Rozdział 16

438 30 11
                                    

Zanim przeczytasz ten rozdział upewnij się, że przeczytałaś poprzedni rozdział, bo to już drugi dzisiaj.

Ze snu wybudził mnie mój telefon, który zaczął zdzwonić. Pierwsze co to sprawdziłam godzinę. Zegar wskazywał godzinę 03.41. Kto normalny dzwoni o tej godzinę chyba, że coś się stało.

Przejęta wzięłam telefon do ręki, aby sprawdzić kto dzwoni. Był to numer nieznany, od którego niepewnie odebrałam.

-Halo? -w sumie to jestem ciekawa kto to?

-Mel?- czy to Marcus?

-Marcus, posrało cię? Jest prawie 4 w nocy?- najwyraźniej tak...

-Możesz przyjść? To bardzo ważne.- co się odwala?

-Jak, po co?- chłopak się rozłączył, a ja nie wiem co robić.

A co jeśli to naprawdę coś ważnego? Chyba powinnam tam iść. Zdezorientowana zeszłam z łóżka i ubrałam na siebie czarne dresy i pierwszy lepszy Tshirt. Do tylnej kieszeni włożyłam telefon i po cichu wyszłam z domu.

Zapulałam do drzwi, ale nikt mi nie otworzył, więc weszłam. Pokierowałam się na górę, gdzie było zapalone światło. Ujrzałam rozmawiająch bliźniaków, Martinus był strasznie blady i gadał jakieś głupoty.

-Dzięki, że przyszłaś.- powiedział Marcus spoglądając na brata.

-Co się dzieje?- Tinus nic nie powiedział, a Marcus podkręcił tylko głową.

Starszy bliźniak zabrał mnie na korytarz i wszystko wytłumaczył, byłam w szoku, gdy dowiedziałam się, że Martinus ćpa już od dłuższego czasu. Chciałabym mu jakoś pomóc.

-Ale jak mam mu pomóc? Nie znam się na narkotykach.- wywnioskowałam, że chłopak też nie.

-Ja też nawet nie wiem co wziął.- nie mogę patrzeć jak Marcus się zmartwia stanem brata.

-Coś wymyślimy.- powiedziałam do blondyna kładąc na jego ramieniu swoją rękę.

Siedzieliśmy obok zamordowanego chłopaka, który dużo wymiotował. Ciągle pilnowaliśmy, aby Tinus dużo pił. Trochę minie, aż cała substancja, ulotni się z jego ciała. Najważniejsze, aby z tym skończył.

-Marcus idź się połóż, później się zmienimy. - chłopak zrobił tak jak my kazałam.

Wróciłam do Martinusa i go przytuliłam, bo bardzo mała go głowa. Nie mogłam patrzeć jak cierpi, ale leków przeciwbólowych mu nie mogłam podać, bo był jeszcze pod wpływem alkoholu i narkotyków. W co on się wplatał?

Po chwili obydwoje zasnęliśmy, jednak nie było mi dane na długie spanie, bo blondyn zaczął się dusić. Byłam bardzo spanikwana, nagle do pokoju wszedł Marcus Emmą.

Blondyn zabrał dziewczynkę, a ja spokojnie mogłam udzielić pierwszej pomocy. Udrżniłam jego drogi oddechowe i ułożyłam w pozycji bocznej bezpiecznej. Chciałam wezwać pogotowie, ale Marcus błagał
abym tego nie robiła, a ja mu uległam. Nie wiem czy to było dobre rozwiązanie.

Po chwili do pokoju weszło rodzeństwo chłopaka. Marcus miał łzy w oczach, a Emma nie wiedziała co się dzieje. Po chwili jednak przytuliła nieprzytomnego brata, co było bardzo słodkie.

Po około godzinie Marcus zaprowadził mnie do swojego pokoju i powiedział żebym poszła spać, ale zanim wyszedł usiadł obok mnie i zaczął rozmowę.

-Mel, wiem, że mój brat cię skrzywdził tym zakładem, ale naprawdę mu zależy na tobie. Nie będę cię namawiał do czegoś czego nie chcesz, ale tylko ci mówię.- Martinusowi naprawdę na mnie zależy? Może powinnam my dać szansę, ale najpierw koniec z narkotykami.

Blondyn wyszedł, a ja zasnęłam...

~~~~~~~~~~

Wena twórcza mnie napadła, więc korzystam puki jest xD
Mam nadzieję, że ten rozdział też się wam podoba. Ostatnio miałam trochę mało motywacji do pisania, ale postaram się być bardziej aktywna na Wattpadzie. Mam nadzieję, że życie mi tą długa przerwę.

Lover |M.GOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz