XXII. "To, że tak mówi, nie znaczy, że tak jest"

597 22 3
                                    

●○●Neymar●○●
Przekręciłem się i chciałem przytulić do siebie Liwicką. Serce mi na moment stanęło, gdy nie było jej przy mnie. Od razu się rozbudziłem. Otworzyłem powieki i chwyciłem telefon.

03.15

Zszedłem na dół i na prawdę się przestraszyłem. Szybko założyłem bluzę i spodnie. Wciągnąłem adidasy na nogi i chwytając kluczyki, wyszedłem z domu.

Nie miałem pojęcia, gdzie mam jej szukać, więc jeździłem po mieście i w tym samym czasie dzwoniłem do różnych ludzi, u których mógłbym jej szukać.

To na pewno nie Messi, bo widzieli się niedawno, obstawiałbym raczej Gerarda, Daniego, Luisa, Thomasa lub... Evana. I najbardziej zabolało mnie to, że ostatnia propozycja jest najprawdziwsza. Chciałem to wyrzucić z głowy, więc najpierw próbowałem się dodzwonić do piłkarzy. Jednak ani jeden, ani drugi nie odbierał.

-Kurwa.- przeklnąłem, gdy usłyszałem piąty sygnał do Johanosna.

-Nie wrzeszcz tak.- zaspany głos Thoma odebrał mi nadzieję.

-Obudziłem Cię?- spytałem, ignorując jego słowa.

-Zasnąłem na kanapie, bo ktoś przed Tobą już zakłócił mój sen.- jęknął zagadkowo, a ja miałem ochotę mu przywalić- Ale stało się coś?

-Kto u Ciebie był?- fuknąłem.

-Nie muszę Ci się spowiadać.- zauważył, a ja na prawdę byłem w stanie roztrzaskać mu łeb.

-Mów, to ważne.- wycedziłam.

-Paula. Już mogę iść spać?- zapytał.

Rozłączyłem się nawet mu nie odpowiadając. Miałem totalnie w dupie, co ona u niego robiła. Teraz jej zdrowie i życie było dla mnie najważniejsze. Do cholery nigdy o nikogo się nie martwiłem tak jak o nią. Była moim cholernym oczkiem w głowie, ale nie. Nie podobała mi się. Po prostu... Była dla mnie ważna, okej?

Zatrzymałem się na jakimś parkingu, mniej więcej w połowie drogi od jego bloku do mojego domu. Tak, to kawał drogi.

Ruszyłem w jedną stronę, naciągając kaptur na głowę. Miałem gdzieś niebezpieczeństwo, jej dobro i szczęście na prawdę stało się moim priorytetem. Gdy w promieniu czterech kilometrów od samochodu nigdzie jej nie znalazłem, zawróciłem i sprintem ruszyłem w drugą stronę.

-Mój Boże.- zatrzymałem się w bezruchu, gdy zobaczyłem jak jakaś dziewczyna kopie inną, która leżała na ziemi cała we krwi.

Gdy tylko mnie zobaczyły, to zwiały, a ja- na nogach jak z waty- podszedłem do brunetki. Leżała na brzuchu, przez co nie widziałem nawet jej twarzy.

-Neymar.- usłyszałem prawie niesłyszalnie wypowiedziane moje imię.

Mój najgorszy koszmar właśnie się spełniał. To była ona. Co jej strzeliło do głowy, żeby samotnie wychodzić w środku nocy? Była taka głupia.

Wziąłem ją na ręce. Była taka krucha i delikatna. Ważyła niemal tyle, co piórko. Z szybko bijącym sercem ruszyłem w stronę samochodu.

-Wytrzymaj, kochanie. Zaraz będziemy.- szeptałem do niej, jak do największego skarba. I tak było. Nie wiem kiedy i nie wiem jak, ale stała się dla mnie najważniejszą osobą w życiu i aktualnie nie wyobrażałem sobie, że miałoby jej zabraknąć.

Była ledwo przytomna, ale kiedy przemywałem jej rany, syczała. I serce mi się tak krajało na ten widok, że byłem w stanie to przerwać, byle nie cierpiała. Ale nie mogłem. Chciałem dla niej jak najlepiej.

Tu entiendes | Neymar JrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz