Rozdział 12

300 23 2
                                    

Ambar:

Ostatnio naprawdę polubiłam Benicio, okazał się być dobrym przyjacielem. Dobrze dogadywaliśmy się zarówno na torze, jak i poza nim. Był utalentowanym wrotkarzem na moim poziomie więc wspólna jazda była przyjemnością, a poza tym był miły, zabawny, pewny siebie, uparty i bardzo podobny do mnie. Pamiętałam o insynuacjach Emilii, że to może być coś więcej, ale nie byłam pewna. Może po prostu nie chciałam tego przyznać nawet przed samą sobą, ale chyba trochę się obawiałam. Jeden raz pozwoliłam sobie na miłość, gdy chodziło o Matteo, ale zerwanie i utrata tego wszystkiego bardzo mnie zabolały. Gdy kolejny raz pozwoliłam sobie coś poczuć, choć tylko zauroczenie w przypadku Simona, znowu skończyłam zraniona i z niczym. Benicio wydaje się inny, ale nikt nie wie co będzie.

Mimo wszystko postanowiłam zaprosić go do siebie na kolacje. Wiedziałem że dziś prócz znoszenie jak co dzień towarzystwa Luny, jej rodziców i Alfredo, będę musiała wytrzymać także z Simonem którego zaprosiła Luna, więc miło byłoby mieć kogoś po swojej stronie. Poza tym Benicio był dla mnie miły, parę razy nawet odprowadzał mnie do domu, więc jakoś można się odwdzięczyć.

Chłopak wydawał się zadowolony z tego zaproszenia, całą drogę do mojego domu przegadaliśmy. Będąc na miejscu od razu weszliśmy do środka i do jadalni. Miny Luny i Simona gdy weszłam do środka razem z Benicio były bezcenne.

- O Ambar, nareszcie jesteś - powiedział Alfredo - Przedstawisz nam swojego kolegę ?

- To mój przyjaciel, Benicio - powiedziałam.

Usiedliśmy razem przy stole, Benicio siedział oczywiście obok mnie, a naprzeciwko nas Luna i Simon. To nie tak, że chciałam go wykorzystać by wzbudzić zazdrość, czy nie być sama w tej sytuacji. Naprawdę polubiłam jego towarzystwo.

- Jeździcie w tej samej drużynie ? - dopytywał Alfredo.

- Tak i jest to najlepsza drużyna na świecie - odpowiedział Benicio.

- Oczywiście - uśmiechnęłam się pod nosem - Nie mamy sobie równych.

- Ambar, chyba o czymś zapomniałaś - odezwała się Lunita - My też mamy drużynę i jesteśmy tak samo dobrzy.

Oczywiście Lunita musiałby się wtrącić. Przecież nie wytrzymałaby gdyby nie była w centrum uwagi lub czegoś mi nie zniszczyła. Cała ona.

- Mylisz się, nie macie z nami żadnych szans - powiedział Benicio.

Naprawdę coraz bardziej lubiłam tego chłopaka. Nie bał się mówić co myśli, postawić komuś, pewny siebie i można było na niego liczyć. Był taki sam jak ja i może właśnie dlatego tak świetnie się dogadywaliśmy.

- Jesteśmy lepsi bo ciężko trenujemy, a nie tylko się przechwalamy - powiedział Simon.

Czułam jakby mówił to do mnie, przez chwilę nasze spojrzenia się spotkały. Mówiąc szczere nie rozumiałam go. Zachowywał się jakby miał do mnie żal mimo, że koniec naszej przyjaźni to jego wina.

- Może lepiej jedzmy tą pyszną kolację zamiast się kłócić - odezwał się Miguel.

Wszyscy zajęliśmy się jedzeniem, mimo, że atmosfera była napięta. Każde spojrzenie, moje z Luną z Simonem, pokazywało, że nie ma mowy o zawieszeniu broni. My nigdy się nie dogadamy.

Po skończonej kolacji i deserze, wszyscy rozeszli się. W salonie zostali tylko Luna i Simon zajęci sobą. Postanowiłam trochę zrobić im na złość. Wzięłam Benicio za rękę i usiedliśmy na innej kanapie w salonie.

- Cieszę się, że jesteś tu ze mną - powiedziałam do Chłopaka.

- Miło, że mnie zaprosiłaś - odpowiedział - To prawdziwy zaszczyt być na kolacji u Królowej.

- Zawsze wiesz co powiedzieć - zaśmiałam się lekko.

Tak naprawdę przy Benicio nie potrzebowałam wzbudzać w nikim zazdrości, ani robić na złość. Przy nim po prostu miałam dobry humor i mogłam zapomnieć o tym wszystkim co złe. To świetny przyjaciel.

- Oczywiście, tak samo jak Ty - spojrzał na mnie - Wiele nas łączy.

- Na przykład to, że jesteśmy najlepsi - powiedziałam - Próba była niesamowita.

- Em, Ambar nie możecie iść gdzieś indziej ? - usłyszałam głos Lunity.

Odwróciłam się w je stronę, razem z Simonem patrzyli na mnie i Benicio, no naprawdę czy nie mają własne życia.

- Masz jakiś problem Lunita, to także mój dom, tego mi nie zabierzesz - powiedziałam.

- Przeszkadzasz nam - powiedziała Luna.

- Wy mi też i to cały czas - odrzekłam.

- Ambar, nie zaczynaj się kłócić - dodał Simon.

- Z Tobą nie rozmawiam - posłałam mu złe spojrzenie - Ja masz problem to idź ze swoim przyjacielem gdzieś indziej, ja na pewno nie będę Ci ustępować. Ten dom jest dłużej mój niż Twój.

- Ale teraz jest mój - powiedziała Luna.

- Skończyłaś ? - wtrącił się - Słuchanie Ciebie naprawdę mnie męczy. Ambar, naprawdę Ci współczuje mieszkania tutaj z nią.

- Oh, teraz widzisz co muszę znosić na co dzień - uśmiechnąłem się pod nosem.

- Ale jak zawsze  świetnie sobie dajesz radę - uśmiechnął się do mnie - A jak już będziesz miała dość tej dziecinnej gadki przegranej, to zawsze możesz wpaść do mnie.

- Zapamiętam - powiedziałam.

Z Benicio było inaczej. Kłótnie z Luną były w pewien sposób nawet zabawne, bo nie byłam sama, on był po mojej stronie i to my byliśmy góra. Ale najlepsze dla mnie było to uczucie, że Benicio mnie rozumie, że naprawdę mu zależy i chce być przy mnie. Do tej pory miałam tak tylko z Emilią, i trochę z Ramiro, ale to przyjaciele. Może Benicio naprawdę mógłby być kiedyś kimś więcej, tak jak kiedyś był Matteo...

Red Sharks  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz