XXIX. Słynna strefa friendzone

497 17 1
                                    

Po zamknięciu drzwi, Neymar od razu poszedł pod prysznic, a ja w końcu mogłam na spokojnie rozejrzeć się po naszym tymczasowym domu. Drzwi były wykonane z ciemnego drewna z metalową klamką. W jasnym, drewnianym przedpokoju stała szafa wypchana po brzegi kurtkami, narciarskimi spodniami, czapkami i wszystkim innym, co mogło kojarzyć się z zimą. Obok niej była mała szafka na buty, a nad nią lustro i trzy wieszaki. Z korytarza były dwa wejścia: do kuchnio-jadalni i salonu. Pierwsze pomieszczenie miało podłogę wyłożoną jasnymi kafelkami i drewniane ściany w bordowym kolorze. Wyposażenie niczym się nie różniło od naszego domu w Barcelonie. Jedynie stół i miejsce do przygotowywania dań dzieliła wysepka kuchenna. Mieściło się tam też ogromne okno z szerokim parapetem, na którym było pełno poduszek i mięciutkich koców. Salon natomiast był w jasnym drewnie. Wielki, puchaty dywan, na którym stała biała ława, dzielił czarną, skórzaną kanapę i dużą, wiszącą plazmę. Obok telewizora stał regał z wieloma różnymi książkami. Widziałam też kilka angielskich, więc miałam już zajęcie na nudne wieczory. Jednak wątpiłam, że takie mogłyby się w ogóle zdarzyć. W kącie stała piękna, duża choinka, mieniąca się na wszystkie kolory tęczy i z różnorakimi bombkami. Na korytarzu były też zakręcone schody, prowadzące na górę. Tam natomiast mieściły się pokoje cioci i wujka, ich dzieci oraz dwa gościnne i łazienka. Ściany naszego były wykonane z jasnego drewna. Nie znajdowało się tam wiele rzeczy. Łóżko, szafa, komoda, telewizor i dwie szafki nocne.

-Zrobimy zakupy, pójdziemy na lodowisko, a wieczorem będzie niespodzianka.- oznajmił, wchodząc do salonu. Spojrzałam na niego zadowolona- Nie ciesz się tak, jest strasznie zimno.

-Jestem z Polski, to nic.- wzruszyłam ramionami i się podniosłam- Chodź, kochanie. Czasem trzeba troszkę zmarznąć. Prawda?

Założyłam czarne botki i gruby, bordowy płaszcz. Na szyi związałam duży, szary szal, a na ręce naciągnęłam biało-czerwone rękawiczki. Z jednej strony byłam wprost zafascynowana przejściem całego miasteczka do marketu, a z drugiej wiedziałam, że było w cholerę zimno i wolałam oglądać krajobrazy zza okna. Jednak przyjechaliśmy żeby coś zobaczyć, porobić w prawdziwej zimie, więc musieliśmy się ruszyć.

-Gdzie masz czapkę?- zapytał, gdy zamykał drzwi od domu- Nie mów mi nawet, że nie wzięłaś.- jęknął zrezygnowany i spojrzał na mnie. Posłałam mu niewinny uśmieszek i chciałam coś odpowiedzieć- Nie.- powstrzymał mnie ruchem ręki, po czym ściągnął swoją i założył mi na głowę- Proszę bardzo.

-Ale, Ney. Zmarzniesz.- mruknęłam niezadowolona. Jednak on zamiast coś powiedzieć, po prostu złapał mnie za rękę i razem udaliśmy się w stronę sklepu.

Mówiłam każdemu napotkanemu człowiekowi "Dzień dobry" po niemiecku, bo to były jedyne słowa, które znałam. Nigdy nie lubiłam tego języka i nigdy nie zależało mi jakoś szczególnie na mówieniu w nim. Bardziej skupiałam się na angielskim i hiszpańskim. I- jak widać- obydwa były bardzo przydatne. Rekcje ludzi były zupełnie różne. Jedni uśmiechali się i odpowiadali to samo, dorzucając- w moim mniemaniu- "Wesołych świąt", drudzy zachowywali się neutralnie i po prostu odchodzili, a trzeci krzywili się, zapewne wyzywali i uciekali, gdzie pieprz rośnie. To przykre, że społeczeństwo nie znało się na życzliwości. Nawet takiej sztucznej, świątecznej.

Całe to miasteczko było jednym wielkim targiem. Wszędzie było pełno różnokolorowych straganów, przy których stała masa ludzi, obserwująca z zachwytem, co raz to lepsze rzeczy. Ja sama do nich dołączyłam. Oglądałam różne świąteczne gadżety i gdyby nie Neymar, to zapewne bym je pokupywała. W zamian dostałam paczkę pierniczków, więc byłam przeszczęśliwa.

-Co mamy kupić?- zapytał, pchając wózek. Weszliśmy do sklepu cztery minuty temu, a on już mnie irytował.

-A co będziesz jadł?- spytałam, marszcząc brwi i rozglądając się za proszkiem do pieczenia. Jutro w końcu wigilia, więc chciałam popisać się swoimi umiejętnościami kucharskimi. Których nie było, ale to tylko szczegół- Idź po cynamon.

Tu entiendes | Neymar JrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz