Rozdział 25

386 32 28
                                    

-Wszytko okej  Mel?- sama już nie wiem...

-Tak, to pewnie po lodach, zaraz mi przejdzie.- skłamałam wcale się nie czułam lepiej, ale nie chce go dodatkowo martwić.

-w końcu się okaże, że jesteś w ciąży.- chłopak się zaśmiał, a ja zamarłam... To nie może być prawda zabezpieczaliśmy się z Martinusem. - Mel? Czy ty..

-Nie, chyba nie...- blondyn poszedł do mnie i mnie przytulił jak przyjaciel.

-Będzie dobrze, nawet jeśli się okaże, że jesteś w ciąży to pamiętaj, że masz w nas wsparcie.- trochę mnie to uspokoiło, dlatego wróciliśmy do siedzenia pod salą.

Czas się ciągnął, a ja z minuty na minutę byłam coraz bardziej zmartwiona. Wraz z państwem Gunnarsen siedzieliśmy w niepewności do godziny 17.12, aż z niej wyszedł lekarz.

-Mogę prosić rodziców Martinusa Gunnarsen?- Pan Kjell-Erk i pani Gerd-Anne weszli do gabinetu, a nam pozwolono wejść na salę.

-Zamierzasz mu to powiedzieć?- to chyba zły moment.

-Poczekam, aż to będzie pewne i jak Martinus poczuje się lepiej.- brązowooki kiwnął i głową i przeszliśmy przez drzwi.

Mój chłopak miał otworzone oczy, ale był strasznie blady i ledwo co mówił. Odrazu przy nim usiedliśmy i go przytuliliśmy. Wyglądał bardzo źle, choć w sumie sama nie wyglądam lepiej.

Rozmawialiśmy chwilę, ale pielęgniarka prosiła nas, żebyśmy wyszli. Była to miła kobieta około piędziesiątki. Nie miałam do niej pretensji, bo wiedziałam, że ma rację.

-O co z Martinusem?- zapytał Marcus rodziców którzy byli wstrząśnięci, a ja  postanowiłam dołączyć do rozmowy.

-Jest w takim stanie, ponieważ jego organizm źle zareagował na...- mama bliźniaków się rozpłakała, więc jej mąż ja przytulił i sam z ledwością dokończył.

-Źle zareagował na odstawienie narkotyków.- ze starszym bliźniaków udawaliśmy zaskoczonych, choć po części wiedzieliśmy o tym.

Później zostałam odwieziona do domu przez rodziców chłopców. Byłam tak załamana przez dzisiejszy dzień, że do samego wieczora płakałam. Wyszłam tylko z pokoju aby się ogarnąć i znów się w nim zamknęłam. Udało mi się zasnąć dopiero około 3 nad ranem...

Przez ostatnie pięć dni codziennie byłam w szpitalu. Z Martinusem jest już dużo lepiej, lekarze mówią, że pojutrze będzie mógł już iść do domu. Bardzo się cieszę, że przestał brać to gówno.

Jeśli chodzi o mnie nie jest dobrze. Ciągle mam nudności i czasem kręci mi się w głowie. W dodatku przed wczoraj powinnam dostać okresu, a jego nadl niema.

Powinna zrobić test ciążowy, ale nie sprzedadzą mi go tak porostu. Boję się kogoś o to poprosić, ale jest zmuszona. Narazie o moich podejrzeniach wie tylko Marcus, więc chyba tylko on będzie mogł mi chwilowo pomóc.

Znów wybrałam się do szpitala, pierwsze co to przywitała się z Marcusem, chcieliśmy wejść na salę, ale Martinus miał robione badania.

-Mel, robiłaś już test ciążowy?- on mi w myślach czyta?

-Jeszcze nie.- westchnęłam i już miałam go poprosić, czy mógłby kupić jeden, ale blondyn o tym pomyślał.

-Poczekaj tu chwilę, pójdę do apteki, bo tobie go nie sprzedadzą.- podziękowałam Marcusowi i usiadłam na ławce.

Czekałam na niego raptem pięć minut. Dostałam małe pudełeczko i poszłam z nim do toalety. Przeczytałam dokładnie ulotkę i postąpiłam według niej. Po zrobieniu testu odczekałam dziesięć minut. Spojrzałam na wskaźnik i zamarłam. Wynik był pozytywny...

~~~~~~~~~

Trochę późno rozdział, ale miałam sporo nauki, która skończyła się elektryzowaniem linijki i patrzeniem jak pakier się do niej przylepia 😂😂
No, ale nie o tym teraz, myślę, że rozdział wyszedł w miarę dobrze. Mam ostatnio taki notłok pomysłów, że masakra. Oprócz wydarzeń dotyczących tej książki w mojej głowie zrodził się pomysł na nową książkę. Nie znam dokładnej daty jej ''premiery xD '', ale myślę, że tak z jakoś miesiąc powstanie na moim koncie nowe ff. Rozpisałam się w ten notatce jak nigdy. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.

Lover |M.GOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz