Rozdział 12

511 36 7
                                    

Rano obudził nas Tayler, który musi dziś wyjechać. Porzegnałam się z bratem i wróciłam do mojego pokoju, w którym znajdowała się Carly.

Z racji tego, że nie było rodziców, ani cioci z kuzką postanowiłyśmy ubrać się dopiero później. Zaczęłyśmy od śniadania. Na początku nie mogłyśmy się zdecydować, ale stwierdziłyśmy, że zjemy płatki. Sięgnęłam po dwie plaastikowe miski i łyżki. Naszykowałam jeszcze płatki i mleko.

Była godzina 11.12, a my siedziałyśmy ma łóżku i dalej gadałyśmy. Po około 2 godzinach postanowiłyśmy się ubrać i ogarnąć. Nie zajęło nam to dużo czasu, bo żadna z nas nie wykonywała mocnego makijażu.

Znudziło nam się siedzenie w domu, więc wyszłyśmy na spacer. Było dobrze do momentu, gdy zobaczyłyśmy Scota. Szybko obrałyśmy inny kierunek, tak aby chłopak nas nie zuważył. Naszczęście nam się to udało.

Po tym jak wróciłyśmy Carly musiała już wracać, więc się z nią porzegnałam. Zamknęłam drzwi na klucz i usiadłam na kanapie. Nie miałam nic konkretnego do robienia do momentu, gdy ktoś zaczął pukać do drzwi.

Weszłam na korytarz i zerknęłam kto jest pod drzwiami. Okazało się, że to tylko mama, wiéc otworzyłam drzwi. Kobieta zmierzyła mnie zwrokiem i poszłyśmy do kuchni.

-A jak ci się układa ze Scotem? Dawno tu nie było.- musiała zacząć ten temat?

-Nie zadobrze, prawie wogóle ze sobą nie rozmawiamy.- miałam ochotę się popłakć, ale poatanowiłam chociaż raz być silną.

-To przez to byłaś wczoraj taka smutna?- tego się trzymajmy...

-Tak.- nie chciałam rozmawiać z mamą o swoich problemach dlatego udałam się ma górę.

Żuciłam się na łóżko i wzięłam telefon do ręki, który odblokowałam. Po włączeniu internetu mój telefon wibrował dłużej niż zwykle. Postanowiłam zobaczyć o co chodzi. Były to tylko głupie wiadomości od Martinsa, których nie mam zamiaru czytać.

Może mu jednak na mnie zależy? Wątpie... co taki chłopak by we mnie widział? Nie potrzebnie robiłam sobie nadzieje.

Nudziło mi się, więv weszłam na stronę ,,ISing''. Wybrał piosenkę ,,One Kiss'' i zaczęłam śpiewać. Uwielbiałam to, ale w ostanim czasie nie robiłam tego.

Później włączyłam do zaśpiewania ,,Rise'', dalej już nie pamiętam tutułów piosenek, ale w trakcie jadnej z nich do pokoju weszły dwie osoby. Mianowicie byli to rodzice.

-Ślicznie, ale teraz chodź na obiad.- powiedziała do mnie mama i posłała mi ciepły uśmiech.

Zeszliśmy na dół i poczułam zapach ryby, którą uwielbiam. Zasiadłam do stołu z rodzicami i zaczęliśmy jeść. Obiad był pyszny, więc szybko go zjadłam.

-A kiedy wróci ciocia?- wiem tylko, że pojechała z małą do babci.

-Prawdopodobnie jutro około 17.- to mam jeszcze trochę spokoju.

Przez resztę dnia już nic takiego nie robiłam. Szybko przyszykowałam się do spania i zasnęłam.

Następnego dnia obudziłam się o 10.21. Muszę przyznać, że nie miałam dobrego humoru, więc mam nadzieję, że nikt nie będzie mnie denerwował.

Do powrotu rodziców oprócz wykonania porannej rutyny nie zrobiłam nic. Nie chciało mi się i tyle. Byłam sama w domu przez co, najmniejszy szum mni4 przerażał. Starałam się o tym nie myśleć, ale nie wyszło.

O godzinie 19 do mojego pokoju zeszły się mama i ciocia. Zaczęłyśmy gadać o różnych babskich tematach, aż nagle usłyszałam piosenkę. Nie znałam jej do tej pory, ale mi się spodobała. Moja ciocia wyjrzała przez okno i się uśmiechnęła.

-No podejdź tam.- popychała mnie , co było trochę dziwne.

Podeszłamtam i ujrzałam śpiewającego i grającego na gitarze blondyna. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, gdy mnie zobaczył, zaś ja byłam na niego zła i nawet słowa ciozi tego nie zmieniły.

-Musiałaś mu porządnie zamieszać w głowie. Leć do niego.- spojrzałam się na mamę i szybko zeszłam na dół.

Mój tata dziwnie się patrzył, ale uśmiechnął się, a ja weszłam na podwórko gdzie wydobywał się dźwięk. Chłopak dokończył piosenkę i odłożył gitarę na ziemię.

Ja bez chwili zastanowienia podeszłam bliżej Martinusa i zaczęł się z nim kłócić. Po chwili blondyn złączył nasze usta i zaczął mnie całować. Oddawałam jego każdy pocałunek, aż do momentu gdy zabrakło nam tchu.

Nagle usłyszeliśmy pisk i  zobaczyłyśmy moją mamę, która była w szoku oraz ciocią bijącą nam brawo. Gdy kobiety odeszły od okno zaczęłam się wyrywać, ale było to trudne, bo chłopak był odemnie silniejszy. Nagle brązowoki wypowiedział cicho trzy słowa.

-Kocham cię Mel...- te słowa mnie zamurowały.

~~~~~~~~~

Rozdziały będę teraz na długość takie jak ten, a pojawiać się będą w weekendy. Przepraszam, że tak rzadko, ale kończę uczyć się o 20, a później już nie mam siły na nic. Może jak będę miała mniej nauki uda mi się napisać jakiś rozdział ma tygodniu. Do następnego 🙋🙋

Lover |M.GOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz