Rozdział 36

213 11 0
                                    

Benicio:

Po dziwnym zachowaniu Ambar na próbie postanowiłem przyjść do jej domu i sprawdzić jak się czuje. To moja dziewczyna  martwię się o nią. Nigdy nie odczuwałem czegoś takiego, byłem typem osoby myślącej tylko o sobie. Jednak od próby ani na chwilę nie mogę wyrzucić Ambar z głowy. Myślę tylko o tym co mogło się stać i jak mogę jej pomóc. Nie chce by była smutna, cierpiała. Chcę tylko jej szczęścia.

Zadzwoniłem do drzwi i po chwili otworzyła mi je akurat ta osoba z którą tak bardzo chciałem się zobaczyć.

- Benicio co tu robisz ? - spytała Ambar.

- Tęskniłem, a przede wszystkim martwiłem się o Ciebie skarbie  - przytuliłem ją - Pogadamy o tym co było na probie ?

- Ym... dobrze, ale nie tu - stwierdziła Dziewczyna - Chodź.

Zamknęła drzwi, wzięła mnie za rękę i poszliśmy schodami na górę do jej pokoju. Gdy już byliśmy na miejscu Ambar zamknęła drzwi, a ja rozejrzałem się. Nigdy wcześniej nie byłem u niej w pokoju. Blondynka wolała spędzać czas poza domem bo nie czuła się tu zbyt dobrze, a nawet jak tu przesiadywaliśmy to częściej w salonie na dole domu.

- Więc o co chodzi ? - spojrzałem na nią.

- To skomplikowane - westchnęła i usiadła na dużym łóżku.

- Kochanie... - podszedłem i usiadłem obok przytulając ją - Wiesz, że nie jesteś sama. Masz mnie, Emilię, Ramiro. Wszystkim nam zależy na Tobie, martwimy się. Ja się o Ciebie martwię - pocałowałem jej dłoń.

- Od kiedy to stałeś się taki romantyczny i uczuciowy ? - spytała Ambar.

- Odkąd zakochałem się w Tobie - odpowiedziałem zgodnie z prawdę.

Uczucie do Blondynki wiele zmieniło w moim życiu i było to pozytywne zmiany. Nie czułem się samotny, byłem nie tylko częścią wspaniałej drużyny, ale miałem też osobą na której naprawdę bardzo mi zależało. Zacząłem myśleć o niej częściej niż o sobie. Interesowało mnie jak się czuje, co robi, chciałem by była szczęśliwa. Odkryłem, jakie to miłe uczucie bym komuś potrzebnym, dbać o ukochaną osobę i po prostu być zakochanym.

- Dowiedziałam się czegoś - powiedziała Ambar - Czegoś ważnego...

- Na jaki temat ? - spytałem.

- Mój... mojej rodziny - odpowiedziałem.

- Oh... i co to takiego ?  - spojrzałem na nią.

Wiedziałem, że ten temat nie jest dla niej łatwy. Nie miała żadnego kontaktu z rodzicami, a Sharon która ją wychowywała zniknęła. Mieszkała w domu z Luną i jej rodzicami co było dla niej bardzo trudne.

- Ambar - pogłaskałem ją po policzku - Możesz mi zaufać, powiedzieć, jestem tu dla Ciebie... i cię kocham.

To niesamowite jak bardzo stała się ona dla mnie ważna. Czułem jakbym mógł zrobić dla niej absolutnie wszystko. Wszystko by zobaczyć uśmiech na jej twarzy, by była szczęśliwa. Nigdy nic takiego mi się nie przydarzyło, ale Ambar stała się dla mnie całym światem.

- Ja też cię kocham... - wyznała i spojrzała mi w oczy - Cieszę się, że Cię mam. Ciebie i cała drużynę.

- Zawsze będę przy Tobie - uśmiechnąłem się do niej - Ale nie trzymaj mnie już w niepewności, powiedz o co chodzi.

- Ja... chyba wiem kto jest moim ojcem - powiedziała Blondynka.

- Naprawdę ? - zdziwiłem się - Jak do tego doszło ?

- On... mi to powiedział. Spotkałam go nie wiedząc, że nim jest i wtedy mi powiedział... że jest moim ojcem - oznajmiła.

Widziałem, że to było trudne i wcale jej się nie dziwiłem. Tematy rodzinne nie były łatwe, a ona już naprawdę dużo przeszła. Dlatego przytulałem ją do siebie, głaskałem po włosach, byłem blisko przy czuła, że nie jest sama i że może na mnie liczyć.

- Wiem, że to trudne... Bardzo trudne, ale to chyba też dobrze, bo wiesz kto jest Twoim ojcem, nie tego chciałaś ? - powiedziałem.

- Chciałam mieć rodzinę, ale poznanie prawdy jest bolesne... Nie wiem czy mogę mu ufać, nie wiem czemu dopiero teraz to powiedział... Nic nie wiem, znowu czuję jakbym żyła w kłamstwie - powiedziała.

- Spokojnie maleńka, będzie dobrze - powiedziałem.

- Znasz go... - dodała cicho.

- Co ? - spojrzałem  na nią.

- Wszyscy go znacie... mojego ojca - wyjaśniła.

- Kto to ? - zapytałem zaciekawiony.

- Gary... - odpowiedziała.

- Co takiego ? - zdziwiłem się - Naprawdę ?

- Raczej tak - powiedziała Ambar - Spotkałam się z nim w  kawiarni i mi to powiedział... Podobno nie był gotowy na dziecko, był nieodpowiedzialny, ale zmienił się... Od początku wydawałam mu się znajoma, ale nie wiedział od razu, dopiero potem... zyskał pewność, że jestem jego córką...

- Jejku Ambar - przytuliłem ją - To... naprawdę skomplikowane i zaskakujące. Ale przynajmniej wiesz kto jest Twoim tatą, jest blisko i nawet dobrze się dogadujcie. Możesz z nim porozmawiać żeby wszystko Ci wyjaśnił. Może chociaż dowiesz się trochę o nim, o swojej mamie, o swoich korzeniach... Jakby nie było to twoja rodzina...

- Nie było go tyle lat - powiedziała - Skąd mam wiedzieć, że teraz mnie chce... Że możemy być rodziną...

- Nie dowiesz się dopóki nie zapytasz skarbie - uśmiechnąłem się do niej - Ale poradzisz sobie, a ja będę przy Tobie.

- Dzięki Benicio - przytuliła mnie - Potrzebowałam takiej rozmowy, dobrze że Cię mam.

- Cieszę się, że mogłem pomóc - przytuliłem ją - Nie smuć się już.

- Spróbuję...

Pocałowałem ją w policzek. Cieszyłem się, że zaufała mi i opowiedziała co się stało, że mogłem być tu przy niej i jej wysłuchać. Była dla mnie tak bardzo ważna. I czuję się długo tak będzie. Ja naprawdę ją kocham i chce jej pomóc. Chronić ją przed złem i cierpieniem, dać jej szczęście.

Red Sharks  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz