XXVII. Podróże małe i duże

590 19 1
                                    

Zaśmiałam się, gdy Gery próbował trafić cukierkiem do ust. Znów mu się nie udało. Wyglądał tak żałośnie, gdy smutnym wzrokiem wpatrywał się w ziemie.

Nagle kanapa się ugięła pod czyimś ciężarem, a ja odwróciłam uwagę od chłopaków przy stole.

-Może nie powinienem Ci tego mówić, ale Neymar jest strasznie podjarany tymi świętami.- powiedział Dani, obserwując migoczące lampki na choince- Uroczo razem wyglądacie. Dziwi mnie, że boicie się spróbować.

-Człowiek nie boi się próbować, boi się cierpieć z tego powodu.- zacytowałam ze smutnym uśmiechem- Dani, ja...

Nagle między nas wcisnął się Messi z głupim wyrazem twarzy. Odwróciłam wzrok w drugą stronę, a oni zaczęli rozmawiać o zbliżającym się meczu. Podniosłam się, a Alves posłał mi zainteresowane spojrzenie. Mruknęłam tylko, że wszystko gra i ruszyłam na poszukiwania mojego partnera.

-Neymar, możemy jechać?- spytałam znudzona po kolejnej godzinie.

-Daj mi piętnaście minut.- poprosił, a ja kiwnęłam głową, mówiąc jeszcze, że będę czekała przed budynkiem.

Wyszłam z Rafą i odpaliłam papierosa, zaciągając się dymem.

-Nie wiedziałem, że palisz.- powiedział wesoło- Ale ostatnio nic mi nie mówisz.

-Co masz na myśli?- spytałam, mrużąc jedno oko.

-Święta, problemy, związek z Neyem.- zaczął wyliczać, a ja się tylko głośno zaśmiałam- Cieszę się, że jesteś szczęśliwa, ale wszyscy na tym cierpią, kochanie.

Wypuściłam dym, patrząc na jeden z największych parków w Barcelonie. Widziałam zakochaną parę, spacerującą między alejkami i szczęśliwą grupę przyjaciół, wygłupiającą się na każdy możliwy sposób. Byłam prawie taka sama jak oni. Prawie.

-I narkotyki.- dodałam po chwili, znów się zaciągając, a on spojrzał na mnie niezrozumiale.

Po niespełna minucie jednak zaczął kiwać głową, spuszczając wzrok z prawie niezauważalnym smutkiem.

-A co z sylwestrem?- zapytał.

-Samotni. W świetle księżyca. Pocałujemy się, żegnając stary rok i witając nowy.- udałam rozmarzenie wymyślonymi chwilę temu planami. Rafa spojrzał na mnie roziskroznymi oczami i widziałam po nim, że chciał zadać klasyczne pytanie- Nie, nie serio. Nie wiem, co będę robić.- po kilku minutach pojawił się Neymar, który lekkim krokiem szedł w stronę samochodu- Miało być piętnaście minut, a nie pół godziny.- zaśmiałam się, ale on nie zwrócił na mnie większej uwagi- Ej, zaczekaj.

Podeszłam do niego i splątałam nasze palce, patrząc w ziemię. Musieliśmy czekać na resztę towarzystwa, które stanęło sobie koło recepcji i dyskutowało na każdy możliwy temat. No tak, pięć godziny to zdecydowanie za mało.

-Leo i Dani wpadną jutro rano, a reszta dopiero koło południa.- oznajmił, podnosząc na mnie wzrok- Jesteś taka piękna. I moja, to niewiarygodne.- założył mi pasmo włosów za ucho i z uroczym uśmiechem zaczął gładzić mój policzek. Miał cudowne, hipnotyzujące oczy i był tak idealnie delikatny- Lubię Cię.

Odsunęłam się kawałek, gdy piłkarze zaczęli wychodzić. Na moją twarz wpłynął rumieniec, który starałam się zakryć włosami. Ścisnęłam mocniej jego dłoń i razem wsiedliśmy do samochodu.

-A pamiętacie mecz z Realem?- spytał rozbawiony Gerard, patrząc znacząco na Jr. i Suareza.

-Bardzo zabawne.- fuknął ten drugi, a Brazylijczyk od razu się z nim zgodził.

Tu entiendes | Neymar JrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz