Rozdział 43

212 13 9
                                    

Emilia:

Kolejny dzień był prawie tak udany jak wieczór po występie, bo byliśmy w świetnym gronie przyjaciół. Już nie tylko ja Ambar, Benicio i Ramiro siedzieliśmy razem w Rollerze i piliśmy koktajle. Mimo, że uwielbiałam naszą drużynę i każdego z osobna, fajnie było powitać nowe osoby w naszym gronie. I naprawdę mówię to ja, która jest niechętna zmianom i nowym osobom.  Jednak teraz jedna z tych osób była bardzo blisko mojemu sercu.

Dziś siedzieliśmy wszyscy przy stoliku rozmawiając, śmiejąc się i pijąc koktajle. Ambar siedziała przytulona do Benicio, obok Ramiro siedziała Jim - nie wiem co dokładnie jest między nimi, chyba sami tego nie wiedzą, to coś na granicy przyjaźni i miłości, ale liczy się tylko to, że są szczęśliwi. A obok mnie siedział Matteo i to było najlepsze. Całowaliśmy się na imprezie, wyznałam mu co czuje i daliśmy sobie szansę. Naprawdę była szczęśliwa. Po raz pierwszy w życiu czułam, że jestem we właściwym miejscu i że wszystko układa się dobrze. Miałam świetną drużynę, najlepszych przyjaciół i chłopaka, do którego czułam coś silnego.

- Wznieśmy toast - powiedziałam podnosząc swoją szklankę z pomarańczowym koktajlem - Za Red Sharks i nowe osoby w naszej drużynie - spojrzałam na Matteo i Jim - Za przyjaźń i miłość.

- Pięknie powiedziane Emi - stwierdziła Ambar.

- To prawda - stwierdził Matteo i objął mnie ramieniem.

To było po prostu miłe. Uczucie, że jestem potrzeba, że należę do czegoś większego, grupy przyjaciół, że komuś na mnie zależy. Nareszcie znalazłam miejsce gdzie czułam się jak w domu i chciałam by to wszystko trwało jak najdłużej.

- Jesteśmy najlepszą drużyną i przyjaciółmi - powiedział Ramiro.

- I wygramy każdy kolejny konkurs - dodał Benicio.

Wtedy zauważyłam pewną osobą, przechodząc koło naszego stolika. Nie mogła oderwać od nas wzorku, a zwłaszcza ode mnie i Matteo. Była to oczywiście Lunita.

- Masz jakiś problem ? - zwróciłam się do niej.

- Wy jesteście problemem - podeszła bliżej.

- No nie, Ty zawsze musisz przychodzić i psuć nam miły czas ? - odezwała się Ambar.

- Przykro mi, może zadzwoń do tatusia na skargę - odparła Luna - Przynajmniej wiadomo czemu jesteś w tej drużynie, gdyby Gary nie był Twoim ojcem by Cię nie przyjął.

- Luna przegięłaś - odezwał się Matteo spoglądając na nią - Doskonale wiesz, że Ambar świetnie jeździ na wrotkach i nie potrzebuje żadnej pomocy by być w drużynie, a gdy do niej dołączała nie było jeszcze wiadomo, że są z Garym rodziną. A kto jak kto, ale Ty powinnaś rozumieć, że sprawy rodzinne są trudne i być delikatniejsza i milsza dla Ambar.

Matteo pozytywnie mnie zaskoczył. Jeszcze do niedawna obstawiałabym, że broniłby Luny, albo się nie wtrącał, ale jak widać nie. Miał rację i jak widać, Lunie to się nie podobało. Wygladąła an zdziwioną i urażoną. Ja za to cieszyłam się, że Matteo przejrzał na oczy i nie pozwala jej więcej kierować swoim życiem i sam myśli za siebie. Ambar też chyba się podobało, że Matteo jej broni. Był dla niej ważny.

- To żart, czemu jej bronisz ? - powiedziała Luna.

- Ambar nie jest zła, nikt tu nie jest zły - powiedział Matteo.

- Wszyscy jesteśmy drużyną i przyjaciółmi - dodałam - Matteo i Jim także są w Red Sharks, pogódź się z tym.

- Jakich kłamstw wam nagadali byście się zgodzili ? - spytała Luna.

- Luna to nie tak - powiedziała Jim - Matteo chciał być blisko Emilii, a ja... cóż lubię spędzać czas z Ramiro. Zaprzyjaźniliśmy się, a Red Sharks daje nam wielką szansę. To nic osobistego, nadal możemy się przyjaźnić.

- Nie możemy - odparła Luna.

- Więc to będzie Twoja wina gdy zostaniesz sama - odezwał się Ramiro - Jeśli ktoś nie robi tego co Ty chcesz to nie przyjaźnisz się z nim, nikt Ci nie zostanie.

- A my nadal będziemy przyjaciółmi i drużyną - dodał Benicio.

Luna zdenerwowana odeszła bez słowa. Choć raz wszystko wyglądało tak jak powinno. Jim i Matteo byli po naszej stronie, Luna nie wygrywała, wszyscy zaczęli zauważać jaka ona jest naprawdę. 

Red Sharks  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz