Obudziło mnie szturnie, więc podniosłam się do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się po pokoju i ujrzała płaczącą Emmę. Musiało coś się stać, bo dziewczynka ma już 10 lat i nie płacze bez powodu.
-Co się dzieje Z Martinusem?- zapytała mnie dziewczynka na co ją lekko przytuliłam.
-Twój brat się czymś zatruł i musi od... - z o czu dziewczynki popłynęły łzy.
-To moja wina, mogłam powiedzieć komuś o tym białym proszku.- jeśli ona wie gdzie je schował będzie nam łatwiej mu pomóc.
-A wiesz gdzie jest ten biały proszek? - Emma kiwnęła głową i wzięła mnie za rękę prowadząc do pokoju Martinusa.
Był tam Marcus pilnują śpiącego brata. Przyglądał nam się uważnie. Nagle Emma się trzymała.
-To tutaj.- brunetka wskazała szufladę, a ja ją otworzyłam.
No i bingo. Spośród różnych koszulek wielkanocne mały woreczek strunowy z białym proszkiem. Marcus aż zerwał się na równe nogi budząc przy tym Martinusa.
-Martinus ja przepraszam, proszę nie bądź na mnie zły.- dziewczynka płakała jeszcze bardziej, a na twarzy Martinusa rysował się smutek.
-Emma choć tutaj.- powiedział spokojnie Martinus, a ta podeszła.- nie jestem na ciebie zły, bardzo dobrze, że powiedziałaś o tym.
Chłopak przytulił dziewczynkę, a ta się w niego wtuliła. Pomimo tego, że blondyn był zmęczony lekko się uśmiechnął. Było to takie słodkie.
-Chodźmy na śniadanie.-zaproponował starszy bliźniak.
-Nie jestem głodny.- stwierdził Martinus, no co oddałam Marcusowi torebeczkę z białą zawartością. I usiadłam na łóżku.
-Powinieneś coś zjeść, ale ten jeden raz mogę ci odpuścić.- uśmiechnęłam się lekko co blondyn ledwo odwzajemnił.
Zeszliśmy na dół do kuchni, ale akurat zadzwonił mój telefon. Cholera, to mama, odebrałam telefon i słuchałam co mama ma mi do powiedzenia.
-Gdzie jesteś córciu?- usłyszałam spanikowsny głos mamy. Marcus widząc, że nie wiem co powiedzieć, zabrał mi telefon.
-Proszę się nie martwić, Melanie jest u nas.- jak on może tak spontanicznie myśleć?
-Oo Marcus....- usłyszałam że słuchawki zmieszany głos rodzicielki.
Marcus jest genialny, trochę nakłamał mojej mamie, ale mądrze z tego wybrnął. Po chwili roześmiany rozmową oddał mi telefon. W spokoju jedliśmy śniadanie, aż usłyszeliśmy huk.
Szybko zerwaliśmy się na równe nogi stawiając Emmę sąmą. Pobiegliśmy na górę i ujrzeliśmy Martinusa, który miał drgawki i znów stracił przytomność.
Szybko usztywniłm mu szyję udami, aby nie doszło do żadnych urazów, natomiast Marcus zebrał wszytkie rzeczy, które mogły spowodować uszkodzenie ciała.
Takiej praktyki to nawet pani na EDB nie uczyła. Już chyba wiem jak będą wyglądały moje najbliższe dwa tygodnie. No nic, tylko żeby Martinus z tego wyszedł.
Na dworze było dość gorąco jak na Norwegowie, a blondynowi było ziemno. Przytuliłam go i poczułam, że jest strasznie gorący. Chyba ma gorączkę, ale boję się podać mu czegoś kolwiek w takim stanie. Mam nadzieję, że szybko mu przejdzie.
~~~~~~~~~~~~
No i mamy nowy rozdział. Dziękuję za aktywność pod wcześniejszymi, bo bardzo lubię czytać i odpisywać na wasze komentarze. Tak do poniedziałku postaram się dodawać rozdziały codziennie.
![](https://img.wattpad.com/cover/155089576-288-k493473.jpg)
CZYTASZ
Lover |M.G
أدب الهواةJak jedno wyjście zmieni życie cichej i spokojnej Mel? Czy to się skończy dobrze czy może wręcz przeciwnie? Tego na razie wam nie zdradzę, ale zachęcam do przeczytania.