaśmiałam na głos. Zrobił przy tym tak śmieszną minę, że nie mogłam wytrzymać. Po tym golu do roboty wziął się również Madryt. W osiemdziesiątej trzeciej minucie piłkę do bramki wpakował Ronaldo, ale po chwili tym samym odwdzięczył się Gerard Pique i przez to wydarzenie Barcelona znów była na prowadzeniu. Do końca meczu obie drużyny walczyły najmocniej jak potrafiły, ale tym razem to Katalonia okazała się silniejsza i zwyciężyła spotkanie dwa do jednego.

Spojrzałam w kierunku piłkarzy. Jedni z uśmiechami dziękowali sobie za mecz, aby następnie zejść z murawy i pójść świętować, a drudzy z lekką złością przechodzili koło nas obojętnie i znikali w szatni. Cóż, tak właśnie to wygląda. Zawsze tak wyglądało.

Napisałam SMSa do Ronaldo, że nie wracałam z nimi, bo musiałam jeszcze coś załatwić przed samolotem, który był następnego dnia z samego rana. Założyłam na siebie bluzę, ponieważ wieczór był chłodny i udałam się przed stadion, wspominając swój pierwszy raz tam. Cudowne uczucie. Wyjęłam paczkę i odpaliłam papierosa w oczekiwaniu na mężczyznę.

-Hej, wyrzuć to świństwo.- zaśmiał się Brazylijczyk, a ja zerknęłam w jego stronę. Już miał o wiele lepszy humor niż wczoraj, czy choćby przed meczem- Coś się stało?

-Ja... Nie chcę, żeby to się tak skończyło. Nie chcę, abyś mnie zostawiał.- jęknęłam, wypuszczając dym. Poczułam w oczach pierwsze łzy. Nie, nie, nie. Tylko nie to. Miałam być silna.

-Paula, o czym Ty mówisz? Kocham Cię i... Nigdy Cię nie zostawię, rozumiesz? Nigdy.- przytulił mnie do siebie mocno, a ja wreszcie poczułam się naprawdę dobrze. Pierwszy raz od całych dwóch miesięcy. Już wiedziałam, że to jego potrzebuję w swoim życiu- Nie płacz, kochanie. Jesteś piękna.

Tu entiendes | Neymar JrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz